Pasterka w Watykanie: jak trudno jest zrozumieć cierpliwość Boga wobec nas
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków
światło zabłysło”. Te słowa z Księgi Proroka Izajasza najlepiej oddają atmosferę Mszy
pasterskiej, której w Watykanie przewodniczył w nocy Papież Franciszek. Kilka tysięcy
wiernych, którzy przybyli do Bazyliki św. Piotra, a także kilkanaście tysięcy zebranych
przed telebimami na Placu św. Piotra, uczestniczyło w głównych watykańskich uroczystościach
bożonarodzeniowych.
Tradycyjnie w procesji do Ołtarza towarzyszyły Ojcu Świętemu
dzieci z kwiatami. Reprezentowały one m.in. kraje, do których Papież pielgrzymował,
jak Koreę, czy też do których ma się udać, jak Filipiny. Nie zabrakło także najmłodszych
z krajów dotkniętych wojnami i cierpieniem, jak Liban i Syria.
W centrum
homilii Franciszka stało oczywiście nowonarodzone Dziecię Jezus. Przychodzący na świat
Zbawiciel to „światło przenikające i rozpraszające najgęstsze ciemności. Obecność
Pana pośród swego ludu zdejmuje ciężar porażki i smutek niewoli, zaprowadzając radość
i wesele”.
Papież zaznaczył, że także i my w tę błogosławioną noc przyszliśmy
do domu Boga, przechodząc przez ciemności otaczające ziemię, ale prowadzeni płomieniem
wiary oświecającym nasze kroki i ożywiani nadzieją znalezienia „wielkiego światła”.
Otwierając nasze serce możemy podziwiać cud tego dziecka – słońca, które rozświetla
horyzont, przychodząc z wysoka.
„Źródło ciemności otaczającej świat ginie
w nocy wszechczasów. Powróćmy myślą do mrocznej chwili, w której popełniono pierwszą
zbrodnię ludzkości, gdy ręka Kaina, zaślepionego nienawiścią zadała śmiertelny cios
bratu Ablowi (Rdz 4,8). W ten sposób bieg dziejów został naznaczony przemocą,
wojnami, nienawiścią, prześladowaniem. Ale Bóg, który złożył swoje nadzieje w człowieku,
stworzonym na Jego obraz i podobieństwo, oczekiwał. Bóg oczekiwał. Czekał tak długo,
że być może w pewnym momencie powinien był zrezygnować. Ale nie mógł zrezygnować,
nie mógł się zaprzeć samego siebie (por. 2 Tm 2, 13). Dlatego nadal cierpliwie
oczekiwał wobec zepsucia ludzi i narodów. Cierpliwość Boga. Jak trudno jest to zrozumieć:
cierpliwość Boga wobec nas” – powiedział Papież.
Franciszek podkreślając tę
cierpliwość Boga przypomniał, że obcy jest Mu gniew i zniecierpliwienie. Jest zawsze
na miejscu, i jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym, czeka, aby dostrzec z
daleka powrót straconego syna.
Papież nawiązał także do proroctwa Izajasza,
które zapowiada wzejście wielkiego światła, które przenika ciemność. Mówi o nim Ewangelia
św. Łukasza, który zapowiada znak: Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”
(Łk 2,12). „Znakiem” jest pokora Boga doprowadzona do skrajności; jest nim
miłość, z jaką w tę noc przyjął On naszą słabość, nasze cierpienia, nasze lęki, nasze
pragnienia i nasze ograniczenia – mówił Ojciec Święty. Bóg patrzy na nas oczyma pełnymi
miłości, akceptuje naszą nędzę i jest zakochany w naszej małości.
„W tę świętą
noc, gdy kontemplujemy dopiero co narodzone i położone w żłobie Dzieciątko Jezus,
jesteśmy pobudzani do refleksji. Jak przyjmujemy czułość Boga? Czy pozwalam, aby On
do mnie dotarł, objął mnie, czy też zabraniam Mu się zbliżyć? «Ależ ja szukam Pana»
– możemy odrzec. Jednak najważniejszą rzeczą nie jest poszukiwanie Go, ale przyzwolenie,
aby to On przybliżył się do mnie, odnalazł mnie i czule przytulił. Samą swoją obecnością
Dzieciątko stawia nam następujące pytanie: czy pozwalam Bogu, aby mnie kochał?” –
pytał Papież?
Franciszek zastanawiał się także, czy jesteśmy w stanie przyjąć
trudne życiowe sytuacje.
„Czy mamy odwagę, by z czułością przyjąć
sytuacje trudne i problemy ludzi stojących wokół nas, czy raczej wolimy rozwiązania
bezosobowe, być może skuteczne, ale pozbawione ciepła Ewangelii? Jak bardzo dzisiejszy
świat potrzebuje czułości! Cierpliwość Boga, bliskość Boga, czułość Boga” – mówił
Papież.
Odpowiedź chrześcijanina nie może być inna od tej, jaką Bóg daje naszej
małości – kontynuował Franciszek. Do życia należy podchodzić z dobrocią, z łagodnością.
Kiedy uświadamiamy sobie, że Bóg jest rozmiłowany w naszej małości, że On sam czyni
się maleńkim, aby lepiej z nami się spotkać, to nie możemy nie otworzyć drzwi naszego
serca i nie prosić Go: „Panie, pomóż mi być takim jak Ty, obdarz mnie łaską czułości
w najtrudniejszych okolicznościach życia, daj mi łaskę bliskości w obliczu każdej
potrzeby, łagodności w każdym konflikcie”.
Franciszek wskazał także na Maryję,
jako tę, która wskazuje nam na Jezusa:
W tę świętą noc kontemplujemy żłóbek:
tam „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką” (Iz 9,1). Widzieli
ją ludzie prości, gotowi do przyjęcia daru Bożego. Natomiast nie widzieli jej ludzie
zarozumiali, pyszni, ustanawiający prawa według swoich osobistych kryteriów, ludzie
przyjmujący postawę zamknięcia. Spójrzmy na żłóbek i módlmy się, prosząc Maryję Pannę:
„O Maryjo, pokaż nam Jezusa!”.
Po Mszy Ojciec Święty przeniósł figurkę Dzieciątka
Jezus spod stóp ołtarza do tradycyjnej stajenki. Towarzyszące mu dzieci z różnych
krajów złożyły tam niesione ze sobą kwiaty.