Ponad 100 mln Hindusów żyje w skrajnej nędzy. W Indiach, mimo postępu ekonomicznego,
stale wzrasta ubóstwo. Skutki biedy najbardziej odczuwa się w wielkich miastach. Kościół
aktywnie angażuje się w organizowanie doraźnych projektów pomocowych oraz długofalowego
wsparcia. „Dzięki zdobyciu choćby podstawowego wykształcenia można mieć nadzieję na
lepsze życie w tym społeczeństwie naznaczonym analfabetyzmem” - mówi pracujący w Bombaju
ks. Rayarala Vijaya Kumar.
„Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że obok
dynamicznego rozwoju ekonomicznego nasz kraj charakteryzuje równie ogromne ubóstwo.
I to jest pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy cudzoziemcom przybywającym do Indii
– podkreśla ks. Kumar. - Bieda widoczna jest na każdym kroku i jest tym bardziej krzycząca,
że z drugiej strony kłuje w oczy niesamowite bogactwo. Są to dwie skrajności nie do
pogodzenia, które jednak u nas koegzystują na każdym kroku. U stóp ekskluzywnych drapaczy
chmur mieszkają ludzie niemający dosłownie nic poza skrawkiem chodnika, na którym
śpią. Żadnego dachu nad głową, dostępu do bieżącej wody, choćby minimalnych warunków
higienicznych. Tak żyją całe rodziny. Widać to szczególnie w miastach, gdzie ludzie
ze wsi przybywają w poszukiwaniu lepszego życia. Znajdują jakąś marną pracę, ale mieszkają
na ulicy, pod mostami czy w slumsach w dramatycznych warunkach. Bogactwo jest w rękach
nielicznych, którzy do pomnażania swego majątku wykorzystują ubogich”.