Franciszek przeciwko redukcjonizmowi antropologicznemu, który odrzuca człowieka
„Odrzucono już dzieci i starców. Teraz odrzuceniu podlega młodzież. Kto będzie następny?!
Czas się zatrzymać!” Tak o skutkach redukcjonizmu antropologicznego, który wpisuje
się we współczesne tendencje cywilizacyjne, mówił Papież podczas spotkania z uczestnikami
watykańskiego seminarium o globalnym dobru wspólnym i gospodarce inkluzywnej. Imprezę
z udziałem ekspertów i przedstawicieli międzynarodowych organizacji zajmujących się
kwestiami społecznymi i ekonomicznymi zorganizowała Papieska Rada „Iustitia et Pax”.
Franciszek zabrał wczoraj głos podczas wspólnego obiadu z uczestnikami seminarium,
wyrażając uznanie dla ich odważnej refleksji nad rzeczywistością tak istotną dla przyszłości
świata i ludzkości.
„Uważam, że współczesna epoka to czas najsilniejszego
redukcjonizmu antropologicznego – powiedział Ojciec Święty. – Z człowiekiem dzieje
się coś podobnego, jak z winem, które staje się grappą, [destylatem]. Przechodzi przez
aparat destylacyjny i już nie jest winem, ale czymś innym. Być może czymś bardziej
użytecznym i gatunkowym, ale nie winem. I tak samo z człowiekiem: przechodzi on przez
swoisty organizacyjny «destylator», by na koniec – i mówię to poważnie – utracić swoje
człowieczeństwo. Staje się narzędziem systemu społecznego, ekonomicznego; systemu,
w którym panoszy się nierównowaga. A gdy człowiek utraci swoje człowieczeństwo, co
nas czeka? I przychodzi to, co potocznym językiem nazywam polityką, socjologią czy
postawą odrzucania. Odrzuca się, to co niepotrzebne, bo człowiek nie stoi już w centrum.
A jeśli człowieka już nie ma w centrum, to jest tam coś innego, a człowiek ma temu
służyć. I stąd pomysł, by ratować człowieka w tym znaczeniu, żeby powrócił do centrum:
do centrum społeczeństwa, myślenia, refleksji. Przenieść człowieka ponownie do centrum...
To piękna praca – i wy ją czynicie. I za to wam dziękuję. By człowiek nie był odrzucany”.