Znękanemu wojną Sudanowi Południowemu zagraża klęska głodu. Coraz większa liczba
ludzi potrzebuje natychmiastowego wsparcia żywnościowego. Najtrudniejsza sytuacja
panuje w diecezji Malakal, obejmującej część stanów Nil Górny, Unity i Jonglei. Tam
właśnie wybuchły na nowo krwawe walki między siłami rządowymi a ugrupowaniami rebelianckimi.
„Sprawa
żywności jest bardzo pilna. Ludzie żyją na krawędzi głodu. Jeśli w tej sytuacji nic
się nie wydarzy, zaczną umierać” – powiedział ks. Roko Taban Mousa. Administrator
apostolski diecezji Malakal podkreślił ponadto, że północno-wschodnia część kraju
jest całkowicie zniszczona. Szacuje się, że żywności potrzebuje natychmiast ok. 100
tys. ludzi.
Ks. Taban Mousa szacuje, że tylko na terenie przez niego administrowanym
w ruinach zniszczonych wojną domów żyje ok. 30 tys. ludzi, z czego połowa w mieście
Bor. Dodaje, że przedmiotem ataków i rabunków różnych walczących grup były także apteki
i placówki pomocy medycznej. Stąd też ludzie nie mają dostępu do niezbędnej pomocy
lekarskiej. Wzmaga się epidemia malarii i biegunki. To najprawdopodobniej wynik tego,
że brakuje wody pitnej, a ludzie spożywają zanieczyszczoną wodę z przepływającego
tamtędy Nilu.