Liban: po odwetowym zamachu na Hezbollah Kościół obawia się otwartej walki między
sunnitami i szyitami
Liban stoi na skraju wojny religijnej, podobnej do tej, jaka wyniszcza Irak i Syrię
– uważa jeden z maronickich biskupów w tym kraju, Mansour Hobeika. W jego przekonaniu
sytuacja jest poważna. Świadczy o tym wczorajszy zamach w jednej z dzielnic Bejrutu,
w pobliżu siedziby Hezbollahu. Zdaniem bp. Hobeiki był to odwet za zamach na jednego
z czołowych polityków sunnickiego nurtu islamu, do którego doszło dokładnie przed
tygodniem. W ten sposób sunnici i szyici będą się w Libanie nawzajem wyniszczać, tak
jak w Iraku czy w Syrii – przewiduje katolicki hierarcha. Jego zdaniem w takiej sytuacji
rozwiązaniem może być dyplomatyczna presja na Iran i Arabię Saudyjską, które są głównymi
mocodawcami dwóch zwalczających się nurtów islamu.
„Jesteśmy bardzo zaniepokojeni
– powiedział Radiu Watykańskiemu libański biskup Hobeika. – Przypuszczamy, że dojdzie
do kolejnych zamachów. Policja nie jest w stanie nad tym zapanować. Nie można kontrolować
wszystkich samochodów. Również my chrześcijanie jesteśmy tym bardzo zaniepokojeni,
choć sami nie mamy z tym konfliktem nic wspólnego. Jest to konflikt między sunnitami
i szyitami. Jako że libańscy szyici aktywnie włączyli się w konflikt Syrii z sunnitami,
w Libanie bojówki szyickie walczą z sunnickimi. Jeśli tak będzie dalej, nikt nie będzie
mógł tego powstrzymać. I to nas niepokoi. Wierzymy jednak, że Stany Zjednoczone i
Europa, którym do tej pory zależało na pokoju w Libanie, zdołają wpłynąć na Iran i
Arabię Saudyjską, które mają wielkie wpływy w Libanie. Za pośrednictwem tych dwóch
krajów można skłonić szyitów i sunnitów do pokoju”.