Osoba ludzka w biblijnej perspektywie – rozmowa z ks. Andrzejem Koprowskim SJ
Księże Dyrektorze, zbliża się Boże Narodzenie. Co roku zadajemy sobie pytanie,
czy gdzieś w zgiełku przygotowań nie gubimy ich istoty?
Święta Bożego Narodzenia
stają się coraz bardziej czasem zakupów, przyjęć, prezentów. Tracą natomiast charakter
spotkania ze Słowem, które stało się ciałem, z Jezusem narodzonym w Betlejem Judzkim,
z tym wszystkim, co to oznacza dla dziejów ludzkości. Stają się elementem folkloru,
zamiast punktem odniesienia do wartości naszego człowieczeństwa, bardziej żywotnego
odnalezienia się we wspólnocie wiary i w jedności z samym Bogiem. W kilku krajach
Europy, zwłaszcza północnej, prawodawstwo naciska, by zupełnie wymazać chrześcijański
charakter tych dni.
Ale czy tak naprawdę, nie tylko zresztą w kontekście
Bożego Narodzenia, mimo tych dziwnych tendencji społecznych, da się zrozumieć naszą
cywilizację bez Chrystusa?
Za kilka miesięcy będziemy uczestniczyli w kanonizacji
Jana Pawła II. Nie kto inny, ale On właśnie w szarzyźnie i braku perspektywy, jakie
przeżywała „Polska socjalizmu realnego”, zelektryzował Polaków, przypominając 2 czerwca
1979 r. w homilii na Placu Zwycięstwa, że „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to
znaczy klucz do zrozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek.
Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej – dodał Papież
– człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć
ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i
ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa”.
Benedykt
XVI zauważał, że kwestie społeczne stały się problemem antropologicznym. Papież Franciszek
przyznaje, że mamy do czynienia z kryzysem ekonomicznym, kryzysem kultury, kryzysem
wiary, ale u podstaw wszystkiego leży to, że osoba ludzka jest zagrożona. Nie są to
uwagi zdawkowe.
Gdzie zatem szukać wskazówek, jak bronić się
przed tym wspomnianym przez Księdza zagrożeniem dla człowieka? Może u źródła, czyli
w Piśmie Świętym?
Biblia koncentruje się na fakcie stworzenia człowieka
jako mężczyzny i jako kobiety, na wzajem się uzupełniających, przeznaczonych
do tego, by być jednością. Istota ludzka, którą Bóg stworzył i stwarza,
to „ADAM” (’adamah = ziemia), „ziemski, uczyniony z ziemi. Ten „ADAM” jest
stworzony z dwóch komplementarnych części – jako mężczyzna i jako kobieta. „Gdy Bóg
stworzył człowieka, na podobieństwo Boga stworzył go; stworzył mężczyznę i niewiastę,
pobłogosławił im i dał im nazwę «ludzie», wtedy gdy ich stworzył” (Rdz 5, 1-2). Ten
fakt wyjaśnia Biblia w Rdz 1, 26-28: „Rzekł Bóg: uczyńmy człowieka na Nasz obraz,
podobnego Nam. (…) Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie
płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”.
Logika
tekstu biblijnego nie jest statyczna, nie opisuje istoty, jak greckie definicje, ale
patrzy z perspektywy egzystencjalnej, „życiowej”: jak zostały stworzone i jak
winny się rozwijać. Bycie „na obraz i podobieństwo” Boga, który jest JEDEN (Dt 6,
4-5), sygnalizuje równą godność i zadanie jedności człowieka-mężczyzny
i człowieka-kobiety, swoiste odniesienie dwojga do siebie, współzależność
w wypełnieniu ludzkiego powołania, jedność między nimi nie tylko jako wynik skłonności
poszczególnych sfer osobowych, ale z konsekwencjami dla wymiaru społecznego: „Dlatego
to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle,
że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24). Rzutuje na wizję życia społecznego i obywatelskiego,
nadając charakter głęboko ludzki tematowi relacji między osobami odmiennych płci,
który nie może być zamknięty w skrajnym indywidualizmie, sprzecznym z naturą osoby.
Jest wyzwaniem dla prawodawstwa sprzyjającego realizacji powołania ludzkiego, a więc
i rodzinie.
Skrajny indywidualizm, działanie sprzeczne z naturą
osoby - czy zatem mówimy o grzechu?
Biblia mówi, że GRZECH człowieka,
to znaczy „brak odniesienia do celu” (chatah) polega na zgodzie na pokusy węża,
który chce w sposób niemal nie zauważony odwrócić celowość stworzenia. Posługuje się
przy tym krótkowzrocznością, ambicją, egocentryzmem człowieka, dając mu poczucie autonomii
wobec ładu zamierzonego przez Stwórcę. Kontekst tego odwrócenia porządku stworzenia
leży u podstaw opisu z Księgi Rodzaju: „Przykazał Pan Bóg człowiekowi: «Z wszelkiego
drzewa tego ogrodu możesz spożywać do woli, ale z drzewa poznania dobra i zła nie
wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz»” (Rdz 2, 16-17). Nie
zmieniaj przeznaczenia rzeczy, nie czyń się anarchicznym władcą, naruszając przymierze
gościnności z Panem. Ten grzech dotyka samego fundamentu „bycia człowiekiem” zamierzonego
przez Stwórcę – bycia mężczyzną i kobietą, stworzonymi dla siebie, postawionymi wobec
zadania, by być dla siebie, w ten sposób zaludniając ziemię i czyniąc ją sobie poddaną,
czyniąc ją ziemią ojczyzną ludzi. Grzech wyraża się i w tym, że „Adam” w toku historii
przywłaszczył sobie wyłączność dominacji, „dał swojej żonie imię Ewa” (Rdz 3,20),
nadając imię – w języku biblijnym „wziął ją w posiadanie”, wypaczając zamysł Stwórcy
(Rdz 5, 2; 11, 4). W miejsce społeczności „osób równoprawnych” (kierowanych przez
parę złożoną z mężczyzny i kobiety) historia ukazała formy patriarchalne, formy uprzedmiotowienia,
wprost zniewolenia, a z czasem i feminizmu, wreszcie ideologie gender niweczące
tożsamość i specyfikę tak mężczyzny, jak i kobiety.
Znamienna jest reakcja
Jezusa w sporze na temat nierozerwalności małżeństwa. Faryzeusze powoływali się na
Mojżesza, który dopuszczał prawo mężczyzny, by dał kobiecie „list rozwodowy i odprawił
ją”. Jezus podkreśla: „Od początku tak nie było” (Mt 19, 4-9). Punktem odniesienia
dla Jezusa jest zamysł Stwórcy, a nie zmienne falowania historii, grzech przenikający
i deformujący struktury społeczne, których przydatność wiąże się z tym, czy są „na
miarę człowieka”.
Jezus ostrzega zatem przed grzechem niszczącym małżeństwo,
struktury społeczne, człowieka, zwłaszcza jego życie. Jak się przed tym we współczesnym
świecie konkretnie bronić?
W świetle Ewangelii i przekazu biblijnego Kościół
usiłuje chronić mechanizmy życia społecznego niezbędne dla realizacji ludzkiego powołania,
dla „spełnienia się człowieka”, też w wymiarze jego wspólnotowości. W tym świetle
trzeba widzieć wielorakie działania Kościoła na rzecz ludzkiego życia. W adhortacji
apostolskiej na zakończenie Roku Wiary, Evangelii gaudium, Papież Franciszek
wylicza zagrożenia i silne dziś tendencje pozbawiające ludzkiej godności i ustanawiające
prawa, by nikt nie mógł temu przeszkodzić.
„Aby lekceważąco ośmieszyć podejmowaną
przez Kościół obronę życia nienarodzonych, często przedstawia się jego postawę jako
coś ideologicznego, obskuranckiego i konserwatywnego. A przecież obrona rodzącego
się życia jest ściśle związana z obroną jakiegokolwiek prawa człowieka. Zakłada ona
przekonanie, że każda ludzka istota jest zawsze święta i nienaruszalna w jakiejkolwiek
sytuacji i w każdej fazie swego rozwoju. Jest celem samym w sobie i nigdy nie jest
środkiem do rozwiązywania innych trudności” (EG 213).
Społeczeństwo obywatelskie
nie może się ograniczyć do produkcji i konsumpcji, do walki o władzę i posiadanie.
Wzrastająca liczba „unieważnień małżeństwa sakramentalnego” w oparciu o stwierdzenie,
że było ono zawarte bez uwzględnienia koniecznych dla ważności sakramentu warunków,
zmusza do refleksji. Wskazuje, że w kulturze społecznej, też w praktyce duszpasterskiej,
nie uwzględniało się dostatecznie treści przekazu biblijnego dotyczącego misterium
„bycia mężczyzną” i „bycia kobietą” w całej ich godności i wzajemnym odniesieniu do
siebie, stworzonych na obraz i na podobieństwo Boga, stworzonych jako współodpowiedzialny
i uzupełniający się wyraz jednej „osoby ludzkiej”.
Wróćmy jednak do zbliżających
się świąt, a zatem szczególnego wezwania do kontemplacji tajemnicy Wcielenia.
Jesus przychodzi na świat w rodzinie. Jak zatem, w perspektywie biblijnej,
zwłaszcza perspektywie Ewangelii, rozważać istotę rodziny i małżeństwa, wpisaną
wten ważny etap zbawczego działania Boga?
Perspektywa Księgi
Rodzaju jest jasna i wymagająca. Nowy Testament otwiera na wydarzenie Wcielenia, na
rzeczywistość Słowa, stwórczego, ale i zbawczego. Na rzeczywistość ukazaną poprzez
krzyż Jezusa i moc zmartwychwstania, aż po wspólnotę w domu Ojca.
Wejście
na drogę Ewangelii Jezusa wprowadza we wspólnotę wierzących. Rodzina pozostaje jednością
tak ścisłą, że małżonkowie stają się jednym ciałem (Rdz 2,24), ale też otwiera się
ona na innych, na wielką społeczność ludów i narodów, w której wszyscy jesteśmy braćmi
i siostrami, mocni – jak mówi Ewangelista Jan – mocą „Ducha, który daje życie” (J
6, 63).
Siłą Kościoła w kulturze współczesnej jest przywrócenie właściwej
perspektywy tożsamości osoby ludzkiej, równej godności „mężczyzny” i „kobiety”, współzależnych
i ukierunkowanych wzajemnie na siebie, w kontekście przymierza Boga z ludzkością w
Jezusie Chrystusie.
Kryzys kulturowy, który dziesiątkuje rodzinę, uświadamia
– także zaangażowanym w „przygotowanie do małżeństwa” – godność każdej osoby ludzkiej,
jej „kobiecości” i „męskości” jako fundamentu wzajemnej jedności, miłości i odpowiedzialności.
Uświadamia też znaczenie odpowiedzialności jednych za drugich, rodziców za dzieci
i dzieci za rodziców, ale też i za inne dzieci pozbawione ciepła rodzinnego ojca i
matki. Przypomina, że poprzez fakt stworzenia ziemia przekształciła się z chaosu w
kosmos. Byłoby dobrze, gdyby kulturowy nieład nie cofał świata w stronę chaosu bez
przyszłości. Kiedy mężczyzna i kobieta z dwojga stają się w rodzinie JEDNYM, w całej
swej komplementarności, przełamują groźbę bylejakości, niosą dobro właściwe stworzonym
na obraz i podobieństwo Boga, stają się bramą wejściową całego procesu socjalizacji
życia świata jako ojczyzny ludzi.