Rimini: 800 tys. uczestników na Mityngu Przyjaźni Narodów
W Rimini we Włoszech zakończył się międzynarodowy Mityng Przyjaźni Narodów. Pomimo
kryzysu cieszy się on niezmienną popularnością. Przez hale targowe przeszło około
800 tysięcy osób, a w konferencjach i innych stu spotkaniach uczestniczyło kilkadziesiąt
tysięcy. Akredytowanych było 800 dziennikarzy. W sumie uczestnicy mityngu pochodzili
z 80-ciu krajów. Nie zabrakło licznych w tym roku polityków różnych opcji. Był premier
Włoch Gianni Letta i kilku ministrów jego rządu.
To, co zawsze uderza w Mytingu
to obecność dużej liczby rodzin z dziećmi i liczna obecność osób niepełnosprawnych.
Żadne inne masowe spotkanie nie gromadzi ich tak wiele. Dzieci nie tylko ganiają w
poszukiwaniu gadżedów, ale mają do dyspozycji wspaniale urządzone pola zabaw i gier
sportowych. Jeden z zaproszonych gości, który uczestniczył w Mityngu po raz pierwszy
ze zdziwieniem zauważył, że nigdy w takiej masie nie widział ludzi tak spokojnych,
nie kłótliwych, życzliwie nastawionych do innych, stojąc np. w długich kolejkach do
barów czy targowych retauracji w godzinach szczytu.
Jeśli chodzi o stronę
ideową to obok wykwalikowanych 300 mówców uderzały jak zwykle świadectwa, tym razem
odnoszące się do podstawowych spraw człowieka. Dużo miejsca zajął problem naruszania
wolności religijnej. Podkreślono wzmożone prześladowanie ludzi wierzących w świecie,
a szczególnie chrześcijan. Nawet w Unii Europejskiej podpalane są kościoły. Zdarzyło
się to w tym roku we Francji, Anglii, w Niemczech i Hiszpanii. Jedenaście krajów starego
kontynentu, w tym Polska, ogranicza możliwość korzystania ze sprzeciwu sumienia, wbrew
temu, co gwarantuje Karta Podstawowych Praw Unii Europejskiej.
Jeśli chodzi
o wspomniane świadectwa, warto przytoczyć te najbardziej wzruszające i wstrząsające.
Włoski lekarz i pacjent, Mario Melazzini, chory na stwardnienie zanikowe boczne mówił,
jak można być w chorobie szczęśliwym i o potrzebie obalenia barier kuluturowych,
które utożsamiają osoby niepełnosprawne z kosztami, a nie z zasobami do wykorzystania.
Kambodżańska filozof Claire Ly, ofiara prześladowań czerwonych Kmerów, w czasie których
staciła męża, ojca i dwóch braci, a sama spędziła dwa lata w obozie reedukacyjnym
ze swoim drugim dzieckiem urodzonym już w niewoli, przedstawiła swoją drogę przejścia
z buddyzmu do katolicyzmu. Jak z logiki buddyjskiej każącej nienawidzić Boga ludzi
Zachodu, bo marksizm wywodził się przecież z Europy, przeszła do odkrycia miłosierdzia
poprzez encyklikę Jana Pawła II. Była już wtedy uchodźcą politycznym we Francji.
Ksiądz,
Wladimir Worobiew, rektor prawosławnego uniwersytetu w Moskwie, mówił o roli małej
trzódki księży i minichów prawsławnych, męczenników, których wiara ustrzegła Rosję
przed całkowitą apostazją.
Przyszły, 35-ty Meeting odbędzie się pod hasłem:
Ku peryferiom świata i egzystencji. Człowiek nie jest zdany na pastwę losu.