2013-06-24 17:26:26

Papież na porannej Mszy: Jan Chrzciciel niósł światło, sam nim nie będąc


Podobnie jak Jan Chrzciciel, również Kościół jest wezwany do głoszenia Słowa Bożego aż po męczeństwo. Przypomniał o tym podczas porannej Mszy w kaplicy Domu św. Marty Papież Franciszek. W liturgii z uroczystości Narodzenia św. Jana Chrzciciela wzięli udział pracownicy Papieskiej Rady Kultury oraz Papieskiej Komisji Archeologii Sakralnej.

Jak zaznaczył w homilii Ojciec Święty, postać Jana Chrzciciela nie zawsze jest łatwa do zrozumienia. Z jednej strony jest on niewątpliwie prorokiem, postacią wybitną, która jednak z drugiej strony kończy marnie. Jan sam siebie definiuje jako „głos na pustyni”, jednak, jak stwierdził Papież, jest to „głos bez słowa, bo Słowem nie jest on, lecz Ktoś inny”. Istotą tajemnicy Jana było to, że „nigdy nie przywłaszczył sobie Słowa”, a pozostał „tym, który je wskazuje”.

Franciszek dodał, że jest rzeczą charakterystyczną, iż Kościół wybrał na tę uroczystość jeden z najdłuższych dni w roku. Jan był bowiem „rzeczywiście człowiekiem światła; niósł to światło, sam nim nie będąc”. Był jak Księżyc, który odbija światło Słońca. A gdy pojawił się Jezus, Jan zaczął się umniejszać, zachodzić.

„Jan wydaje się być niczym. Takie jest jego powołanie: unicestwić się. I gdy rozważamy dziś życie tego człowieka, tak wielkiego i mocnego, że wszyscy myśleli, iż jest Mesjaszem, widzimy, jak to życie ulega zniszczeniu aż po mrok więzienia i rozważamy wielką tajemnicę. Nie wiemy, jak wyglądały ostatnie dni Jana. Wiemy jedynie, że został zabity, a jego głowa powędrowała na tacy jako wielki prezent od pewnej tancerki dla pewnej cudzołożnicy. Myślę, że niżej już nie można było zejść, unicestwić się. I taki był koniec Jana” – powiedział Franciszek.

Papież przypomniał, że w więzieniu Jana nachodziły wątpliwości i trwogi, o czym świadczy wysłanie do Jezusa uczniów z pytaniem: „Czy jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”. „To każe mi wiele myśleć o Kościele” – dodał Franciszek.

„Kościół istnieje, by głosić, by być głosem Słowa, swego Oblubieńca, który jest Słowem. I Kościół istnieje, by głosić to Słowo aż po męczeństwo. A dokładnie, po męczeństwo z ręki pysznych, najbardziej pysznych na świecie. Jan mógł czuć się kimś ważnym, mógł coś powiedzieć od siebie: „Ja sądzę, że...”. Nie, nigdy! Tylko wskazywał, był głosem, a nie Słowem. To jest tajemnica Jana. Czemu Jan jest świętym i nie zgrzeszył? Bo nigdy nie brał jakiejś prawdy za swoją własność. Nie chciał stać się ideologiem. Człowiek, który wyrzekł się siebie po to, by Słowo mogło wzrastać. A my jako Kościół możemy dziś prosić o łaskę, byśmy nie stali się Kościołem zideologizowanym...” – powiedział Papież.

Ojciec Święty zaznaczył, że również Kościół powinien słuchać Jezusowego Słowa i stawać się głosem, szerzyć je z odwagą. W ten sposób bez ideologii mógłby przeżywać swoje mysterium lunae, czyli tajemnicę świecenia odbitym światłem swego Oblubieńca, niczego nie uważając za swoje, a służąc misji Słowa.

tc/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.