Prymas Czech stanął w obronie Instytutu Badania Reżimów Totalitarnych, odpowiednika
polskiego IPN. Podlega on senatowi, a w tym większość mają dziś ugrupowania lewicowe.
Postanowiły one zablokować i przeorientować działalność Instytutu. Kard. Dominik Duka
ostro zaprotestował. Goszcząc wczoraj na falach Czeskiego Radia, zauważył sarkastycznie,
że jeśli akcja lewicy się powiedzie, czescy naukowcy znów będą podróżować na Wschód,
tym razem do Chin czy Korei Północnej, by tam uczyć się poprawnych wzorców.
„Jeśli
się nie mylę, na początku istniał urząd, którego zadaniem było ściganie zbrodni komunizmu
– stwierdził metropolita praski. – Minęło kilka lat, a czeski wymiar sprawiedliwości
doszedł do wniosku, że żadnych zbrodni nie było, a jeśli nawet, to nie da się ich
ścigać. Stąd nowa, poprawna nazwa: Instytut Badania Reżimów Totalitarnych. Teraz jednak
dowiadujemy się od nowych członków rady Instytutu, że nie było też totalitaryzmu.
Jeśli tak dalej pójdzie, to niebawem będzie trzeba zaproponować nową nazwę, choćby
taką: Instytut Badania Pomyślnego Budowania Społeczeństwa Humanitarnego w Ludowej
Demokracji i Realnym Socjalizmie. A korzystając z archiwów instytutu będzie można
wykazać, że to jedynie zacietrzewieni antykomuniści starali się to wielkie dzieło
oczernić i uznać za zbrodnicze”.
Felieton kard. Duki w Czeskim Radiu to nie
pierwsze jego wystąpienie na ten temat. Już w ubiegłym tygodniu wydał on oświadczenie,
w którym sprzeciwił się ingerencjom w działalność Instytutu. Zaznaczył jednak, że
czyni to nie jako prymas Czech, lecz jako syn ofiary komunizmu i były więzień. Przypomnijmy,
że kard. Duka spędził w więzieniu 1,5 roku. Tam właśnie zaprzyjaźnił się z przyszłym
prezydentem Czech Václavem Havlem.