W wyniku ataków na mieszkańców wiosek w okolicach nigeryjskiego miasta Jos od Wielkiej
Środy zginęło około 60 osób. Są to oficjalne statystyki podane przez tamtejsze władze,
które w Wielką Sobotę zaapelowały o pokój.
Do konfliktów dochodzi głównie między
muzułmańskimi pasterzami a chrześcijańskimi rolnikami, którzy walczą o kontrolę nad
żyznymi ziemiami środkowej Nigerii. Według rzecznika wojska Jude Akpa do ostatnich
zamieszek doszło piątkowej nocy. Muzułmańscy pasterze Fulani zaatakowali też wioski
Mangor i Matog w regionie Bokkos, zabijając 20 osób, w tym trzech wysłanych na miejsce
policjantów. Do podobnego incydentu doszło w wiosce Ratas. Napastnicy uderzyli nocą,
gdy większość mieszkańców spała. Zastrzelili dziewięć osób. Świadkowie twierdzą, że
ostrzał trwał prawie dwie godziny, zanim atak został odparty. Również w stanie Plateau
zginęły 22 osoby. Rzecznik armii zastrzega, że podawane liczby zabitych nie są ostateczne,
bo ciągle trwa ich weryfikowanie.
„Pojawili się w wiosce wieczorem. Byli uzbrojeni
i szybko zajęli nasze domy. Musieliśmy uciekać, by ratować życie. Niektórzy spośród
nas zostali zastrzeleni. Mnie też próbowali zabić, ale Bóg mnie ocalił. To cud, że
nadal żyję – powiedział nigeryjskiej agencji informacyjnej Majau Yohanna, jeden z
rannych w Plateau.
W środkowej Nigerii często dochodzi do konfliktów, bo styka
się tam muzułmańska północ kraju z chrześcijańskim południem. Są to ziemie atrakcyjne
dla rolników i hodowców, co także bywa podłożem konfliktów. Mimo zapewnień władz o
staraniach zapanowania nad sytuacją w tej części kraju, niewyjaśnione zabójstwa nadal
są tam plagą.