Ex Oriente Lux: o Etiopii w "Dziejach" Herodota odc. 44
Słuchaj:
Przyrzekłem
w poprzednim odcinku relację z tego, co o Etiopii wiedział i co napisał ojciec wszelkiej
historiografii, Herodot z Halikarnasu (485-427 przed Chr.). Żył on w V wieku przed
Chrystusem, i to jeszcze przed Platonem, który miał zaledwie dwa lata, gdy Herodot
już opuszczał ten świat, przeprawiając się przez rzekę Styks łodzią Charonową do krainy
bogów podziemia, w których chyba jeszcze szczerze wierzył, chociaż odebrał im przemożną
moc władania naszym światem i jego historią. Bo dzieje spisane przez Herodota mają
być kroniką czynów ludzkich, a nie jedynie mitycznym polem bitwy, na którym dokazują
kapryśni bogowie. To zapis tego, czego autor sam się dowiedział; już nie tego, co
podpowiada poetycka fantazja. Stąd Herodotowe "Dzieje" były zawsze lekturą klasyczną
i całkiem obowiązkową dla wszystkich miłośników historii. Oprócz zapisów historycznych
w dziewięciu księgach Herodota znajdujemy wiele informacji o świecie widzianym z perspektywy
Morza Egejskiego. Mówią one jednak także o nawet najdalszych krainach i o ich osobliwych
władcach. O Etiopii czytamy najwięcej w księdze drugiej i trzeciej jego "Dziejów".
Etiopią
dla Herodota jest wszystko, co się znajduje poza Egiptem i za Pustynią Libijską; wszystko,
co sięga aż hen do morza nazywanego również Libijskim. Punktem granicznym jest Elefantyna,
słynna wyspa na Nilu. "W okolicy powyżej Elefantyny mieszkają już Etiopowie - pisze
Herodot (przekł. S. Hammer, ks. 2, p. 131) - jak również na jednej połowie wyspy,
a na drugiej jej połowie Egipcjanie. Przylega do tej wyspy wielkie jezioro, dokoła
którego mieszkają koczujący Etiopowie. Przepłynąwszy je statkiem, przybędziesz znów
do łożyska Nilu, który wpada do tego jeziora. Potem wysiadasz i wzdłuż rzeki odbywasz
lądem podróż przez czterdzieści dni; ostre bowiem skały wystają z Nilu i liczne są
tam rafy podwodne, które uniemożliwiają żeglugę. Skoro w czterdziestu dniach przewędrujesz
tę okolicę, wsiadasz znowu na inny statek i żeglujesz przez dwanaście dni, a następnie
przybywasz do wielkiego miasta, które zwie się Meroe. To miasto ma być metropolią
wszystkich Etiopów".
Oj, daleko ta nasza Etiopia, i rzeczywiście całkiem prawie
niedostępna. Mimo to opowiada dalej Herodot o wojnach, jakie z Egipcjanami dawno temu
toczyli Etiopowie, i że jest wśród nich także lud zwany Długowiecznymi. Mieszkają
oni gdzieś nad południowym Morzem Libijskim. W VI wieku przed Chrystusem tych to Etiopów
chciał podbić król perski Kambizes, syn i następca Cyrusa. Najpierw wysłał jednak
do nich tak zwanych Ichtyofagów z Elefantyny na przeszpiegi, mężów rosłych, pięknych
i znających język etiopski. Polecił im pójść z darami: z szatą purpurową, złotymi
naszyjnikami, z balsamem drogocennym, no i z beczułką wina: "Otóż gdy Ichtyofagowie
przybyli do nich - pisze nasz Herodot (ks. 3, s. 128) - oddali podarunki ich królowi
i tak rzekli: «Kambizes, król Persów, chcąc zostać twoim przyjacielem na prawach gościnności,
wysłał nas z rozkazem, żeby się z tobą porozumieć, i ofiaruje ci te dary, których
posiadanie także jego samego najbardziej cieszy». Etiop zmiarkowawszy, że przybyli
jako szpiedzy, tak do nich przemówił: «Ani król Persów nie wysłał was z tymi darami
dlatego, że wysoko sobie ceniłby przyjaźń ze mną, ani wy nie mówicie prawdy (przybyliście
bowiem na wywiad w moim państwie), ani też nie jest on sprawiedliwym mężem. Gdyby
bowiem był sprawiedliwy, ani by nie pożądał innego kraju oprócz własnego, ani nie
wtrącałby do niewoli ludzi, którzy mu żadnej nie wyrządzili krzywdy. Teraz zaś oddajcie
mu ten łuk i to mu powiedzcie: król Etiopów radzi królowi Persów, ażeby dopiero wtedy
z przeważającymi siłami wyruszył w pole przeciw Etiopom Długowiecznym, gdy Persowie
tak oto łatwo zdołają napinać tej wielkości łuki; na razie zaś niech będzie wdzięczny
bogom, że synom Etiopów nie podsuwają myśli, aby inny kraj przyłączyli do własnego»".
Na
te słowa król etiopski napiął potężny łuk wojenny i wręczył go przybyszom. Później
opisuje Herodot, jak to król etiopski oglądał podarki, jak dziwił się purpurze, że
farbowana, jak wzgardził złotem, bo sam go wiele więcej posiadał, jak docenił jednak
wino, bo przecież wszystkim smakuje. Potem oprowadzał szpiegów, pokazując im potęgę
swego kraju, jego bogactwa i siłę ludzi, którzy mieli dożywać swobodnie nawet lat
stu dwudziestu. A kiedy szpiedzy wrócili do Kambizesa i gdy mu kraj Etiopów opisali,
ten wpadł w gniew i natychmiast rozkazał wyruszyć na wojnę, całkiem bez przygotowania.
Jednak już w połowie drogi przez Pustynię Egipską wojsko perskie wyczerpało zapasy,
tak że musieli zjadać własne zwierzęta pociągowe, potem próbowali żywić się korzonkami,
a wreszcie zaczęło się ludożerstwo. Strach o tym opowiadać, więc kto chce znać szczegóły,
niech sam poczyta w księdze trzeciej u Herodota. Przeraził się tym i król Kambizes,
więc żeby wzajemnie do końca się nie pożarli, zaniechał wyprawy przeciw Etiopom, zawrócił
z drogi i upokorzony wrócił do domu. Taki był los wyprawy Kambizesa przeciw Etiopom
(por. s. 214). I nie to chyba ważne, czy wszystko wyglądało dosłownie tak jak Herodot
opisał i czy rzeczywiście chodziło o tę samą krainę, którą i my dziś nazywamy Etiopią.
Ważne, że Herodota czytali wszyscy, już nawet w starożytności, i że przez długie wieki
jego opowieści kształtowały wyobraźnię Greków i Rzymian, i wszystkich późniejszych
ludów i narodów. Etiopia na długo pozostała znakiem odległej i tajemniczej potęgi,
ziemią ludzi bogatych, dumnych i niezłomnych, krainą prawie mityczną, budząca respekt
i fantazję. A o tym, jak ją przedstawiano po Herodocie, usłyszymy w kolejnej audycji.