2013-02-03 14:52:18

Ex Oriente Lux: o Etiopii w "Dziejach" Herodota odc. 44


Słuchaj: RealAudioMP3

Przyrzekłem w poprzednim odcinku relację z tego, co o Etiopii wiedział i co napisał ojciec wszelkiej historiografii, Herodot z Halikarnasu (485-427 przed Chr.). Żył on w V wieku przed Chrystusem, i to jeszcze przed Platonem, który miał zaledwie dwa lata, gdy Herodot już opuszczał ten świat, przeprawiając się przez rzekę Styks łodzią Charonową do krainy bogów podziemia, w których chyba jeszcze szczerze wierzył, chociaż odebrał im przemożną moc władania naszym światem i jego historią. Bo dzieje spisane przez Herodota mają być kroniką czynów ludzkich, a nie jedynie mitycznym polem bitwy, na którym dokazują kapryśni bogowie. To zapis tego, czego autor sam się dowiedział; już nie tego, co podpowiada poetycka fantazja. Stąd Herodotowe "Dzieje" były zawsze lekturą klasyczną i całkiem obowiązkową dla wszystkich miłośników historii. Oprócz zapisów historycznych w dziewięciu księgach Herodota znajdujemy wiele informacji o świecie widzianym z perspektywy Morza Egejskiego. Mówią one jednak także o nawet najdalszych krainach i o ich osobliwych władcach. O Etiopii czytamy najwięcej w księdze drugiej i trzeciej jego "Dziejów".

Etiopią dla Herodota jest wszystko, co się znajduje poza Egiptem i za Pustynią Libijską; wszystko, co sięga aż hen do morza nazywanego również Libijskim. Punktem granicznym jest Elefantyna, słynna wyspa na Nilu. "W okolicy powyżej Elefantyny mieszkają już Etiopowie - pisze Herodot (przekł. S. Hammer, ks. 2, p. 131) - jak również na jednej połowie wyspy, a na drugiej jej połowie Egipcjanie. Przylega do tej wyspy wielkie jezioro, dokoła którego mieszkają koczujący Etiopowie. Przepłynąwszy je statkiem, przybędziesz znów do łożyska Nilu, który wpada do tego jeziora. Potem wysiadasz i wzdłuż rzeki odbywasz lądem podróż przez czterdzieści dni; ostre bowiem skały wystają z Nilu i liczne są tam rafy podwodne, które uniemożliwiają żeglugę. Skoro w czterdziestu dniach przewędrujesz tę okolicę, wsiadasz znowu na inny statek i żeglujesz przez dwanaście dni, a następnie przybywasz do wielkiego miasta, które zwie się Meroe. To miasto ma być metropolią wszystkich Etiopów".

Oj, daleko ta nasza Etiopia, i rzeczywiście całkiem prawie niedostępna. Mimo to opowiada dalej Herodot o wojnach, jakie z Egipcjanami dawno temu toczyli Etiopowie, i że jest wśród nich także lud zwany Długowiecznymi. Mieszkają oni gdzieś nad południowym Morzem Libijskim. W VI wieku przed Chrystusem tych to Etiopów chciał podbić król perski Kambizes, syn i następca Cyrusa. Najpierw wysłał jednak do nich tak zwanych Ichtyofagów z Elefantyny na przeszpiegi, mężów rosłych, pięknych i znających język etiopski. Polecił im pójść z darami: z szatą purpurową, złotymi naszyjnikami, z balsamem drogocennym, no i z beczułką wina: "Otóż gdy Ichtyofagowie przybyli do nich - pisze nasz Herodot (ks. 3, s. 128) - oddali podarunki ich królowi i tak rzekli: «Kambizes, król Persów, chcąc zostać twoim przyjacielem na prawach gościnności, wysłał nas z rozkazem, żeby się z tobą porozumieć, i ofiaruje ci te dary, których posiadanie także jego samego najbardziej cieszy». Etiop zmiarkowawszy, że przybyli jako szpiedzy, tak do nich przemówił: «Ani król Persów nie wysłał was z tymi darami dlatego, że wysoko sobie ceniłby przyjaźń ze mną, ani wy nie mówicie prawdy (przybyliście bowiem na wywiad w moim państwie), ani też nie jest on sprawiedliwym mężem. Gdyby bowiem był sprawiedliwy, ani by nie pożądał innego kraju oprócz własnego, ani nie wtrącałby do niewoli ludzi, którzy mu żadnej nie wyrządzili krzywdy. Teraz zaś oddajcie mu ten łuk i to mu powiedzcie: król Etiopów radzi królowi Persów, ażeby dopiero wtedy z przeważającymi siłami wyruszył w pole przeciw Etiopom Długowiecznym, gdy Persowie tak oto łatwo zdołają napinać tej wielkości łuki; na razie zaś niech będzie wdzięczny bogom, że synom Etiopów nie podsuwają myśli, aby inny kraj przyłączyli do własnego»".

Na te słowa król etiopski napiął potężny łuk wojenny i wręczył go przybyszom. Później opisuje Herodot, jak to król etiopski oglądał podarki, jak dziwił się purpurze, że farbowana, jak wzgardził złotem, bo sam go wiele więcej posiadał, jak docenił jednak wino, bo przecież wszystkim smakuje. Potem oprowadzał szpiegów, pokazując im potęgę swego kraju, jego bogactwa i siłę ludzi, którzy mieli dożywać swobodnie nawet lat stu dwudziestu. A kiedy szpiedzy wrócili do Kambizesa i gdy mu kraj Etiopów opisali, ten wpadł w gniew i natychmiast rozkazał wyruszyć na wojnę, całkiem bez przygotowania. Jednak już w połowie drogi przez Pustynię Egipską wojsko perskie wyczerpało zapasy, tak że musieli zjadać własne zwierzęta pociągowe, potem próbowali żywić się korzonkami, a wreszcie zaczęło się ludożerstwo. Strach o tym opowiadać, więc kto chce znać szczegóły, niech sam poczyta w księdze trzeciej u Herodota. Przeraził się tym i król Kambizes, więc żeby wzajemnie do końca się nie pożarli, zaniechał wyprawy przeciw Etiopom, zawrócił z drogi i upokorzony wrócił do domu. Taki był los wyprawy Kambizesa przeciw Etiopom (por. s. 214). I nie to chyba ważne, czy wszystko wyglądało dosłownie tak jak Herodot opisał i czy rzeczywiście chodziło o tę samą krainę, którą i my dziś nazywamy Etiopią. Ważne, że Herodota czytali wszyscy, już nawet w starożytności, i że przez długie wieki jego opowieści kształtowały wyobraźnię Greków i Rzymian, i wszystkich późniejszych ludów i narodów. Etiopia na długo pozostała znakiem odległej i tajemniczej potęgi, ziemią ludzi bogatych, dumnych i niezłomnych, krainą prawie mityczną, budząca respekt i fantazję. A o tym, jak ją przedstawiano po Herodocie, usłyszymy w kolejnej audycji.

ks. Rafał Zarzeczny SJ







All the contents on this site are copyrighted ©.