2012-12-21 17:56:03

Bioetyczny labirynt: karmienie piersią


Słuchaj: RealAudioMP3

Jedną z najpiękniejszych scen, jakie czasem zdarza mi się widzieć, jest matka karmiąca piersią swoje dziecko. Odczytuję w nich za każdym razem obraz miłości matki, która oddaje własne życie, ale też obraz ufnego powierzenia się dziecka, które do swojej matki lgnie i tuli się w poszukiwaniu pokarmu i ciepła... Dziecko jest bezbronne, ale odnajduje przy swojej mamie poczucie bezpieczeństwa, dając mu jednocześnie szansę poznawania świata.

W ciągu ostatniego półwiecza karmienie piersią z trudem przebijało się przez agresywny marketing modyfikowanego mleka. Swoją drogą, jest rzeczą zdumiewającą, że jakkolwiek nie mamy wątpliwości, że cielątko powinno ssać mleko krowy, źrebię – klaczy, a szczenię – suczki, o tyle pojawiają się one w odniesieniu do pokarmu ludzkiej matki wobec jej dziecka. Zwierzęta ssą tak długo, jak im dyktuje instynkt, ale w stosunku do ludzi to samo prawidło zdaje się nie obowiązywać. Zaiste – dziwne. Tym dziwniejsze, że postęp wiedzy medycznej dawno powinien otworzyć oczy na bogactwo, jakie może stać się udziałem dziecka, jeżeli pozwoli mu się korzystać w nieskrępowany sposób z mleka matki.

Procesy laktacyjne rozpoczynają się u oczekującej narodzin dziecka kobiety już około 16 tygodnia jego życia. Gdy dziecko się rodzi, pierś jest gotowa, by dostarczyć mu pokarm, jakiego potrzebuje. I dostarcza: białka, witaminy A, mikroelementów... Dostarcza także immunoglobuliny A, której organizm dziecka jeszcze nie produkuje, zabezpieczając młodego człowieka immunologicznie przeciw wszystkim patogenom, z jakimi spotkała się matka. Ten pierwszy pokarm, nazywany z racji swojego koloru „siarą”, jest dziecku potrzebny także dlatego, by pomóc mu usunąć z przewodu pokarmowego smółkę i zapobiec rozwinięciu się żółtaczki fizjologicznej w niefizjologiczną. Dziecko nie zjada siary dużo, ale zjeść dużo nie musi (trzeba pamiętać, że przecież nie jest jeszcze nawykłe do jedzenia, choć odruch ssania jest w nim obecny na długo przed narodzinami). Po dwóch, najdalej trzech dniach skład mleka matki ulega zmianie, wzbogacając się w substancje odżywcze, konieczne do rozwoju malucha.

Zmienność składu mleka jest zresztą jednym z najciekawszych zjawisk związanych z laktacją. Dziecko zmieniając porę dnia, sposób i długość ssania informuje matkę, czego potrzebuje. Wbrew bowiem obiegowej opinii, pierś nie jest zbiornikiem na mleko, ale fabryką dostosowującą się do potrzeb klienta. I cokolwiek by o owym kliencie powiedzieć – umie on o siebie zadbać.

Problem w tym, że jego troska o siebie odbierana bywa jako poważny kłopot. Młody człowiek potrafi niekiedy z dużą natarczywością dopominać się o swoje prawa. I w konsekwencji nie ma wówczas spokojnej nocy, trudno jest wygospodarować dłuższą chwilę, by coś zrobić w domu. Małe dziecko potrafi być bardzo absorbujące, odbierając poczucie kontroli nad sytuacją. Dla kogoś, kto przywykł do kontroli, jest to sytuacja trudna. Dlatego niejedna matka nie potrafi się podporządkować zasadzie, że o czasie karmienia decyduje młody człowiek, a nie ona. Niejedna mama z dużą nieufnością podchodzi do kwestii ilości zjedzonego przez malucha mleka. Niektóre gotowe są wręcz ważyć dziecko przed i po karmieniu. Odnosząc się do tych niepokojów, prof. Władysław Fijałkowski powiedział: „Gdyby to, ile ma zjeść dziecko, było naprawdę ważną informacją, pierś byłaby przezroczysta i opatrzona miarką”.

To, czy dziecko je wystarczająco, widać nade wszystko po przyroście masy ciała, choć od razu trzeba powiedzieć, że karmiony piersią maluch rośnie inaczej, niż żywiony mlekiem zmodyfikowanym jego rówieśnik. Bywa zatem, że sprawdzając tempo wzrostu dziecka wedle siatek centylowych odnoszących się do mleka modyfikowanego, lekarze stwierdzają jego niedożywienie i nakazują dokarmianie.
Prawdę mówiąc, jest to niedźwiedzia przysługa, bo wprowadzenie dodatkowego pokarmu powoduje, że dziecko zaczyna się domagać mniejszej ilości mleka od matki, a pierś – otrzymawszy taki komunikat – zaczyna go mniej produkować. Późniejsze komplikacje są zatem efektem niepotrzebnej, wynikającej z nieuzasdnionego lęku, interwencji. Ten lęk mógłby zniknąć, gdyby poznać i zrozumieć procesy fizjologiczne związane z laktacją.

Karmienie piersią przynosi wiele pozytywnych efektów. Młody człowiek nie tylko może zjeść i napić się najbezpieczniejszego, najlepiej przyswajalnego pożywienia, ale także jest zabezpieczony przed przekarmieniem. Otrzymując od matki przeciwciała na znane jej drobnoustroje, stopniowo aktywuje swój własny system odpornościowy. Jednocześnie proces ssania wspiera proces kształtowania zgryzu i pracy języka. Dialog między matką i dzieckiem, jaki rozgrywa się przy okazji karmienia, buduje w nim poczucie bezpieczeństwa, co będzie przynosiło owoce w przyszłości w postaci większej pewności siebie.

Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by dziecko było karmione wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy po urodzeniu, i by poszerzając jego dietę, nie przerywać karmienia piersią przynajmniej do ukończenia pierwszego roku od narodzin. Wydaje się, że zalecenie to należy traktować jako swoisty program minimum, a jednocześnie jako pewien wzorzec, który jednakże podlegałby modyfikacji w zależności od konkretnego dziecka i jego potrzeb. Zdarza się bowiem, że dziecko nie jest zainteresowane poszerzeniem swojej diety poza matczyne mleko przez rok, albo i dłużej, a bywa, że samo szuka nowości jeszcze przed wspomnianym szóstym miesiącem. Są dzieci, które tracą w ogóle chęć korzystania z mleka matki po kilku miesiącach, podczas gdy inne domagają się piersi nawet w wieku 3 lat od narodzin lub dłużej. Każdy człowiek jest inny i stąd potrzeby każdego dziecka są nieco odmienne. Warto się w nie wsłuchać, by – jeśli to tylko możliwe – pomóc młodemu człowiekowi na bezpieczny wzrost i rozwój.

ks. Piotr Kieniewicz MIC







All the contents on this site are copyrighted ©.