Ex Oriente Lux: O kongresie etiopistycznym w Dire Daua odc. 37
Słuchaj:
Obiecałem w
poprzednim odcinku, że opowiem o powodach, dla których znów wybrałem się w podróż
do Etiopii. Otóż raz na cztery lata mniej więcej odbywa się Międzynarodowa Konferencja
Studiów Etiopistycznych. Po raz pierwszy kongres taki miał miejsce w Rzymie w 1959
roku, a jego inicjatorem był profesor Enrico Cerulli. Druga konferencja była w Manchesterze,
a już trzecia w Addis Abebie w roku 1966. Wówczas jednym z organizatorów był Stanisław
Chojnacki, wielki znawca etiopskiej sztuki sakralnej, o którym wspominałem już kiedyś.
Potem były jeszcze spotkania między innymi w Nicei, Chicago, Tel Awiwie, Lund, Moskwie,
Hamburgu i Kyoto. Kongresy mają charakter ściśle naukowy, choć bez zbędnego zadęcia.
Przyjeżdżają nań z całego świata badacze wszystkiego, co z Etiopią związane: od prehistorii
i paleontologii, poprzez nauki historyczne, literackie, zagadnienia społeczne i ekonomiczne,
etnografię, sztukę i archeologię, a nawet medycynę i biologię. Obecny kongres, już
osiemnasty, współorganizowało Francuskie Centrum Studiów Etiopistycznych w Addis Abebie
wraz z Uniwersytetem w Dire Daua, i tam właśnie przeniesiono obrady.
Miasto
leży na wschodzie kraju, w połowie drogi ze stolicy Etiopii do portu w Dżibuti. Mówiłem
już kiedyś, że powstało przed stu laty wokół stacji kolejowej, która dzisiaj jest
już niestety tak samo martwa jak dworzec w Addis Abebie. Od kilku miesięcy żadne pociągi
stąd nie odjeżdżają, nie tylko te pasażerskie. Transport kolejowy umarł zatem zupełnie,
a wraz z nim umierać zaczęło całe miasto. Kiedyś było stolicą pustyni, dziś zaczyna
straszyć pustką, ruiną i ludzką biedą. Port lotniczy i kilka efektownych hoteli nie
zmieniają stanu rzeczy, jedynie wyolbrzymiają jeszcze to, czego i tak nie sposób nie
zauważyć: setki ludzi, młodych i starych, leżących pod murami, płotami, przy drodze;
obdarci, żebrzący, nic nierobiący, często odurzeni przez żucie ziela zwanego czat,
które odrealnia, ale też zmniejsza uczucie głodu i pozwala przetrwać do nocy. Smutny
to widok, taki bez przyszłości. Bo jedyną realną przyszłością młodych ludzi w Dire
Daua, oprócz drobnego handlu i usług transportowych, jest tu uniwersytet i edukacja
szeroko pojęta. To jeden z powodów, dla których nasz kongres miał szczególny sens
właśnie tu, na środku pustyni. A jego tematem wiodącym był szeroko pojęty rozwój:
czego Etiopia dziś doświadcza i bardzo potrzebuje.
Świetnie nas tu przyjęto
i bardzo hojnie ugoszczono. Mieliśmy do dyspozycji nie tylko same pomieszczenia dydaktyczne,
ale i nowoczesny sprzęt audiowizualny. Zapewniono nam wyżywienie i transport. A wieczorem
prezentacje, między innymi z historii etiopskiej muzyki i kinematografii. Na kampusie
mieszka ponad 20 tysięcy studentów i wielu z nich było żywo zaciekawionych naszą obecnością,
choć tylko nieliczni brali udział w obradach, bo w całości odbywały się one po angielsku.
W trakcie czterech dni (31.10-3.11) wysłuchaliśmy ponad 300 referatów, prezentowanych
w różnych grupach tematycznych, bo inaczej nie sposób. Mnie ciekawiły zwłaszcza te
dotyczące literatury starożytnej i historii, bo sam prezentowałem wyniki badań nad
etiopską wiedzą o św. Antonim Pustelniku.
Oczywiście na kongresie nie brakowało
Polaków, którzy przyjechali z referatami. Spotkałem zatem panią doktor Magdalenę Krzyżanowską,
językoznawcę z Poznania, która obecnie pracuje na Uniwersytecie w Hamburgu i zaraz
po zakończeniu naszego kongresu wraz z dwójką innych naukowców poleciała na północ
kraju: tam w ramach specjalnego projektu idą od klasztoru do klasztoru, fotografując
rękopisy i inwentaryzując etiopskie dziedzictwo kulturowe, by chronić je przed bezpowrotnym
zanikaniem. Z Paryża na kongres przyjechała pani doktor Iwona Gajda, archeolożka i
specjalistka od inskrypcji, na co dzień kopiąca w południowym Sudanie i w Jemenie,
a obecnie przygotowująca misję na pewnym obiecującym stanowisku archeologicznym w
południowo-wschodnim Tigraj. W Dire Daua po wielu latach spotkałem doktor Izabelę
Orłowską, która jest obecnie wykładowcą na wydziale filologii Uniwersytetu w Addis
Abebie. Zaś z wydziału orientalistycznego na Uniwersytecie Warszawskim przyjechał
doktor Hanna Rubinkowska, która jest też członkinią komitetu organizacyjnego konferencji
międzynarodowych. Jak widać, polski głos w etiopistyce światowej ciągle się liczy,
no i bardzo dobrze.
Na zakończenie kongresu dwa istotne akcenty, jeden dotyczący
przeszłości, drugi zaś wychylony ku przyszłości. W ostatnich latach we Włoszech niezrozumiałą
czcią i szacunkiem ponownie cieszy się faszystowski marszałek Rodolfo Graziani, który
w czasie włoskiej okupacji tego kraju w latach 1935-41 wsławił się szczególnym okrucieństwem
i zbrodniami przeciwko ludzkości. Dlatego uczestnicy kongresu wystosowali specjalne
memorandum do włoskiego rządu, prezydenta kraju i władz regionu Lacjum, w którym protestują
przeciwko wzniesieniu w ostatnim czasie pomnika ku czci Grazianiego w jego rodzinnej
miejscowości Filettino, i to z publicznych pieniędzy. Memorandum zostało owacyjnie
przyjęte przez uczestników kongresu. Teraz czekamy na reakcję strony włoskiej. Z całą
pewnością mamy bowiem do czynienia ze skandalem absurdalnej niepamięci o zbrodniach
nieulegających przedawnieniu, włącznie z użyciem gazów bojowych wobec ludności cywilnej.
Oddawanie czci niewątpliwemu zbrodniarzowi, który za swoje czyny nigdy nie został
osądzony, nazywanie go patriotą i wzorem do naśladowania zwyczajnie gorszy i całkiem
słusznie oburza. Oj, przydałaby się współczesnym Włochom dobra lekcja historii.
Druga
ważna wiadomość na zakończenie naszych obrad w Dire Daua: komitet organizacyjny podjął
decyzję, że kolejny, 19. Międzynarodowy Kongres Studiów Etiopistycznych w 2015 roku,
odbędzie się ... w Warszawie. To duże wyróżnienie, bo doceniono chlubną tradycję studiów
orientalistycznych w Polsce. Ale też i wyzwanie, bo zorganizowanie tak dużego kongresu
wymaga wielkiego wysiłku i ogromu pracy. Jest też szansą niezwykłą dla uniwersytetu,
by odnowić i wzmocnić studia etiopistyczne. A przyjazd setek wybitnych uczonych z
całego świata będzie też świetną okazją dla promocji Warszawy, no i dla całej Polski.
Zatem: za trzy lata światowy kongres etiopistyczny w Warszawie!