Na fali soborowego przełomu: śp. kard. Carlo Maria Martini człowiek dialogu
Miesiąc temu, 31 sierpnia, zmarł kard. Carlo Maria Martini. Przed pogrzebem byłego
metropolity Mediolanu wyznawcy judaizmu zebrali się pod pałacem arcybiskupim, w którym
ponad 20 lat mieszkał, by wspominać zmarłego, odmawiając po hebrajsku psalmy. Blisko
godzinne modlitwy prowadziło czterech mediolańskich rabinów. Mimo ulewnego deszczu
zebrało się około dwustu osób, obok Żydów także duchowni chrześcijańscy, i to nie
tylko katoliccy, a nawet przedstawiciele muzułmanów. Wspólnota żydowska Mediolanu
zaproponowała też władzom miejskim, by imię kard. Martiniego nadać jednemu z tamtejszych
parków publicznych (Giardini della Guastalla), położonemu między synagogą, kościołem
waldensów i uniwersytetem państwowym, co dobrze wyrażałoby trojaki dialog przezeń
prowadzony: katolicko-żydowski, ekumeniczny z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i
wreszcie ten, który podejmował z myślicielami świata laickiego.
Śmierć kard.
Martiniego wywołała echa w środowiskach żydowskich także daleko poza Mediolanem. Z
Nowego Jorku stojący na czele Światowego Kongresu Żydowskiego Ronald Lauder przypomniał
rolę, jaką zmarły odgrywał w dążeniach do poprawy relacji żydowsko-katolickich, i
jego otwartość umysłu. Podobne głosy można było też usłyszeć z Izraela, gdzie kard.
Martini był dobrze znany. A oto przesłanie, jakie wystosował 97-letni emerytowany
rabin Rzymu Elio Toaff, który ćwierć wieku temu gościł w swej synagodze Jana Pawła
II.
„Ze śmiercią kard. Carlo Marii Martiniego filozofia dialogu między chrześcijaństwem
a judaizmem traci jednego ze swych najbardziej szczerych i błyskotliwych inicjatorów
i krzewicieli. Jego droga poznawania Boga nie dopuszczała bowiem zakazów ani wykluczania,
nie przywoływała anachronicznych krucjat ani nie oddalała wątpiących. Głębokie, nieustanne
studiowanie Biblii, połączone z medytacją, było dla niego podstawowe i stanowiło wprowadzenie
do dialogu z tymi, którzy nie są chrześcijanami, ale zdecydowali się żyć zgodnie z
nauczaniem tychże świętych tekstów. W jego oczach jako wierzącego i uczonego, który
wybierał zawsze życie proste i bez ostentacji, duch prawdziwego, autentycznego braterstwa
miał stać u podstaw relacji między chrześcijaństwem a judaizmem. Martini był szczególnie
przekonany, że dialog wymaga stałej, odważnej odnowy, bez niebezpiecznych i niepożądanych
kroków wstecz. Jego świetlana postać będzie zawsze obecna wśród sprawiedliwych, którzy
pozostawili niezatarty ślad i szczytne świadectwo wiary w naszym społeczeństwie”.
To
stałe otwarcie na spotkanie i dialog, płynące z miłości do Pisma Świętego, podkreślił
też Papież w przesłaniu, które odczytano 3 września na pogrzebie kardynała w mediolańskiej
katedrze. Przypomnijmy, kim on był i jaki wkład wniósł w dialog chrześcijańsko-żydowski.
Carlo Maria Martini urodził się 85 lat temu w Turynie. Wcześnie zaczął czytać Pismo
Święte, choć jego wydania nie były wtedy tak dostępne jak teraz. Mając 17 lat wstąpił
do jezuitów. Po święceniach kapłańskich uzyskał w Rzymie doktorat z teologii na Papieskim
Uniwersytecie Gregoriańskim, a potem z nauk biblijnych na Biblicum, gdzie został profesorem,
a w 1969 r. rektorem. Miał wtedy 42 lata i był już znany w świecie naukowym. Rok wcześniej
ukazało się międzynarodowe wydanie krytyczne greckiego tekstu Nowego Testamentu, później
wielokrotnie wznawiane. W opracowującym je ekumenicznym zespole najwybitniejszych
znawców krytyki tekstu ks. Martini znalazł się jako jedyny katolik.
Uprawianie
tej dyscypliny wymaga dobrej znajomości języków starożytnych i łączy się z ogromnym
szacunkiem dla tekstu natchnionego. Chodzi o ustalenie jego najprawdopodobniejszego
pierwotnego brzmienia, badając liczne rękopisy, różniące się nieraz w drobnych szczegółach.
Taką krytykę prowadzi się przy wydawaniu każdego dawnego tekstu. Ponieważ jednak w
całej historii ludzkości żadne inne dzieło nie było przepisywane nigdy tyle razy,
co księgi Biblii, krytyka tekstu biblijnego to zadanie szczególnie trudne. A ks. Martini
miał do niego wszechstronne przygotowanie, poczynając od filologicznego. Był już chyba
ostatnim profesorem Biblicum wykładającym po łacinie, co uzasadnione było tym, że
w wydaniach krytycznych używa się jej w przypisach. Jako rektor Papieskiego Instytutu
Biblijnego przemawiał też w tym języku na inauguracjach roku akademickiego, swobodnie
improwizując. Mówię o tym jako świadek, bo byłem wtedy studentem Biblicum.
Już
w tamtych latach przyszły kardynał obok współpracy z innymi chrześcijanami, takiej
jak udział we wspólnym wydaniu Nowego Testamentu, troszczył się też o dialog z wyznawcami
judaizmu. Zawarł umowę z Uniwersytetem Hebrajskim w Jerozolimie, dzięki której od
1975 r. studenci Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie jeden semestr swoich studiów,
obejmujący język hebrajski, historię, geografię i archeologię, mogą zaliczać na tej
prestiżowej izraelskiej uczelni. Skorzystało już z tego ponad tysiąc przyszłych wykładowców
Pisma Świętego w seminariach duchownych i na katolickich wydziałach teologicznych.
Kiedy w lipcu 1978 r. Paweł VI mianował ks. Martiniego rektorem Uniwersytetu Gregoriańskiego,
również tam zatroszczył się on o dialog chrześcijańsko-żydowski, zakładając w następnym
roku Ośrodek Studiów Judaistycznych. Nadał mu imię kard. Bei, wielkiego prekursora
dialogu, też niegdyś rektora Biblicum. Ośrodek rozwija szerokie kontakty z uczelniami
żydowskimi, łącznie z wymianą wykładowców.
Pod koniec 1979 r. Jan Paweł II,
który poznał ks. Martiniego już siedem lat wcześniej na kongresie biblijnym w Krakowie,
mianował go metropolitą Mediolanu, a trzy lata później kardynałem. Przez ponad 20
lat rządów największą włoską diecezją arcybiskup-biblista podejmował bardzo liczne
inicjatywy dialogu, oczywiście nie tylko z wyznawcami judaizmu. A kiedy, ukończywszy
75. rok życia, złożył w 2002 r. rezygnację z posługi biskupiej, zamieszkał na kilka
lat w Jerozolimie. Studiował Biblię, pozostawał w kontakcie z pielgrzymami do Ziemi
Świętej i jej mieszkańcami, wyznawcami różnych religii. Był uczestnikiem i rzecznikiem
dialogu. Tak o tym opowiadał w 2005 r.:
„Jestem w Jerozolimie świadkiem licznych
inicjatyw dialogu między Żydami, chrześcijanami i muzułmanami. Wiele jest gestów dobrej
woli, okazywania sobie nawzajem zainteresowania, chociaż niestety nie docierają one
do opinii publicznej, a zatem nie docenia się ich należycie na płaszczyźnie politycznej.
Jednak istnieją przesłanki do rzeczywistego dialogu, który z pewnością przyniesie
pozytywne rezultaty. Mamy na to ogromną nadzieję!”.
Swoje refleksje o dialogu
z judaizmem, oparte na doświadczeniach całego życia, kard. Martini przedstawił w 2004
r. na spotkaniu zorganizowanym przez Ośrodek Studiów Judaistycznych, który sam założył
na Uniwersytecie Gregoriańskim jeszcze jako jego rektor. Mówił, że aby osiągnąć postępy
na tej drodze, chrześcijanie muszą znać nie tylko Nowy Testament, ale całą Biblię,
i dostrzegać ciągłość między obu Testamentami. Winni też rozumieć judaizm czasów pobiblijnych
z jego historią i kulturą. Dalej trzeba chrześcijańsko-żydowskiej współpracy w konkretnych
inicjatywach charytatywnych czy na rzecz pokoju i sprawiedliwości. Jest ona możliwa,
gdyż jednych i drugich łączy ta sama w znacznej mierze etyka. Taka współpraca rodzi
wzajemne zaufanie, prowadząc do dialogu międzyreligijnego, międzykulturowego i nawet
politycznego. Tu kard. Martini nawiązał do konfliktu izraelsko-palestyńskiego, podkreślając
konieczność podejmowania wysiłków, by ustała wszelka przemoc i ludzie zaczęli się
nawzajem rozumieć. Wyznał przy tym:
„Dlatego zdecydowałem się zamieszkać w
Jerozolimie i moim głównym priorytetem stała się modlitwa za ludy Bliskiego Wschodu,
zwłaszcza Żydów i Palestyńczyków, by odkryły drogi wzajemnego zaufania i dialogu.
Kiedy mówią mi, że ta modlitwa nie jest wysłuchana, bo pokoju jeszcze nie widać, nie
zgadzam się. W Jerozolimie jest wiele inicjatyw dialogu i spotkania. Nie jest to tylko
miasto konfliktu, o czym mówią media, ale też miasto miłości i modlitwy. Wielkie wrażenie
zrobiło tu na mnie spotkanie ze stowarzyszeniem rodzin palestyńskich i żydowskich,
z których każda straciła kogoś bliskiego na wojnie czy wskutek terroryzmu. Spotykają
się one regularnie, by zrozumieć się nawzajem i proponować inicjatywy dialogu, pojednania,
pokoju. Początek spotkaniom miała dać kobieta, której 16-letnią córkę, uczestniczkę
pokojowych manifestacji, zabił terrorysta. Matka doznała szoku, ale czuła, że nie
może zamknąć się w swym bólu, rozpaczy i pragnieniu zemsty. Zaczęła szukać kontaktu
z żydowskimi i arabskimi rodzinami, które doznały takich samych tragedii. Powstały
grupy, które się spotykają. Dają wiarygodne świadectwo, znosząc z godnością własne
cierpienie, by przezwyciężać konflikt. Dzięki tej grupie wielu Żydów i Arabów zaczęło
ze sobą rozmawiać. Przytaczam ten przykład, by podkreślić, że inicjatywy podejmowane
celem obalenia barier nienawiści nie ustają i są w stanie osiągnąć wspaniałe rezultaty”.
Przed
ośmiu laty na Uniwersytecie Gregoriańskim kard. Martini wskazał też kolejne etapy
drogi pojednania chrześcijańsko-żydowskiego. Są nimi: modlitwa czerpiąca z duchowości
judaizmu, nawrócenie serca, dialog na płaszczyźnie intelektualnej, otwarcie się także
na wyznawców innych religii, zwłaszcza islamu, inicjatywy na szczeblu akademickim
i szkolnym, wreszcie współpraca społeczna, polityczna i kulturalna. Zdaniem kardynała
pozwoliłoby to Kościołowi i wspólnocie żydowskiej osiągnąć takie cele, jak wspólne
dawanie światu świadectwa o miłości Boga do wszystkich ludzi i o Jego świętości czy
obrona ludzkiego życia i służba wszystkim potrzebującym.
Były arcybiskup Mediolanu
był w Ziemi Świętej osobą cenioną przez wielu. Doktoraty honoris causa przyznały mu
zarówno arabski uniwersytet katolicki w Betlejem (2005), jak i jerozolimski Uniwersytet
Hebrajski (2006). Dręcząca go od dawna choroba Parkinsona utrudniała jednak coraz
bardziej udział w dialogu, któremu tak bardzo pragnął służyć, i zmusiła go do powrotu
do mediolańskiej diecezji. Tam przed miesiącem kard. Martini zmarł.