Papieskie zastrzeżenia do posoborowej liturgii – wywiad z ks. Nicolą Buxem
W ostatnich tygodniach za sprawą Benedykta XVI ponownie odżyła dyskusja
nad przebiegiem posoborowej reformy liturgicznej. W homilii na Boże Ciało Papież potępił
posoborową rezygnację z kultu eucharystycznego w postaci adoracji, a
także napiętnował zeświecczanie Mszy św. w imię wiary bez kultu i obrzędów. Natomiast
w ubiegłą niedzielę w przesłaniu na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny Benedykt
XVI, stwierdził, że posoborowa rewizja form liturgicznych często
ograniczała się do zmian wyłącznie zewnętrznych. O komentarz do papieskich
słów poprosiliśmy ks. Nicolę Buxa, konsultora dwóch watykańskich kongregacji: Nauki
Wiary oraz Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.
Ks. N. Bux:
W liturgii stracono wymiar wertykalny, podobnie zresztą, jak w etyce czy życiu społecznym.
A zatem liturgia przestała być rozumiana jako prawo Boga do bycia czczonym tak, jak
On sam to ustalił. I stała się naszą uzurpacją do swobodnego tworzenia kultu i sprawowania
go według naszych zwyczajów. Jak mówił prorok Izajasz: zamieniliście mój kult na własny,
sklecony z waszych zwyczajów. Liturgia stała się – jak pisał Papież, kiedy był jeszcze
teologiem-kardynałem – swoistą formą rozrywki, spędzania wolnego czasu. Tu, jak sądzę,
leży problem. Myślę, że dziś trzeba przywrócić zasadę, że liturgia nie jest dobrem,
którym możemy swobodnie dysponować, gdzie możemy robić to, co się nam podoba, dodawać,
co chcemy, i usuwać, co nam nie pasuje. Nie, liturgia jest publicznym aktem Kościoła,
jak o tym pisze sam Sobór Watykański II w Konstytucji o liturgii, i dlatego jest regulowana
przez Stolicę Apostolską, co przypomina Sobór w słynnym paragrafie 22 konstytucji:
„Nikomu innemu, choćby nawet był kapłanem, nie wolno na własną rękę niczego dodawać,
ujmować ani zmieniać w liturgii”. Jednakże stało się inaczej, stało się właśnie to,
czego Sobór nie chciał.
A zatem odnowę liturgiczną, której chcieli Ojcowie
soborowi, trzeba jeszcze przeprowadzić?
Ks. N. Bux: Oczywiście.
Należy kontynuować odnowę. Bo przecież liturgia, podobnie jak Kościół, jest, jak to
się mówi po łacinie, semper reformanda – zawsze potrzebuje reformy. Ale uwaga:
reformy, nie rewolucji. Tymczasem wielu pojęło reformę jako rewolucję. Czyli wszystko
wywracamy do góry nogami, w centrum liturgii stawiamy człowieka zamiast Boga, człowieka
ze swymi uzurpacjami, pragnieniami, a także z jego – trzeba to powiedzieć – nieodpartą
wolą dominacji, zapominając przy tym, że główną postacią w liturgii jest kto inny:
nasz Pan, Bóg. Czcij Pana Boga twego, nie będziesz miał innego Boga poza mną – to
jest pierwsze przykazanie. Papież powiedział to kiedyś bardzo mocno, że kryzys Kościoła
w przeważającej mierze jest konsekwencją upadku liturgii. Jeśli bowiem sami tworzymy
sobie Boga na własny obraz, wszystkie przykazania muszą legnąć w gruzach.
Czy
mógłby nam ksiądz profesor podać jakiś konkretny przykład, w czym sprzeniewierzono
się woli ojców soborowych?
Ks. N. Bux: Podam jeden przykład: adorację.
Liturgia ze swej natury jest aktem kultu, a nie formą spędzania wolnego czasu przez
jakąś grupę ludzi. Dziś we Włoszech kapłani mawiają na zakończenie Mszy: życzę miłego
dnia, dobranoc... Tymczasem liturgia jako akt Kościoła powszechnego, a nie jakieś
grupy, nie może się stać miłym rodzinnym spotkaniem. I tu leży problem. Natomiast
adoracja oznacza, że ludzie przychodzą do kościoła, by uznać swego Pana i oddać Mu
cześć. Jest to rzecz podstawowej wagi. Jeśli tego brakuje, może się zdarzyć wszystko.
Na przykład fakt, że tabernakulum, na co żali się wielu świeckich, chowa się do kąta,
że nie można go w ogóle znaleźć, a w miejscu centralnym stawia się tron dla kapłana.
Na to Sobór nigdy nie pozwolił. Doszło do tego na zasadzie stopniowych ustępstw: najpierw
usunęliśmy z centralnego miejsca Pana Boga w Najświętszym Sakramencie, a Jego miejsce
zajęliśmy my, duchowni. I to w okresie, gdy my, kapłani, nie mamy się czym chwalić.
Będzie lepiej, jeśli pozostaniemy z boku, jak słudzy. Szafarz sakramentu jest przecież
tym, kto służy, a nie panuje.
Jest ksiądz współautorem, obok kard.
Waltera Brandmüllera i abp. Agostino Marchetto, głośnej książki „Klucze Benedykta
XVI w interpretacji Soboru Watykańskiego II”. Czy niedawne przesłanie Papieża
na Kongres Eucharystyczny daje nam również klucz do zrozumienia Soboru?
Ks.
N. Bux: Bez wątpienia. Bo klucze interpretacji, które wskazuje nam Papież, są
bardzo jasne. Po pierwsze: postrzeganie Soboru w kontekście historycznym, w jedności
z całą dwutysiącletnią Tradycją Kościoła, czyli słynne przemówienie Papieża o hermeneutyce
z 2005 r. Drugi klucz dał nam Benedykt XVI w ubiegłym roku, ogłaszając Rok Wiary.
Tym kluczem jest wiara. Vaticanum II nie da się zrozumieć bez wiary. Bo było
to zgromadzenie Kościoła. Było oczywiście naznaczone ludzkimi słabościami i ograniczeniami.
Ale nie można go zrozumieć bez wiary. Podobnie, jak liturgii nie da się zrozumieć
bez adoracji. Adoracja nie jest bowiem jakimś dodatkiem do liturgii. Dlatego mam nadzieję,
że już niebawem Benedykt XVI napisze encyklikę o liturgii, aby również kardynałowie,
biskupi i kapłani byli w tym zgodni z Papieżem. Bo muszą oni tworzyć z Papieżem jedną
drużynę, muszą dostosować się do tego, w jaki sposób on chce, by była sprawowana liturgia.
Ja na przykład słyszałem, jak jeden z kardynałów odradzał kapłanom, by nie wprowadzali
w życie motu proprio Benedykta XVI Summorum Pontificum. Czegoś takiego być
nie może. Kardynałowie i biskupi muszą zrozumieć, że ich posługa jest ważna tylko
wtedy, gdy jest spełniania w jedności z Biskupem Rzymu. Nie mówiąc już o zgorszeniu,
jakie powodują wśród wiernych.