2012-06-17 11:44:15

Ex Oriente Lux: Etiopska katedra odc.19


Słuchaj: RealAudioMP3

Zwiedzającym Addis Abebę wszystkie przewodniki polecają także katedrę Trójcy Świętej. Pozwól zatem, drogi Słuchaczu, że i ja zabiorę Cię dziś do tej świątyni, która nie jest ani najstarsza w Etiopii, ani nawet największa w samej stolicy. Jednak nic to jej nie odejmuje z powagi i osobliwości, zatem ubierzmy się stosownie i ruszajmy do kościoła, zwanego Qyddeste Syllasje.

Znajduje się niedaleko wzgórza zwanego gybija nygus, czyli pałacem cesarskim. Dziś jest to siedziba etiopskiego parlamentu i rządu, ale kiedyś na wzgórzu mieszkał cesarz Menelik II. To z jego woli powstał tu pierwszy, drewniany kościół. W 1930 roku na tron wstąpił król królów, czyli cesarz Hajle Syllasje, i w Addis Abebie zaczęła się przebudowa, odbudowa i rozbudowa wszystkiego, by było jeszcze bardziej nowocześnie i światowo. Podbudowano więc także nowe pałace: letnie, zimowe, dla pani i dla pana, dla zagranicznych gości i dla rodziny, z rozmachem i w dobrym guście. Tak, by nikt nie powiedział, że Etiopczykom czegoś brakuje. Rzecz jasna trzeba też było zbudować nowy dom Panu Bogu w Trójcy Jedynemu. Ale nie byle jaki, by wstydu nie przynosił. I rzeczywiście: nie przynosi.

Na wzgórzu świątynnym, tuż za bramą w cieniu drzew, witają nas dwaj archaniołowie z kamienia, Gabriel i Michał, strażnicy domu Pańskiego. Za ich plecami – majestatyczna bryła z kremowego i szarego piaskowca, której kolumnadowa fasada zdaje się przypominać europejskie katedry, najbardziej chyba te hiszpańskie, albo rzymskie po trochu. Tradycyjne kościoły etiopskie mają zazwyczaj formę centryczną, są więc okrągłe albo oktagonalne. Ale ten nie. Katedra Trójcy Świętej otrzymała formę kościołów łacińskich. Potężna bryła skrywa w swym wnętrzu trzynawową bazylikę, którą dodatkowo zdobi majestatyczny bęben przykryty kopułą, zwieńczoną jeszcze latarnią z etiopskim krzyżem. Po prawej stronie kościelnej nawy wznosi się czterodzielna wieża dzwonnicy, nieco barokowa w swym stylu, przykryta także barokowym hełmem.

Przed bazyliką posąg św. Marka, wszak był on pierwszym biskupem w Aleksandrii, skąd do Etiopii przyszło chrześcijaństwo. Zza pleców ewangelisty wygląda lew, ale nie jakiś groźny: bardziej dumny, bo pewny swej potęgi. Lew jest znakiem św. Marka, ale był też symbolem władcy Etiopii, noszącego przecież zaszczytny tytuł „lwa z pokolenia Judy”. Zdobienia zewnętrzne boków nawy też zachwycają i zdumiewają zarazem, bo nic tu nie przypomina Afryki, specjaliści natomiast dopatrują się wpływów architektury hinduskiej. W niszach, pośród kandelabrów, czuwają aniołowie, broniący świętej przestrzeni ze wszystkich stron świata.

Wnętrze świątyni słusznie wprawia w zachwyt. Trzynawową strukturę, niczym w rzymskich bazylikach, wyznaczają dwa rzędy kolumn na planie kwadratu, które wyłożono ciemnoróżową glazurą, tak by przypominały filary monolitycznych kościołów Lalibeli. W nawie głównej ponad łukowo łączoną kolumnadą, puste kamienne medaliony z ciemnymi obramowaniami i zdobieniami w barokowym stylu. Powyżej zaś rząd okrągłych i równie zdobionych okien, które rozświetlają biało-kremowy sufit świątyni. W nawach natomiast łukowato zamknięte okna zostały przeszklone witrażami figuratywnymi, przedstawiającymi historię świętą, od stworzenia świata, poprzez dzieje patriarchów i Izraela, dzieje Zbawienia w Nowym Testamencie oraz te związane z historią Etiopii, jak choćby wizyta królowej Saby na dworze Salomona. Na ścianie ponad arkadą prezbiterium obmalowano Trójcę Świętą: oto trzech majestatycznych starców zasiada na obłokach. Są identyczni, bo przecież Bóg jest jeden w swej naturze, choć w osobach troisty. Ten typowy dla etiopskiej sztuki sposób obrazowania Świętej Trójcy w tym kościele usprawiedliwia się jeszcze bardziej, wszak nosi ona imię Boga Trójjedynego. Ale jest i inny powód, bardziej ziemski, choć także czcigodny. Oto już w samym przedsionku miejsca świętego świętych, dokąd – jak tego chce liturgia Kościołów wschodnich - wchodzić wolno jedynie kapłanom i posługującym, nagle wszystko zaczyna przypominać tego, który był budowniczym świątyni, a więc cesarza Hajle Syllasje. A to jego imię imperialne oznacza przecież w języku etiopskim „Potęgę Trójcy Świętej”. Na wprost świętej zasłony, odgradzającej nas śmiertelników od Bożego sanktuarium, ustawiono dwa cesarskie trony: miłościwego pana po lewej i jego cesarskiej żony po prawej. Nawet po 40 latach wyglądają ciągle majestatycznie: purpurowe poduchy pięknie rzeźbionego i złoconego fotela, zwieńczonego koroną z cesarskim herbem. Niech tylko nikt nie próbuje na nich zasiadać! Warto natomiast spojrzeć w górę, bo w pendentywach podtrzymujących kopułę widzimy całkiem świeckie malowidła: to cesarz wygłasza słynne przemówienie do Ligi Narodów, apelując o międzynarodową reakcję wobec włoskiej agresji na jego kraj. Na drugim malowidle osobliwy władca stoi pośród swego ludu, w wojskowym mundurze, dumny z już odniesionego zwycięstwa. I teraz czas zrobić jeszcze jeden krok: oto w lewym transepcie, za drewnianym portalem - mauzoleum, królewska nekropolia. Dwa potężne sarkofagi z czerwonego porfiru skrywają doczesne szczątki osobliwego władcy, nygusa Hajle Syllasje Pierwszego i jego małżonki, cesarzowej Menen. Surowe i hieratyczne, wykonane w stylu zwanym aksumskim, bo odwołującym się do początków cywilizacji na Rogu Afryki, ozdobione jedynie cesarskimi herbami, i relief zapraszający do modlitwy: oto miejsce spoczynku i chwały. Blisko ołtarza Eucharystii i w samym sercu etiopskiej stolicy.

Smutny był kres władcy noszącego imię Trójcy Świętej, bestialsko zamordowanego przez komunistycznych rewolucjonistów. Odwiedzając tę osobliwą katedrę pomódlmy się zatem i za jej budowniczego, prosząc zarazem dobrego Boga, by zawsze błogosławił etiopskiemu dziedzictwu.

ks. Rafał Zarzeczny SJ







All the contents on this site are copyrighted ©.