Ex Oriente Lux: o nowoczesnym szkolnictwie i początkach uniwersytetu w Etiopii odc.18
Słuchaj:
Jednym z
ważniejszych projektów cesarza Hajle Syllasje był uniwersytet w Addis Abebie. Oczywiście,
ta najważniejsza dziś uczelnia wyższa na Rogu Afryki nie od razu tak się nazywała
i też nie od razu powstała: wszak w Etiopii wszystko ma swój czas i swoje miejsce,
rzeczy nowe rodzą się powoli, a ważne sprawy dojrzewają długo. Wspominałem już kiedyś,
że z woli cesarza Menelika II w 1908 roku powstała w Addis Abebie pierwsza szkoła
średnia, zresztą po dziś dzień nosząca imię tego władcy. W roku 1925 regent Teferi
Mekonnyn, czyli przyszły cesarz Hajle Syllasje, otworzył dodatkowo liceum własnego
imienia, a zaraz potem także szkołę dla dziewcząt, której patronować miała cesarzowa
Menen.
Władcy ci dobrze rozumieli, że edukacja jest kluczem do świata: bez
niej nie ma dyplomacji, nie ma handlu, nie ma rozwoju ani kultury. Oczywiście, dysponując
odpowiednim kapitałem można było posłać niektórych młodych Etiopczyków na najlepsze
uczelnie świata, do Europy i Ameryki. Najpierw jednak trzeba było dać im solidne podstawy,
zwłaszcza nauczyć języków obcych, bo przecież na świecie mało kto mówi po amharsku,
za to bardzo liczy się angielski, francuski i włoski. Słynna szkoła w Addis Abebie
miała być zatem pierwszą kuźnią dla przyszłych etiopskich elit. Początkowo nauczanie
powierzono Egipcjanom, później sprowadzono nauczycieli z Libanu i z Europy, wreszcie
uczyć zaczęli także Etiopczycy. Nauka we wszystkich tych odbywała się po francusku.
Oprócz języków obcych uczono matematyki, fizyki, nauk przyrodniczych oraz literatury.
Spory nacisk kładziono także na sport: wszak już niedługo młodzi habesza mieli grać
w baseball, brać udział w regatach na Tamizie i biegać w maratonach. Ras Teferi ustanowił
nawet specjalny 6- procentowy podatek od wszelkiego handlu zagranicznego na potrzeby
edukacji.
W roku 1930 Hajle Syllasje zasiadł na cesarskim tronie mając w głowie
ideę państwa nowoczesnego, do czego zawsze potrzeba dobrze przygotowanej służby cywilnej
i oświeconego rządu. Oprócz wsparcia stołecznych placówek z woli władcy powstało jeszcze
około 20 szkół elementarnych w całym kraju. Także w Erytrei pod włoską okupacją powstała
sieć szkolnictwa, osobno jednak dla dzieci białych i osobno dla ludności lokalnej.
Wraz z inwazją na Etiopię w 1935 roku włoscy faszyści zamknęli wszystkie tutejsze
szkoły, a potem jeszcze przystąpili do eksterminacji ludności, zwłaszcza tej wykształconej.
Skąd my to znamy... Ale gdy tylko dla Etiopii skończyła się druga wojna światowa,
wraz z powrotem cesarza z wygnania, przyszedł czas na nowe porządki. Przede wszystkim
mądry władca nie zamierzał niszczyć tego, co przez 5 lat zbudowali Włosi, bo i po
co. Trzeba było jednak odbudować całą strukturę edukacji. Z ogromnym trudem ponownie
uruchomiono dawne szkoły, zatrudniając przy tym głównie nauczycieli zagranicznych
. Znaczący wkład wnieśli Brytyjczycy, którzy w pierwszym dziesięcioleciu po wojnie
odgrywali w Etiopii istotną rolę. Nowe szkoły elementarne i średnie otwierali misjonarze
katoliccy, głównie francuskojęzyczni, a także protestanci.
Przyszedł wreszcie
czas na pierwszą w Etiopii szkołę wyższą. Tak się zaczyna historia Kolegium Uniwersyteckiego,
później przemianowanego na Uniwersytet w Addis Abebie. O jego organizację cesarz poprosił
jezuitów, pod tym jednakże warunkiem, że nie będą to Włosi. W ten sposób jezuici mogli
wrócić do Etiopii po przeszło 300 latach, a dlaczego dopiero teraz opowiemy innym
razem. Generał zakonu, o. Jean-Baptiste Janssens, misję uniwersytecką powierzył Kanadyjczykom,
odpowiedzialnym zaś za całość przedsięwzięcia został o. Lucian Matte SJ. W zamyśle
szkoła miała być publiczna i o wysokim standardzie, afiliowano ją zatem do University
of London. Przyszłych studentów przygotowywano w ramach specjalnego programu, szczególny
nacisk kładąc na nauki ścisłe, filozofię i historię. W grudniu roku 1950 pierwszy
rok akademicki rozpoczęło około 70 studentów, zaś w lutym 1951 roku cesarz oficjalnie
i uroczyście zainaugurował działalność Kolegium Uniwersyteckiego w Addis Abebie. Na
jego siedzibę osobliwy władca przeznaczył nawet jeden ze swoich pałaców, w dzielnicy
Syddyst Kilo. Już w tych pierwszych latach wykładowcami na różnych wydziałach będą
tak słynni akademicy jak choćby językoznawca Wolf Leslau, notabene urodzony pod Częstochową,
czy wybitni historycy: Szwed Sven Rubenson i Brytyjczyk Richard Pankhurst, który też
był inicjatorem słynnego Instytutu Studiów Etiopistycznych. Historia ta miała także
polskie akcenty: przez wiele lat uczył tu etiopista Stefan Strelcyn, zaś rolę dyrektora
biblioteki i muzeum etnograficznego powierzono Stanisławowi Chojnackiemu, który z
czasem stał się wybitnym znawcą sztuki etiopskiej. Obok nauk humanistycznych świetnie
zorganizowane zostały zwłaszcza wydziały kartografii i geodezji, paleontologii oraz
pedagogiczny, etnologii i prawa, szkoła muzyczna imienia św. Jareda i akademia sportowa.
Uniwersytet
stał się szybko wizytówką Etiopii i Addis Abeby, prawdziwym oczkiem w głowie cesarza,
który chętnie chwalił się tą szkołą, zwłaszcza przed wybitnymi gośćmi zagranicznymi.
A odwiedzili uniwersytet już w tych pierwszych latach między innymi prezydent Nixon
i generał De Gaulle, brytyjska księżniczka Anna i sama królowa Elżbieta II, król Jordanii
Hussein oraz następca tronu Japonii, przyszły cesarz Akihito. W latach rewolucji uczelnia
stanie się teatrem przemian społecznych, nie zawsze całkiem chlubnych. Dziś Uniwersytet
w Addis Abebie to już zupełnie inna rzeczywistość: ponad dwadzieścia wydziałów, sześć
czy siedem kampusów, wiele afiliowanych ośrodków w całym kraju, ponad 70 tysięcy studentów.
Siedzibę Instytutu Studiów Etiopistycznych oraz muzeum w dawnym pałacu cesarskim oczywiście
można i warto zwiedzić. Przy tej okazji zaglądamy do prywatnych apartamentów oświeconego
władcy. Etiopczycy powinni być mu wdzięczni i mogą czuć się dumni, że przyszła królowi
królów do głowy ta myśl zbożna, by zachęcić młodych do nauki i do rozwoju, oraz aby
światu dać możliwość akademickiego studium nad tym, co w Etiopii najcenniejsze.