Zastępca sekretarza stanu: wykradając z Watykanu dokumenty pogwałcono zaufanie ludzi
do Papieża
Aresztowanie przed tygodniem papieskiego kamerdynera, będącego w posiadaniu zastrzeżonych
dokumentów należących do Ojca Świętego, było dla wszystkich szokiem. Przyznaje to
zastępca kardynała sekretarza stanu w obszernym wywiadzie na pierwszej stronie watykańskiego
dziennika L’Osservatore Romano. Abp Angelo Becciu zapewnia, że w prowadzeniu tej sprawy
zachowuje się skrupulatnie szacunek dla osób i respektuje procedury prawne przewidziane
w Watykanie.
Benedykt XVI jest zasmucony tym brutalnym atakiem. Został okradziony
z korespondencji nie po prostu prywatnej, ale takiej, w której przekazywano informacje,
refleksje i sprawy sumienia. Pogwałcono więc również zaufanie autorów pism do niego
kierowanych. Publikacja zdobytych tą drogą materiałów to zdaniem substytuta Sekretariatu
Stanu niesłychanie poważne wykroczenie moralne, którego nie wolno usprawiedliwiać
troską o przejrzystość czy reformę Kościoła. Zresztą hipokryzją jest zarzucanie Kościołowi
monarchizmu i absolutyzmu, a potem gorszenie się, że ludzie piszą do Papieża, skarżąc
się na sprawy organizacyjne. Wiele opublikowanych materiałów nie świadczy bynajmniej
o walkach wewnętrznych, ale właśnie o wolności wyrażania opinii, której brak zarzuca
się Kościołowi. „Nie jesteśmy mumiami, normalne jest, że są różne, nieraz przeciwne
punkty widzenia i oceny – zauważa abp Becciu. – Kto czuje się niezrozumiany, ma prawo
zwrócić się do Ojca Świętego”.
Podobne opinie wyraził w wywiadzie dla włoskiego
dziennika La Stampa kard. Walter Brandmüller. Stwierdził, że takich kryminalnych aktów
nie można usprawiedliwiać chęcią „pomocy Papieżowi”, bo mu się nimi tylko szkodzi.
Sędziwy niemiecki purpurat, który jest wybitnym historykiem, przypomniał, że takie
fakty miały miejsce w Kościele już w przeszłości. Przytoczył fałszowanie papieskich
bulli w średniowieczu przez króla Francji Filipa Pięknego i publikację wykradzionych
dokumentów w XIX wieku podczas Soboru Watykańskiego I.