Wspomnienie o śp. biskupie pelplińskim Janie Szladze
„Przyszłego biskupa pelplińskiego poznałem z górą 40 lat temu jako młodego pracownika
naukowego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Razem z moją przyszłą żoną byliśmy
wtedy, krótko po Soborze, jednymi z pierwszych w Polsce świeckich studiujących teologię.
Ks. Szlaga wykładał nam Pismo Święte Starego Testamentu. Dużą wiedzę łączył z pięknym,
komunikatywnym językiem, często też z humorem. Na egzaminach stopni «za piękne oczy»
nie dawał, był wymagający, ale słabo przygotowanych raczej nie «oblewał», tylko odsyłał
bez «psucia złą oceną indeksu» na późniejszy termin. Był ogromnie życzliwy ludziom,
zawsze gotów pomóc. Kiedy zapisałem się na specjalizację biblijną, uczył mnie greki.
Byłem jedynym świeckim w grupie. Dzięki hojności zachodnich przyjaciół Kościoła w
komunistycznej wówczas Polsce moi koledzy księża mogli za jedną tylko intencję mszalną
nabyć wydaną w Rzymie «Analizę filologiczną» greckiego tekstu Nowego Testamentu (M.
Zerwick SJ, Analysis philologica Novi Testamenti graeci), podręcznik niezbędny
dla biblisty. Ks. Szlaga powiedział mi wtedy: „Pan nie jest duchownym, więc Mszę odprawię
ja” – i podarował mi książkę, którą opatrzył dedykacją swym pięknym, starannym pismem,
oczywiście po grecku: to Aleksandro Kowalski eis ten anamnesin – tzn.
„na pamątkę” – Joannes Szlaga. Zachowałem ją do dziś.
Autor licznych
rozpraw naukowych, był też recenzentem blisko 300 prac magisterskich – wśród nich
i mojej. Później było mi dane pracować z nim w redakcji Encyklopedii Katolickiej.
Wreszcie, gdy jechałem do Rzymu na dalsze studia w Papieskim Instytucie Biblijnym,
udzielił mi wielu cennych rad, bo sam tu również studiował. Potem, gdy już pracowałem
w Radiu Watykańskim, nieraz jeszcze miałem okazję go widzieć. Bywał w Rzymie jako
profesor KUL, dziekan wydziału teologii, potem prorektor, wreszcie biskup w Pelplinie.
Zawsze taki sam: życzliwy, serdeczny, dowcipny, rozmiłowany w Piśmie Świętym. Człowiek
dobrego serca i wielkiego ducha”.