W naszej poprzedniej
audycji mówiłem o tym co związane z urbanizacją kraju. Faktem jest, że rolnictwo stanowi
podstawę utrzymania ogromnej większości Etiopczyków i że wszyscy oni niemal żyją na
wsi, bo zaledwie około 15 procent ludności tworzy społeczności liczące więcej niż
dwa tysiące osób. Tym samym Etiopia ma jeden z najniższych wskaźników urbanizacji
w całej Afryce, będąc zarazem drugim pod względem liczebności krajem na tym kontynencie.
Powiedzieliśmy też nieco o tym, jak wyglądają etiopskie miasta i jak się w nich żyje.
Dziś chciałbym kontynuować ten temat, by zapoznać słuchaczy choćby z nazwami tych
nielicznych prawdziwych miast.
Tak samo jak na całym kontynencie afrykańskim
proces urbanizacyjny rozpoczął się późno, ale dziś zwłaszcza przebiega niezwykle dynamicznie.
Jeszcze w latach 50. ubiegłego stulecia w miastach żyło zaledwie 5 procent ludności,
ale w 1970 roku już 9 procent. Dziś ponad 15. Postępujący wzrost dotyczy zarówno
małych i średnich osiedli miejskich, jak i regionalnych ośrodków administracyjnych.
W najwyższym jednak stopniu cechuje rozrastanie się stolicy kraju, Addis Abeby. Miasto
założone zaledwie w 1887 roku, liczy obecnie ponad trzy miliony mieszkańców. Tak mówią
dane oficjalne za 2010 rok. Nieoficjalnie wiadomo, że trzeba do tego doliczyć jeszcze
przynajmniej jeden milion ludności nigdzie niezarejestrowanej. Oznacza to potrojenie
stołecznej populacji na przestrzeni ostatnich 40 lat. Drugim miastem pod względem
liczby ludności jest Dire Dawa, na wschodzie kraju. Liczy sobie około 270 tysięcy
mieszkańców.
Niektóre historyczne miasta, jak Aksum i Gonder na północy kraju
oraz Harer na wschodzie zamieszkuje około 150 tysięcy mieszkańców. Miasta te możemy
określić mianem historycznych, nie tylko dlatego, że istnieją od setek lat, ale również
dlatego, że odegrały istotną rolę w dziejach Etiopii. W różnych okresach były bowiem
stolicami lokalnych władców. Ich struktura miejska jest zatem specyficzna: wszystkie
trzy powstały wokół centralnie usytuowanego kompleksu pałacowego, pełniącego zarazem
funkcję obronnej fortyfikacji. Są to zatem prawdziwe zamki, kamienne twierdze, bardzo
podobne do tych, jakie w analogicznych celach przez całe średniowiecze wznoszono na
naszym kontynencie: od warownych stanic w Syrii, Palestynie i Jordanii na Bliskim
Wschodzie, po zamki w Hiszpanii, Portugalii, Francji i na Wyspach Brytyjskich. Cesarski
kompleks miejsko-pałacowy w Gonderze swym rozmachem wcale nie ustępuje zamkowi krzyżackiemu
w Malborku. Jeśli uświadomimy sobie jeszcze, że mowa przecież o budowlach średniowiecznych,
a nawet antycznych, i to na Rogu Afryki, to samo ich istnienie musi budzić respekt
zarówno wobec władców, z woli których powstawały, jak i prostych budowniczych, którzy
przecież najczęściej pochodzili z tej samej okolicy. Żyli oni w cieniu twierdzy, która
zapewniała im opiekę i bezpieczeństwo, tworząc w ten sposób coraz bardziej rozrastające
się osiedla, które z czasem przekształcały się w pełnoprawne miasta. Te etiopskie
bastiony nazywano ketema. Zawsze też towarzyszyły im sanktuaria, kościoły, które często
otaczano jeszcze osobnym szańcem, składającym się z murów, bram i wież warownych,
jak to ciągle możemy oglądać w Gonder na północy kraju, które to miasto było stolicą
etiopskich władców od XVI do XVIII wieku. Kiedyś jeszcze opowiemy o tym bardziej szczegółowo.
Oprócz obronnych zamków i kościołów średniowieczne etiopskie miasta miały też rzecz
jasna swoje place targowe, zawsze poza murami obronnymi ale jednocześnie blisko ludzkich
osiedli, bo przecież na targ wszyscy chodzą codziennie, aby kupić to, co okoliczni
rolnicy wyhodowali, i aby sprzedać to co zostało wyprodukowane lub przetworzone w
mieście. Wszystkie mechanizmy społeczne związane z produkcją żywności, rzemiosłem
i handlem działały zatem dokładnie tak samo w średniowiecznej Europie, jak i w Etiopii,
przy czym tam do dziś właściwie niewiele się zmieniło.
Obok tak ważnych miast
jak Gonder, Harer i Aksum, w połowie XIX wieku miejską strukturę otrzymały także Mekele
w prowincji Tigraj na północy, Desje w prowincji Wello w centralno-wschodniej części
wyżyny, Debre Markos w prowincji Godżiam na północnym zachodzie oraz Ankober w centralnej
prowincji Szewa.
W latach osiemdziesiątych XIX wieku cesarz Menelik II ostatecznie
zjednoczył pod swoim panowaniem północne prowincje kraju i rozpoczął ekspansję na
południe kontynentu, aż poza Rów Abisyński. Zrodziło to potrzebę budowy nowej stolicy
w środkowej części kraju, a na jej lokalizację wyznaczono wzgórza Entoto. Miasto,
które zaczęło wyrastać wokół nowej rezydencji cesarskiej, rozwijało się w tak szybkim
tempie i praktycznie z niczego, że sam władca miał je nazwać „nowym kwiatem”, po amharsku
„addis abeba”, no i tak zostało do dziś. Plany podporządkowania sobie tak wielkiego
obszaru kraju zakładały powiązanie lokalnych siedzib miejskich z nową stolicą siecią
dróg oraz budowę linii kolejowej. Plany budowy kolei z Addis Abeby do Dżibuti powstały
już pod koniec XIX w., a ukończenie tej ważnej inwestycji przypada na rok 1917. To
dzięki kolei miasteczka takie jak Awasz, Adaama, Afdem i Erer zaczęły się dynamicznie
rozwijać. Dziś już jednak ze stolicy nie odjeżdżają żadne pociągi, a i miasta musiały
sobie inaczej poradzić. O etiopskiej i erytrejskiej kolei opowiemy szerzej innym razem,
teraz powiedzmy tylko, że ważnym ośrodkiem na szlaku było też wspomniane już Dire
Dawa. To tu jest dzisiaj początek etiopskiej trasy kolejowej na wschód. Ten sam okres
przyniósł powstanie albo rozwój miastom Ambo, Welliso, Debre Zejt i Debre Byrhan,
położonych o pół dnia drogi od stolicy. W nieco większej odległości znajdują się natomiast
Dżimma, Sodo i Awasa. Dziś każde z tych miast liczy dobrze ponad 100 tysięcy mieszkańców.
Nowy podział administracyjny kraju uczynił z nich siedziby władz regionalnych. Niektóre
są też ważnymi ośrodkami szkolnymi, uniwersyteckimi, przemysłowymi lub turystycznymi.
Bujne
są także dzieje miasta Lalibeli, stolicy z czasów dynastii Zagłe w XII i XIII stuleciu.
Lalibela zachowała szczególny charakter miasta świętego, celu licznych pielgrzymek.
Do tego niewielkiego miasteczka, liczącego około 30 tysięcy mieszkańców przez cały
rok przybywają wielotysięczne rzesze pielgrzymów, no i turystów rzecz jasna, tak że
ich liczba stale się zwielokrotnia.
Jeszcze bardziej złożone są dzieje miasta
Bahyr Dar nad jeziorem Tana, które było ważny ośrodkiem już w XVI wieku, bo cała ta
okolica stała się terenem misyjnej aktywności jezuitów. Wkrótce jednak, wraz z antykatolicką
rewolucją w latach trzydziestych XVII wieku, podupadło też samo miasto, ale jego świetność
i ponowny rozwój nastąpi już w XX wieku, za panowania cesarza Hajle Selassie, który
przez moment zamierzał przenieść tu swoją stolicę. Dziś oprócz turystyki rozwija się
tu przemysł i kwitnie handel.
Czas włoskiej okupacji Etiopii w latach 1936-41
był też okresem bardzo dynamicznego rozwoju urbanistycznego kraju. Liczba mieszkańców
miast powiększała się wtedy szybko głównie za sprawą ludności włoskiej, zatrudnionej
w służbach cywilnych, armii oraz przedstawicielstwach handlowych. W planach Mussoliniego
Etiopia miała być włoską kolonią, którą można bezkarnie wyzyskać. Na szczęście ten
ponury epizod, rozpoczęty z hukiem, szybko zakończył się ze skowytem. Trzeba jednak
Włochom oddać sprawiedliwość, że wybudowali kilometry dróg, które częstokroć dziś
dopiero są przebudowywane przez Chińczyków. Włosi byli też inicjatorami rozbudowy
miejskiej. To im całkowicie swój kształt zawdzięcza Asmara, obecna stolicy Erytrei.
Według włoskich projektów w dużej mierze powstał Adigrat na erytrejskim pograniczu,
podobnie włoski charakter otrzymały miasta Dekemhere i Keren. W Desie, Gonderze, a
przede wszystkim w samej Addis Abebie uporządkowane i na włoską modłę zagospodarowane
zostały całe dzielnice mieszkalne, powstały liczne hotele, gmachy urzędów, banki,
poczta oraz stadion sportowy. Wszystkie te obiekty pełniły swoją funkcję użytkową
także po wyzwoleniu. Ambicją cesarza Hajle Selassie było uczynienie z Addis Abeby
autentycznie europejskiego miasta, prawdziwej stolicy Afryki. To dlatego cesarskie
rezydencje, zarówno w stolicy, jak i poza nią, bardziej przypominały wytworne angielskie
hotele; szkoda tylko, że ich rozmach tak bardzo kontrastował ze zwyczajnością ludzkiej
biedy pozostałych Etiopczyków, i to do tego stopnia, że skończyło się rewolucją lat
siedemdziesiątych. A gdy przyszły rządy wojskowego komitetu, które z miesiąca na miesiąc
zamieniały się w czerwony terror, dawno zaplanowany rozwój urbanizacyjny kraju został
zahamowany, a to, co już było, zaczęło popadać w ruinę. Zdaje się, że rządy komunistów
na wszystkich szerokościach geograficznych mają jednako destruktywny przebieg i charakter.
Ich upadek na początku lat dziewięćdziesiątych też niewiele zmienił, bo lawinowy wzrost
liczby ludności przeplatający się z kolejnymi okresami klęski suszy i głodu nie sprzyjał
budowie nowej infrastruktury urbanizacyjnej. Mówiłem już jednak, że dziś nareszcie
Etiopia żyje nową nadzieją, przynajmniej w stolicy, która rozwija się bardzo szybko.
O tym jednak w kolejnych audycjach.