Wierność sumieniu
- jak każda wierność - domaga się, by od zasad nie znających wyjątków, wyjątków nie
czynić. Każdy wyłom w porządku wartości skutkuje większą skłonnością do kolejnych
ustępstw. W konsekwencji, jeśli w kolejnych decyzjach pogłębiać się będzie lekceważenie
dla wysokich standardów moralnych, w pewnym momencie przestaną one odgrywać znaczącą
rolę. Proces ten określić można mianem równi pochyłej. W swej istocie polega on na
postępującej demoralizacji, co wcale niekoniecznie musi być widoczne w jakiś spektakularnych
decyzjach. Nie zmienia to faktu, że konsekwencje odejścia od zasad i wartości moralnych
są brzemienne w skutki, tym poważniejsze, im wrażliwszym, delikatniejszym moralnie
jest dany obszar życia.
Niewątpliwie, bioetyka jest wyjątkowo wrażliwą sferą
ludzkiej egzystencji, pozostając na styku etyki i zdrowia człowieka. Dążenie do zamierzonych
skutków nierzadko rodzi pokusę osiągnięcia ich możliwie najszybciej i jak najniższym
kosztem, choć trzeba wyraźnie powiedzieć, że ludzkie życie i godność nazbyt często
okazują się tanią walutą. Wiele razy już zdarzyło się, że słabi, przewlekle chorzy
i umierający, zwłaszcza jeśli nadto są nienarodzonymi dziećmi, traktowani są jako
niewarci troski, nakładu sił i środków.
Jest rzeczą oczywistą, że wobec ograniczonych
możliwości, nie wolno marnować pieniędzy. Jednakże nie można nie postawić pytania,
czy opieka nad nieuleczalnie chorymi może być traktowana jako marnotrawstwo? Czy zawsze
jest marnotrawstwem podejmowanie działań, które w ostatecznym rozrachunku są nieskuteczne?
O ile bowiem jest rzeczą jasną, że z braku pieniędzy nie będę w stanie komuś pomoc,
o tyle nieludzkim, niegodnym człowieka podejściem byłoby stwierdzenie, że ktoś jest
niewart tego, by mu pomagać.
Demoralizacja ma niejedno oblicze, niekiedy przybierając
szaty zdrowego rozsądku i współczującego serca. Osłabiona wrażliwość sumienia prowadzi
do przyzwolenia na działania moralnie wątpliwe i złe. W imię pomocy jednym ludziom,
poświęca się dobro innych, traktując ich jako wygodne narzędzie i środek do zamierzonego
celu. W ten sposób na przykład niektóre koncerny farmaceutyczne rezygnując z kosztownych
badań klinicznych zdobywały informacje o działaniu nowych preparatów poprzez podawanie
ich ludziom ubogim, zwłaszcza w krajach trzeciego świata.
Klasycznym obszarem,
na którym proces degradacji sumień stał się wyraźnie widoczny, jest sfera ludzkiej
płodności. Wprowadzenie środków antykoncepcyjnych zaowocowało wzrostem zachowań nieodpowiedzialnych,
prowadząc do wzrostu liczby zamachów na życie nienarodzonych dzieci, wzrostu liczby
rozwodów, a także do gwałtownego rozwoju tzw. medycyny rozrodu, nade wszystko poprzez
intensyfikację badań nad zapłodnieniem pozaustrojowym. W odniesieniu zresztą do samego
in vitro, widoczna jest zmiana nastawienia społeczności medycznej i opinii publicznej.
Początkowe zastrzeżenia, by in vitro było oferowane wyłącznie bardzo wąskiej grupie
par małżeńskich (wyłącznie tym, których niepłodność jest efektem obustronnej niedrożności
jajowodów) szybko ustąpiły, prowadząc do ukształtowania się w społeczeństwie zachodnioeuropejskim
przekonania, że in vitro powinno być dostępne każdemu i wszystkim. Kolejnym krokiem
było przyzwolenie na zamrażanie dzieci poczętych w ramach procedur in vitro, a dalej
- zgoda na ich wykorzystywanie do badań laboratoryjnych, jak choćby podczas prac nad
embrionalnymi komórkami macierzystymi.
Podobny proces zmian polegających na
obniżeniu, a następnie likwidacji norm moralnych, daje się zauważyć także na innych
polach. Sferę ludzkiej seksualności najpierw swoiście „rozmiękczono”, by następnie
dokonać daleko idącej – w Polsce jeszcze nie zakończonej – przebudowie. W efekcie
tych zabiegów wprowadzono w życie pomysł „orientacji” seksualnych jako równoprawnych,
naturalnych sposobów przeżywania płciowości. Podobne zabiegi widoczne są w odniesieniu
do eutanazji, którą jej zwolennicy reklamują jako najwłaściwszy sposób zakończenia
życia.
Cechą wspólną tych wszystkich przemian jest stopniowe poszerzanie obszaru
tego, co dozwolone prawnie. Rozwiązania prawne próbuje się następnie przełożyć na
obszar ocen moralnych. W konsekwencji, prawo naturalne nie tylko przestaje być wyznacznikiem
tego, co normalne, dobre i powinne, ale traktowane zaczyna być jako ideologiczne uwarunkowanie
uniemożliwiające rozwój człowieka.
Stopniowość zmian sprawia, że w sposób
niemal niezauważony obowiązujące standardy moralne i struktury społeczne ulegają tak
dalekiej przemianie, że ich odbudowa staje się praktycznie niemożliwa. Człowiek może
zapętlić się w złu. Tak właśnie jest z równią pochyłą. Na początku wszystko dałoby
się jeszcze zatrzymać, ale jeśli refleksji i nawrócenia zabraknie, przychodzi moment,
gdy dobrego rozwiązania już nie ma. Przykłady takich sytuacji będziemy mogli nie raz
zobaczyć w bioetycznym labiryncie.