2012-04-20 17:30:14

Bioetyczny labirynt: problem równi pochyłej


Słuchaj: RealAudioMP3

Wierność sumieniu - jak każda wierność - domaga się, by od zasad nie znających wyjątków, wyjątków nie czynić. Każdy wyłom w porządku wartości skutkuje większą skłonnością do kolejnych ustępstw. W konsekwencji, jeśli w kolejnych decyzjach pogłębiać się będzie lekceważenie dla wysokich standardów moralnych, w pewnym momencie przestaną one odgrywać znaczącą rolę. Proces ten określić można mianem równi pochyłej. W swej istocie polega on na postępującej demoralizacji, co wcale niekoniecznie musi być widoczne w jakiś spektakularnych decyzjach. Nie zmienia to faktu, że konsekwencje odejścia od zasad i wartości moralnych są brzemienne w skutki, tym poważniejsze, im wrażliwszym, delikatniejszym moralnie jest dany obszar życia.

Niewątpliwie, bioetyka jest wyjątkowo wrażliwą sferą ludzkiej egzystencji, pozostając na styku etyki i zdrowia człowieka. Dążenie do zamierzonych skutków nierzadko rodzi pokusę osiągnięcia ich możliwie najszybciej i jak najniższym kosztem, choć trzeba wyraźnie powiedzieć, że ludzkie życie i godność nazbyt często okazują się tanią walutą. Wiele razy już zdarzyło się, że słabi, przewlekle chorzy i umierający, zwłaszcza jeśli nadto są nienarodzonymi dziećmi, traktowani są jako niewarci troski, nakładu sił i środków.

Jest rzeczą oczywistą, że wobec ograniczonych możliwości, nie wolno marnować pieniędzy. Jednakże nie można nie postawić pytania, czy opieka nad nieuleczalnie chorymi może być traktowana jako marnotrawstwo? Czy zawsze jest marnotrawstwem podejmowanie działań, które w ostatecznym rozrachunku są nieskuteczne? O ile bowiem jest rzeczą jasną, że z braku pieniędzy nie będę w stanie komuś pomoc, o tyle nieludzkim, niegodnym człowieka podejściem byłoby stwierdzenie, że ktoś jest niewart tego, by mu pomagać.

Demoralizacja ma niejedno oblicze, niekiedy przybierając szaty zdrowego rozsądku i współczującego serca. Osłabiona wrażliwość sumienia prowadzi do przyzwolenia na działania moralnie wątpliwe i złe. W imię pomocy jednym ludziom, poświęca się dobro innych, traktując ich jako wygodne narzędzie i środek do zamierzonego celu. W ten sposób na przykład niektóre koncerny farmaceutyczne rezygnując z kosztownych badań klinicznych zdobywały informacje o działaniu nowych preparatów poprzez podawanie ich ludziom ubogim, zwłaszcza w krajach trzeciego świata.

Klasycznym obszarem, na którym proces degradacji sumień stał się wyraźnie widoczny, jest sfera ludzkiej płodności. Wprowadzenie środków antykoncepcyjnych zaowocowało wzrostem zachowań nieodpowiedzialnych, prowadząc do wzrostu liczby zamachów na życie nienarodzonych dzieci, wzrostu liczby rozwodów, a także do gwałtownego rozwoju tzw. medycyny rozrodu, nade wszystko poprzez intensyfikację badań nad zapłodnieniem pozaustrojowym. W odniesieniu zresztą do samego in vitro, widoczna jest zmiana nastawienia społeczności medycznej i opinii publicznej. Początkowe zastrzeżenia, by in vitro było oferowane wyłącznie bardzo wąskiej grupie par małżeńskich (wyłącznie tym, których niepłodność jest efektem obustronnej niedrożności jajowodów) szybko ustąpiły, prowadząc do ukształtowania się w społeczeństwie zachodnioeuropejskim przekonania, że in vitro powinno być dostępne każdemu i wszystkim. Kolejnym krokiem było przyzwolenie na zamrażanie dzieci poczętych w ramach procedur in vitro, a dalej - zgoda na ich wykorzystywanie do badań laboratoryjnych, jak choćby podczas prac nad embrionalnymi komórkami macierzystymi.

Podobny proces zmian polegających na obniżeniu, a następnie likwidacji norm moralnych, daje się zauważyć także na innych polach. Sferę ludzkiej seksualności najpierw swoiście „rozmiękczono”, by następnie dokonać daleko idącej – w Polsce jeszcze nie zakończonej – przebudowie. W efekcie tych zabiegów wprowadzono w życie pomysł „orientacji” seksualnych jako równoprawnych, naturalnych sposobów przeżywania płciowości. Podobne zabiegi widoczne są w odniesieniu do eutanazji, którą jej zwolennicy reklamują jako najwłaściwszy sposób zakończenia życia.

Cechą wspólną tych wszystkich przemian jest stopniowe poszerzanie obszaru tego, co dozwolone prawnie. Rozwiązania prawne próbuje się następnie przełożyć na obszar ocen moralnych. W konsekwencji, prawo naturalne nie tylko przestaje być wyznacznikiem tego, co normalne, dobre i powinne, ale traktowane zaczyna być jako ideologiczne uwarunkowanie uniemożliwiające rozwój człowieka.

Stopniowość zmian sprawia, że w sposób niemal niezauważony obowiązujące standardy moralne i struktury społeczne ulegają tak dalekiej przemianie, że ich odbudowa staje się praktycznie niemożliwa. Człowiek może zapętlić się w złu. Tak właśnie jest z równią pochyłą. Na początku wszystko dałoby się jeszcze zatrzymać, ale jeśli refleksji i nawrócenia zabraknie, przychodzi moment, gdy dobrego rozwiązania już nie ma. Przykłady takich sytuacji będziemy mogli nie raz zobaczyć w bioetycznym labiryncie.

Piotr Kieniewicz MIC







All the contents on this site are copyrighted ©.