Wygnani z Sudanu chrześcijanie mogą nie zdążyć z ewakuacją do Sudanu Południowego
w wyznaczonym czasie. To skutek decyzji islamskiego rządu w Chartumie, który po zakończonej
wojnie domowej i podziale kraju w styczniu ubiegłego pozbawił blisko 700 tysięcy chrześcijan
z północy kraju sudańskiego obywatelstwa. Wszyscy, których rodzice, dziadkowie i pradziadkowie
urodzili się na terenie dzisiejszego Sudanu Południowego lub należą do jakiejkolwiek
grupy etnicznej z południa kraju, nie są już obywatelami Sudanu i muszą opuścić jego
terytorium do 8 kwietnia.
Bp Daniel Adwok z Chartumu powiedział w wywiadzie
dla agencji Eninews, że decyzja ta jest praktycznie nie do zrealizowania, gdyż wygnani
ludzie mają przecież na północy swoje domy, a dzieci chodzą tam do szkół. Wiele organizacji
światowych, w obawie przed kolejną katastrofą humanitarną w tym regionie, zwróciło
się do rządu w Chartumie o przesunięcie ostatecznego terminu ewakuacji sudańskich
chrześcijan.
Problemem jest też wzrost napięcia między Północą a Południem
Sudanu. Odwołano nawet spotkanie między prezydentami obu krajów, które miało się odbyć
w Dżubie, a jak informuje nuncjusz apostolski w Chartumie, obie strony prowadzą mobilizację
młodych mężczyzn. Wciąż trwają też walki na spornych terenach roponośnych, powodując
zablokowanie wydobycia i przesyłu surowca na północ.
Jak podkreśla abp Leo
Boccardi, nasilenie konfliktu uderza w gospodarkę obu krajów, ale w szczególnie trudnej
sytuacji stawia Sudan Południowy. „Dołącza się to do takich otwartych kwestii, jak
obywatelstwo, delimitacja granic czy status regionu Abyei – stwierdził watykański
dyplomata w wywiadzie dla agencji MISNA. – Kluczową sprawą jest to, że oba kraje potrzebują
siebie nawzajem. Muszą rozwiązać istniejące problemy razem, przy dobrej woli politycznej,
której niestety brakuje”. Zdaniem nuncjusza dotychczasowe zalecenia Rady Bezpieczeństwa
ONZ i Unii Afrykańskiej to za mało, skoro po obu stronach sudańskiego konfliktu są
siły, które prą do ponownego starcia. Pośród tej złożonej sytuacji żyje Kościół. Na
północy stanowi on topniejącą mniejszość, ale stara się prowadzić dialog z arabsko-muzułmańską
większością. Na południu ma większą wolność, ale wyzwaniem jest tam ewangelizacja
i pojednanie. „Tu zaangażowanie Kościoła jest jednoznaczne – dodał abp Boccardi. –
Myślę zwłaszcza o szkołach i szpitalach, o wysiłkach na rzecz awansu kobiet oraz ludzkiego
i duchowego wzrastania społeczeństwa”.