Około stu pięćdziesięciu liderów różnych wyznań wzięło udział w „Modlitewnym śniadaniu
wielkanocnym”, wydanym wczoraj w Białym Domu przez prezydenta Baracka Obamę. Wśród
gości było około trzydziestu katolików na czele z metropolitą Waszyngtonu kard. Donaldem
Wuerlem. Tegoroczne śniadanie było trzecim tego rodzaju wydarzeniem. Każdego roku
zapraszani są przede wszystkim liderzy różnych denominacji chrześcijańskich, a pomijani
przedstawiciele Kongresu czy politycy.
Rozpoczynając swoje wystąpienie prezydent
Obama podziękował wszystkim za ich pracę i modlitwy. Stwierdził, że jeżdżąc po kraju
wraz z żoną, często spotykają ludzi, którzy mówią im, że się za nich modlą. „Jesteśmy
im za to wdzięczni, a szczególnie, jeśli mówią to ci, którzy na mnie nie głosowali”
– powiedział prezydent Barack Obama. Choć zapewnił, że „w obecności profesjonalistów
– jak nazwał duchownych – nie będzie głosił kazań”, większa część wystąpienia prezydenta
przypominała mini-homilię. Rozważał w nim tryumf zmartwychwstania. „Jezus tak samo
jak my miał wątpliwości i poznał lęk” – mówił prezydent. Dodał, że możemy głosić:
„On zmartwychwstał” jedynie dlatego, że Jezus przyjął na siebie niewyobrażalne cierpienie
i pokonał grzech.
Komentatorzy śniadania wielkanocnego przypominają, że odbyło
się ono w roku elekcyjnym, gdy Barack Obama nie tylko walczy o ponowny wybór na urząd
prezydenta, ale również zmaga się z podzielonym Kongresem.