Po sześciu
dniach Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych
osobno na górę wysoką (Mk 9,2).
Dopiero po sześciu dniach, chciałoby się
powiedzieć, bo aż tyle czasu upłynęło od chwili kiedy Jezus po raz pierwszy zapowiedział
apostołom swoją mękę (por. Mk 8, 31-31). Wiadomość ta była dla nich wstrząsem. Nie
tak przecież miała wyglądać ich przyszłość. Spodziewali się wyzwolenia Izraela i przywrócenia
królestwa (por. Łk 24,21), dla tej idei, m. in., zostawili domy, żony i dzieci. Miały
być dla nich miejsca po prawicy i lewicy Pana, o które już, zresztą, czynili starania
(por. Mk 10, 35-37), aż tu nagle Chrystus zapowiada im swoją śmierć i mękę. W pierwszej
chwili Piotr próbuje nawet oponować, odciąga Chrystusa na bok i upomina Go, za co
zresztą spotykają go ostre słowa: Zejdź mi z oczu, szatanie (por. Mk 8, 32-33).
Piotr zatem milknie, milkną też pozostali apostołowie. Wiedzą, że jeśli uderzą w Mistrza,
zginą też jego uczniowie. Przerażeni, przez sześć długich dni biją się z tymi myślami.
A Chrystus? Chrystus niczego im nie wyjaśnia, nie tłumaczy i nie pociesza. Nie, chrześcijaństwo
to nie jest bezstresowe wychowanie, to nie jest zajęcie dla ludzi odzianych w miękkie
szaty, dla trzcin kołyszących się na wietrze (por. Mt 11, 7-8), dla dużych dzieci
zajętych swoim samochodem czy komputerem, dla facetów spędzających czas na spacerach
z pieskiem... Chrześcijaństwo to zajęcie dla prawdziwych mężczyzn, gotowych dla Chrystusa
opuścić swój świat, swoją stabilizację, gotowych zaryzykować i dla Jego sprawy cierpieć,
pozostając Mu wiernym, nawet wtedy, gdy jak apostołom w dzisiejszej Ewangelii, walą
się marzenia i pojawia pokusa ucieczki...
Dopiero po sześciu długich dniach
Jezus wziął ze sobą trzech uczniów, zaprowadził ich na wysoką górę i przemienił się
wobec nich. (por. Mk 9,2). Św. Łukasz dopowie, że nastąpiło to w czasie modlitwy:
Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy odmienił się, a Jego odzienie stało się lśniąco
białe (Łk 9,29), tak jakby chciał nam podpowiedzieć, że tym co prawdziwie zmienia
nasze oblicze, tym co naprawdę czyni je pięknym, nie jest maseczka, lifting i makijaż,
ale zażyłość z Bogiem i promieniowanie Jego pięknem. Dlatego też modlitwa, która nie
zmienia człowieka, nie uszlachetnia, nie jest prawdziwą modlitwą.
* * *
Przemienienie
na Górze Tabor, opisane w dzisiejszej Ewangelii, uświadamia nam dobitnie, że chrześcijaństwo
to nie teoria, operowanie pojęciami, wiara w coś, ale to przede wszystkim doświadczenie,
spotkanie i zawierzenie Komuś.
Dlatego w Wielkim Poście Chrystus zachęca nas
abyśmy razem z Nim poszli nie w tłum, masę i galerie handlowe, ale na wysoką górę
osobno, bo tylko tam możemy Go zobaczyć innego niż spotykamy Go na co dzień pochłonięci
tysiącem spraw, innego niż ukazują nam w mediach, na wystawach, w sztukach i filmach,
bo przemienionego, odzianego szatą jakiej żaden folusznik na ziemi wybielić nie
zdoła i umiłowanego przez Ojca (por. Mk 9, 3.7). Wielki Post jest czasem
abyśmy zakosztowali i doświadczyli, że dobrze nam z Nim być (por. Mk 9,5), i choć
jeszcze nie będziemy mogli postawić u Niego namiotu, bo tak zwana proza życia szybko
„sprowadzi nas na ziemię”, to jednak tęsknota za Nim już w nas pozostanie i nie będzie
nas aż tak przerażała świadomość Jego i naszej męki...
* * *
Panie
Boże, Ty kazałeś nam słuchać Twojego umiłowanego Syna, ożywiaj
naszą wiarę Twoim słowem, abyśmy odzyskali czystość duszy
i mogli cieszyć się oglądaniem Twojej chwały. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa,
Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie
wieki wieków. Amen.