Ex Oriente Lux - jest takie miejsce, gdzie się wszystko zaczęło… Podobno
nazajutrz po stworzeniu świata dobry Pan Bóg – błogosławione niech będzie Jego imię
- wyszedł na spacer, by rozkoszować się słońcem poranka, by zanurzyć stopy w trawie
jeszcze pokrytej rosą i aby też nazbierać świeżych owoców mango i papai, których zapachu
ani smaku z niczym porównać prawie nie sposób. I gdy tak wędrował sobie owego pierwszego
poranka świata, bardzo spodobało się Panu dzieło, które uczynił: docenił błękit nieba
ozdobiony białymi obłokami, i wysokość gór, i zieleń łąk, i majestat starych drzew.
Cieszyły oczy Stwórcy ptaki wielobarwne i dzikie zwierzaki wesoło baraszkujące na
brzegu strumienia. Przedwieczny lubił doglądać stadka baranków, a życzliwy uśmiech
na twarzy Pana tego świata budziły zwłaszcza krówki z dzwonkami na karkach i koniki
ze źrebakami u boku. Lwiątka i wilczki zgodnie bawiły się z koźlętami i zającami,
a nikomu do głowy nie przyszła krzywda drugiego, co także bardzo podobało się Panu
naszemu. Więc też cieszyło się całe stworzenie z radości swego Stwórcy. Jedynie pszczoły,
pracowicie uwijające się wokół kwiatów, tak bardzo były zajęte swoją pracą, że nawet
nie zauważały, iż ich trudowi bacznie przygląda się Ten, którego imię niewypowiedziane.
Tak, piękny był ten świat nazajutrz po stworzeniu. A mimo to czegoś w nim brakowało,
coś było jakby niedokończone… Więc postanowił Pan Bóg, że uczyni człowieka, który
tak samo jak On, Władca wszystkich rzeczy, będzie wychodził codziennie o wschodzie
słońca ze swego domu, by na nowo oglądać to boskie dzieło, by się przy nim trudzić
i aby chwalić jego Stwórcę, Pana nieba i ziemi. Człowieka nazwał Pan Bóg – Adamem,
a kobietę - Ewą, zaś ziemię, gdzie się to wszystko zaczęło i gdzie zbudował dla nich
dom, nazwał Pan Bóg Etiopią, i jest tam do dziś, taka sama jak nazajutrz po stworzeniu
… Taką oto historię opowiedział mi kiedyś pewien stary mnich, którego spotkałem
w pobliżu drewnianego kościoła na jednej z wysepek jeziora Tana, na północy Etiopii.
To z tego właśnie jeziora wypływają wody Nilu Błękitnego, który połączywszy się potem
z Nilem Białym, biorącym swój początek w Jeziorze Wiktorii, przemierza jeszcze terytorium
południowego i północnego Sudanu, by wreszcie przepłynąć przez cały Egipt, o którym
tyle przecież opowiadaliśmy w naszych audycjach z cyklu Ex Oriente Lux, nadawanych
w Radio Watykańskim od lutego 2008 r. aż do marca roku ubiegłego. Dziś rozpoczynamy
nowy cykl audycji, który choć nazywać się będzie tak samo – „Światłość ze Wschodu”
– to jednak już nie o egipskich mnichach tym razem nim opowiemy, ale właśnie o Etiopii
i o jej niezwykłych mieszkańcach. O tym kraju na końcu świata, na samym Rogu Afryki,
skąd niedaleko już przecież do równika. O tej krainie prawie że mitycznej i egzotycznie
symbolicznej już nawet w oczach starożytnych Greków, skąd według Herodota pochodzić
mieli ludzie bardzo wysocy i niezwykle piękni, o twarzach ciemnych, bo słońcem spalonych. Opowiadać
zatem będziemy o tym „boskim ogrodzie”, gdzie rzeczywiście paleontolodzy odnaleźli,
a nawet ciągle jeszcze odnajdują, prehistoryczne szczątki ludzkie, hominidów z grupy
Australopithecus afarensis, ponoć naszych prawdziwych przodków, z których najstarsze
liczą sobie prawie trzy i pół miliona lat. Mówić będziemy o Etiopii jako krainie bardzo
trudnej dla ludzkiej egzystencji, bo niezwykle górzystej i pustynnej zarazem. Proszę
sobie wyobrazić, że najwyższe szczyty Etiopii w Górach Siemien wspinają się na wysokość
ponad czterech i pół kilometra, ale zupełnie niedaleko jest też ogromna Pustynia Danakil,
pogrążona w depresji opadającej na głębokość 120 metrów poniżej poziomu morza. Pustynię
tę już dawni badacze nazywali piekłem na ziemi, bo jedyne co się z niej wydobywa to
lawa wulkaniczna i opary siarki. A mimo to, zarówno wysoko w górach jak i nisko w
depresji, żyją tam i zwierzęta i ludzie. W Etiopii rzek nie spotkamy zbyt wielu a
opady deszczu nieprzerwanie decydują tam o życiu i śmierci. Ale jest to zarazem kraina
niezwykle żyzna, a przede wszystkim niezwykle piękna przez obfitość bogactwa darów
natury, a zwłaszcza przez różnorodność fauny i flory, które trwają tam w swej pierwotnej
formie, nie zmieniającej się od tysiącleci dzięki swemu odizolowaniu od otaczającego
świata. Mówić będziemy jednak nade wszystko o ludziach tam żyjących i o ich kulturze,
tak samo zdałoby się archaicznej jak otaczająca ich przyroda, tworzących cywilizację
nieprzerwanie tam trwającą od trzech tysięcy lat co najmniej. Powiemy o tym jak chrześcijaństwo
przywędrowało tu w połowie IV wieku prosto z Aleksandrii i o dziejach Kościoła, który
w Etiopii trwa nieprzerwanie, nawet jeśli w wielkim oddaleniu od naszego świata, w
którym my czasami i całkiem niesłusznie wyobrażamy sobie samych siebie na kształt
pępka. Tymczasem Kościół etiopski zdołał przetrwać w niemal niezmienionej formie wszystkie
burze tego świata: wojny, pożogi, podziały między chrześcijanami, najazdy barbarzyńców,
pochody arabów a nawet rewolucje komunistyczną, która mieniła się być nowym porządkiem
a okazała tylko dawną otchłanią niegodziwości i zbrodni. A nie tylko przetrwał, ale
nieprzerwanie kwitnie, zupełnie inaczej niż to się dzieje w wielu bliskich i dalekich
zakątkach świata. Dzisiaj jednak kraj stoi wobec nowych wyzwań. Problemem jest dawna
bieda, ale jest nim także nowy świat, który wdziera się do Afryki ze swoją post-okcydentalną
cywilizacją, gdzie wszystko jest na sprzedaż a szacunek dla człowieka i jego tradycji
jedynie reliktem przeszłości. Ta sama Etiopia, która nigdy przez nikogo nie została
podbita i która też nie zaznała „dobrodziejstwa” - w cudzysłowie - kolonializmu, dziś
jest obszarem intensywnej działalności ekonomiczno-gospodarczej krajów azjatyckich,
niosącej temu biednemu społeczeństwu szansę rozwoju ale i zagrożenie wyobcowania na
własnej ziemi. Przemiany kulturowe, jakie lawinowo następują w Etiopii w ostatnich
latach, z pewnością będą miały, i już je widać, także istotny wpływ na życie eklezjalne
dotychczas tak niezwykle pobożnych Etiopczyków. Nasze audycje jak zwykle staną
się też opowieścią o ludziach, których nazywamy mnichami. W Egipcie widzieliśmy ich
u schyłku starożytności, w epoce przed muzułmańskiej. W Etiopii takie samo życie monastyczne
także i dziś znajdujemy niezmiennie żywe, od stuleci w niemal niezmienionej postaci,
tak jakby czas się zatrzymał. Monastycyzm stanowi jeden z najważniejszych faktorów
chrześcijaństwa etiopskiego, ciesząc się ogromnym szacunkiem tak kościelnych zwierzchników
jak i zwykłych ludzi. I o tym też opowiemy. Mówić jednak będziemy nade wszystko o
początkach, o słynnych założycielach życia kościelnego i monastycyzmu w etiopskiego,
o wielkich świętych czczonych w Etiopii powszechnie a u nas właściwie nieznanych.
Powiemy zatem o ich kulcie, który w swych formach też daleko odbiega od naszych standardów
a nawet wyobraźni, o apokryfach i legendach, które starzy Etiopczycy niezmiennie opowiadają
swoim wnukom. O tradycjach, które budzić mogą i naszą ciekawość: wszak to z Etiopii
przybyła do Salomona królowa z południa i to tam jest także miejsce schronienia dawno
zaginionej Arki Przymierza, którą z Jerozolimy przynieść na swych skrzydłach mieli
aniołowie. Zatem warto chyba znów poświęcić kilka minut na spotkanie z mieszkańcami
krainy na końcu świata, gdzie Pan Bóg ponoć rozpoczął dzieło stworzenia i gdzie ludzie
nadal są najpiękniejsi na ziemi. R. Zarzeczny SJ