Zaraz po chrzcie
w Jordanie Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność i powołuje uczniów. Pierwszym
z nich jest św. Andrzej, który w Kościele prawosławnym nosi dotąd przydomek “pierwszego
powołanego”. Drugi z uczniów, nie jest wymieniony z imienia, ale jak nietrudno się
domyśleć, był nim autor dzisiejszej Ewangelii – św. Jan. Anonimowość drugiego ucznia,
kryje jednak w sobie pewne przesłanie, ponieważ tym „nieznanym” uczniem mógłby być
każdy z nas, powołanych do pójścia za Chrystusem.
Jan stał wraz z dwoma
swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”
(por. J 1,35-36). Słuchając tych słów, mogło by się wydawać, że spotkanie z Jezusem
miało charakter przypadkowy. Ot, Jan stał z uczniami, nagle zobaczył Jezusa i wskazał
Go uczniom. Ta pozorna przypadkowość powinna jednak nas wszystkich uczyć, że Jezus
nie respektuje naszych kalendarzy i zegarków, i że przechodzić może obok nas w każdej
chwili. Odpowiedzialność ogromna: Timeo Deum transeuntem, „boję się przechodzącego
Boga” – wyzna z trwogą św. Augustyn. Boję się, że Bóg będzie przechodził obok mnie
w drugim człowieku, w wydarzeniach mojego życia, a ja go nie rozpoznam... Dobrze
jest więc mieć obok siebie Jana Chrzciciela, mieć kogoś, kto wskaże nam przechodzącego
Jezusa i pomoże nam odkryć swoje powołanie.
Powiedzieli do Niego uczniowie:
„Nauczycielu, gdzie mieszkasz”? Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”.
Poszli więc, zobaczyli, i tego dnia pozostali u Niego (por. J 1,38-39). Słusznie
ktoś zauważył, że wartość ludzkiego życia, to czy było ono udane, nie zależy od tego,
ile się przeżyło, ale kogo się spotkało. Gianni Morandi, znany włoski piosenkarz,
zapytany przy okazji jakiegoś jubileuszu o najpiękniejsze chwile w życiu, powiedział:
Ho avuto una vita fantastica „miałem fantastyczne życie, bo spotkałem na mojej
drodze cudownych ludzi...”, i tu zaczął wymieniać ich imiona i nazwiska. Ktoś mógłby
pomyśleć, że mówiąc o fantastycznym życiu, wspomni o swojej sławie, o milionach sprzedanych
płyt, o tysiącach ludzi na koncertach, a on spoglądając wstecz mówił o ludziach, których
dane mu było spotkać…
W ostatecznym rozrachunku, liczy się właśnie to, kogo
spotkaliśmy w naszym życiu… Jako chrześcijanie mamy wszyscy, niejako z natury,
una vita fantastica, bo spotykamy w naszej wierze tylu cudownych ludzi. Pomyślmy
chociażby o Janie Pawle II, o księdzu Jerzym, o Matce Teresie z Kalkuty, i o tylu,
tylu innych bliskich, przyjaciołach, którzy podążając wiernie za Chrystusem stali
się duchowo piękni… Najważniejsze pozostanie jednak zawsze dla nas spotkanie z
Jezusem. Św. Jan Ewangelista wspominając u schyłku życia swoje spotkanie z Mistrzem
pamiętał dokładnie godzinę, w której ono nastąpiło: Było to około godziny dziesiątej
(J 1,39).
Andrzej, brat Szymona Piotra, spotkawszy swego brata powiedział
do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza” i przyprowadził go do Jezusa.
A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz się nazywał
Kefas”, to znaczy: Piotr[czyli Opoka] (por. J 1,40-42, Mt 16,18). W
czasie każdej mszy św. powtarza się scena z dzisiejszej Ewangelii, kiedy kapłan wskazując
na ciało Chrystusa wypowiada słowa: ”Oto Baranek Boży”. Oby każde spotkanie z Jezusem
w Eucharystii, czyniło z nas, synów Jana, Józefa, Henryka, Gerarda, „opokę” wiary,
nadziei i miłości...
* * * Panie Jezu, Ty powołujesz swoich
uczniów, aby wiernie naśladując Ciebie budowali Królestwo Boże; pokaż nam gdzie mieszkasz,
abyśmy mogli u Ciebie na zawsze pozostać i przyprowadzać do Ciebie braci. Który żyjesz
i królujesz na wieki wieków. Amen.