Patriarcha maronitów o skutkach "arabskiej wiosny"
Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie padają ofiarą czystek etnicznych, które jednak
nie są celem samym w sobie, a jedynie skutkiem destabilizacji regionu. Takiego zdania
jest patriarcha Béchara Boutros Raï. W wywiadzie dla jednego ze szwajcarskich tygodników
(L’Hebdo De Genève) zwierzchnik libańskich maronitów wyraził obawę, że tzw.
arabska wiosna może nasilić prześladowania i przyspieszyć exodus bliskowschodnich
chrześcijan. Zwrócił przy tym uwagę na aktywność islamskich radykałów, którzy narzucają
umiarkowanej większości współwyznawców religijną wizję państwa.
Zdaniem patriarchy
ekstremiści są w arabskim życiu politycznym nadreprezentowani dzięki finansowemu i
logistycznemu wsparciu ze strony „niektórych państw Zatoki Perskiej”. Tymczasem kraje,
w których działają, nie są gotowe na demokrację i protesty przeradzają się w krwawe
zajścia, jak w przypadku Syrii. Sytuacja w tym kraju może pogrążyć w chaosie także
Liban, a na pomoc Zachodu raczej nie należy liczyć – uważa maronicki patriarcha. Ważne
jest jednak, by wspólnota międzynarodowa nie traciła z oczu sytuacji wyznawców Chrystusa
na Bliskim Wschodzie. Z kolei, gdy chodzi o Liban, samo rozbrojenie Hezbollahu, czyli
finansowanej przez Syrię i Iran szyickiej „Partii Boga”, nie będzie automatycznie
oznaczać pokoju, choć w tej sprawie panuje wśród Libańczyków zgoda. Pozostaje bowiem
otwarta sprawa wycofania wojsk izraelskich, rozbrojenia i repatriacji uchodźców palestyńskich
oraz utworzenia państwa palestyńskiego.