W całym regionie szerzy się przemoc, a ludzie w obawie o życie opuszczają swe wioski
i kryją się w buszu. W tym dramatycznym tonie o sytuacji na południu Demokratycznej
Republiki Konga informuje ordynariusz diecezji Kilwa-Kasenga. Bp Fulgence Muteba Mugalu
dodaje, że na chwilę obecną przed rebeliantami uciekło co najmniej 10 tys. ludzi,
w tym 6 tys. dzieci. Między siłami rządowymi a rebeliantami dochodzi do nieustannych
walk. Pozbawieni pomocy humanitarnej cywile padają ofiarą wielu chorób. Sytuację jeszcze
pogarsza trwająca obecnie pora deszczowa.
Napięcie w regionie Katangi wzrosło
po wyborach prezydenckich, jakie miały miejsce w tym kraju w listopadzie. Z więzienia
zbiegł wówczas przywódca rebelii Gedeon Kyungu Mutanga, skazany na dożywocie za zbrodnie
przeciwko ludzkości dokonane w latach 2001-2006. Wrócił on do swych żołnierzy i na
nowo zaczął siać przemoc i strach.
Sytuacja w Kongu jest po wyborach niezwykle
skomplikowana. Krajem rządzi praktycznie dwóch prezydentów. Wybory wygrał Joseph Kabila,
jednak wyniki głosowania zakwestionował jego główny rywal Etienne Tshisekedi, który
też ogłosił się prezydentem kraju. W historii Demokratycznej Republiki Konga listopadowe
wybory były drugimi wyborami prezydenckimi od czasu zakończonej w 2003 r. wojny, w
której w ciągu pięciu lat zginęło prawie 5 mln ludzi.