Papieskie odpowiedzi na pytania więźniów z Rebibbi
Głównym punktem papieskiego spotkania z więźniami były odpowiedzi na ich pytania.
Z zebranych przez kapelanów zagadnień wybrano tylko niektóre. Benedykt XVI odpowiadał
na nie spontanicznie wywołując nieraz wzruszenie skazanych.
Ojciec Święty
przypomniał więźniom, że jego spotkanie z nimi jest gestem publicznym, który ma być
znakiem także dla rządzących i ponoszących odpowiedzialność za sytuację w zakładach
karnych Italii. Więzienie – zdaniem Papieża – ma być znakiem nie tylko sprawiedliwości,
ale przede wszystkim odnowy szacunku dla godności człowieka i jego powołania. Z drugiej
strony jest to gest naśladujący Chrystusa, który w czasie sądu ostatecznego rozlicza
człowieka ze stosunku do bliźniego. Sam Pan identyfikuje się ze skazanym i oczekuje
na odwiedziny za kratami. Istotne znaczenie ma również modlitwa za więźniów, by mogli
pojednani wrócić do swych rodzin i do społeczeństwa.
Niektóre z pytań były
raczej refleksjami, którymi więźniowie dzielili się z Papieżem. Przedstawiciel chorych
z oddziału szpitalnego mówił, że często odnosząc się do więźniów używa się języka
pełnego wrogości, którą chciałoby się wyeliminować ich ze społeczeństwa. W ten sposób
pozbawia się ich nie tylko wolności, ale i godności. Benedykt XVI odpowiadając na
to pytanie przyznał w tym kontekście, że nie lepiej mówi się i o Papieżu, ale takie
postawy nie powinny zniechęcać. Każdy bowiem człowiek w swej kruchości i słabości
może upaść i należy pomóc mu się podnieść, ponieważ Bóg pragnie, by wszyscy zmierzali
ku Niemu.
W kolejnym pytaniu pojawił się problem potrzeby udziału drugiego
człowieka w rozgrzeszeniu win. Czy konieczne jest rozgrzeszenie udzielane przez kapłana,
skoro przebaczającym rzeczywiście jest Bóg? – zapytał jeden ze skazanych. Benedykt
XVI odparł, że człowiek uznający swój błąd, motywowany miłością Boga, a nie tylko
chęcią uniknięcia kary, zawsze otrzymuje Boże przebaczenie. Grzech jednak nie jest
tylko sprawą osobistą, indywidualną, między mną a Bogiem.
„Grzech ma zawsze
wymiar społeczny, horyzontalny – wyjaśnił Papież. – Przez grzech osobisty, nawet nikomu
nieznany, niszczona jest wspólnota Kościoła, zbrukana jest kościelna komunia i człowieczeństwo.
Ten wymiar grzechu godzi nie tylko w Boga, ale i we wspólnotę. Wymaga więc sakramentu,
wielkiego daru, dzięki któremu mogę w spowiedzi uwolnić się od winy oraz otrzymać
przebaczenie przywracające pełną przynależność do wspólnoty żywego Kościoła, Ciała
Chrystusa. Konieczne jest tu rozgrzeszenie ze strony kapłana. Sakrament ten nie jest
jednak jakimś narzuceniem ograniczającym Boże przebaczenie, ale przeciwnie, jest wyrazem
Bożej dobroci, ponieważ w konkretny sposób we wspólnocie Kościoła otrzymuję przebaczenie
i mogę rozpocząć od nowa”.
Z kolei Afrykańczyk pochodzący z Beninu zapytał
Ojca Świętego, czy nie jest przypadkiem tak, że Bóg wysłuchuje modlitwy bogatych i
możnych, ludzi bez wiary, a nie tych, którzy umierają z powodu biedy i przemocy. Benedykt
XVI w odpowiedzi zwrócił uwagę, że posiadanie bogactwa materialnego oddala nas od
nas samych i od Boga, pozbawiając zarazem prawdziwej radości.
„Posiadając
masę rzeczy, oddalamy się coraz bardziej od samych siebie i od podstawowego doświadczenia,
że Bóg istnieje i że jest mi bliski – stwierdził Papież. – Dlatego powiedziałbym,
że posiadanie wielu rzeczy i władzy nie czyni nas szczęśliwymi. To nie jest największy
z darów. Może to być również rzecz negatywna, uniemożliwiająca autentyczne życie.
Boże kryteria są różne od naszych. Bóg także ubogim daje radość, poznanie jego obecności,
poczucie, że jest blisko także w cierpieniach, trudnościach. Zarazem wzywa nas, byśmy
zrobili co się da, by wydobyć się z tych ciemności chorób i biedy”.
Śladem
papieskiej wizyty w rzymskim zakładzie karnym pozostał pobłogosławiony przez niego
cyprys.