Słuchaj: 1. Słowo „przebaczenie”
pojawia się w naszym życiu niemal od dzieciństwa. Pamiętamy jak przygotowywaliśmy
się do Pierwszej Komunii świętej i księża zachęcali nas do wybaczenia naszym bliskim,
koleżankom i kolegom, gdy coś złego nam uczynili. W miarę jak mijały lata naszego
życia, słowo „przebaczenie” nabierało dla nas coraz głębszego znaczenia. Gdy źle postąpiliśmy
wobec innych, nie wystarczało przeprosić, ale odczuwaliśmy potrzebę wyraźnego znaku,
że nam rzeczywiście przebaczono.
Niekiedy, z takich czy innych powodów, dostrzegaliśmy
w nas samych niechęć wobec innych; zaczęliśmy ich omijać, unikać. W naszym wnętrzu
odczuwaliśmy coś, co było trudne do zrozumienia i opisania: coś, co nam ciążyło, ale
nie chcieliśmy albo nie byliśmy w stanie tego się pozbyć. Może ktoś nas ukazał innym
w złym świetle albo skrzywdził, a my nie byliśmy duchowo na tyle mocni, aby mu przebaczyć.
2.
Pewien król „chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono
mu jednego, którym mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego
ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak
dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade
mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował”
(Mt 18,23-27).
Gdyby przypowieść zakończyła się w tym miejscu, mielibyśmy
tekst o wspaniałomyślnym królu, który przebacza wielki dług swojemu słudze. Pewnie
zdarzają się takie przypadki, ale przypowieść obrazująca nasze życie ma dalszy ciąg.
Sługa, któremu darowano ogromną sumę, nie jest w stanie poczekać na zwrot relatywnie
małego długu i każe swego dłużnika wtrącić do więzienia. Gdy doniesiono o tym królowi,
ten kazał zawołać niemiłosiernego sługę, zganił jego postępowanie i uniesiony gniewem
kazał wydać go katom. Zaskakuje nas krótkowzroczność tego sługi. Darowano mu dług,
którego nigdy nie byłby w stanie zwrócić, on sam natomiast nie okazał miłosierdzia
względem bliźniego, który prosił go o cierpliwość i zapewniał, że odda dług.
Znaczenie
duchowe przypowieści narzuca się spontanicznie. Król reprezentuje Boga, który przebacza
wspaniałomyślnie niewypłacalnemu dłużnikowi, czyli każdemu z nas. Ale jednocześnie
pragnie, abyśmy my przebaczyli naszym bliźnim, zgodnie z tym, o co prosimy codziennie
w modlitwie Pańskiej: „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
3. Jezus kończy przypowieść o potrzebie przebaczenia „z serca”, bo to właśnie
w naszym wnętrzu rozstrzyga się wszystko, także przebaczenie – znak zwycięstwa miłości
nad grzechem. Innymi słowy, jeśli latami całymi nie rozmawiamy z naszym bliźnim; jeśli
ciągle pamiętamy o jego występku wobec nas; jeśli ciągle krwawi zadana nam kiedyś
rana, to miłość przegrywa ze złem. Przez pokorną modlitwę i pojednanie się z drugim
człowiekiem, który zawinił albo wobec którego myśmy zawinili, ta rana się zagoi; co
więcej, stanie się źródłem naszego duchowego oczyszczenia i uzdrowienia. Już starożytny
pisarz pogański Publiliusz Syrus mawiał: „Zwyciężać to rzecz zaszczytna, gnębić okrutna,
piękna wybaczać”.
Wobec Boga wszyscy jesteśmy winni przynajmniej dziesięć
tysięcy talentów i chociaż byśmy przez całe życie pracowali dzień i noc, nie będziemy
w stanie tej sumy zwrócić. Dlaczego zatem zachowujemy się wobec naszych braci jak
niewdzięczny dłużnik? Jakże aktualne jest to pytanie, choćby w odniesieniu do podziałów
i antagonizmów, jakie istnieją w naszym polskim społeczeństwie, zarówno wśród duchownych
jak i świeckich. Czyż nie są one wynikiem zatwardziałości serca i przekonania, że
tylko ja mam rację, a wszyscy inni pobłądzili?
Św. Cyprian pisał do chrześcijan:
„Bóg nie przyjmuje ofiary podzielonych braci. Poleca im odejść od ołtarza i pojednać
się najpierw ze swoimi braćmi… Najwspanialszą ofiarą dla Boga jest nasz pokój, zgoda,
jedność całego wiernego ludu w Ojcu, Synu i Duchu Świętym”.