Już 12 ofiar śmiertelnych i ponad 200 rannych – to wynik starć między muzułmanami
a chrześcijanami w Egipcie. Do rozruchów doszło wczoraj w jednej z dzielnic Kairu,
gdzie pół tysiąca muzułmanów zaatakowało kościół św. Menasa należący do wspólnoty
koptyjskiej. Do kolejnych zamieszek doszło tam również dzisiaj.
Agresorzy
chcieli oswobodzić chrześcijankę rzekomo więzioną w świątyni dla przeszkodzenia jej
w przejściu na islam. Świadkowie wydarzeń potwierdzają, że wobec chrześcijan użyto
broni palnej oraz obrzucano ich koktajlami Mołotowa i kamieniami. Do Koptów strzelali
salafici, będący skrajnymi fundamentalistami islamskimi. Muzułmanie spalili dwie świątynie
chrześcijańskie. Dopiero wtedy siły wojskowe rozdzieliły strony konfliktu, aresztując
190 uczestników zajść. Zatrzymani staną przed trybunałami wojskowymi.
Do spokoju
wezwał Egipcjan wielki mufti tego kraju. Ali Gomaa, zażądał od rady wojskowej, sprawującej
władzę w kraju po obaleniu prezydenta Hosniego Mubaraka, by powstrzymała wszystkich
zagrażających bezpieczeństwu publicznemu.
W ubiegły piątek egipscy salafici
zorganizowali w Kairze manifestację poparcia dla zamordowanego przez wojska amerykańskie
przywódcy Al-Kaidy. Śmierć Osamy bin Ladena w Pakistanie wywołała liczne protesty,
które obróciły się przeciw wyznawcom Chrystusa nie tylko w Egipcie. Armia tego kraju
oświadczyła, że potraktuje sprawców rozruchów jak bandytów i nie dopuści do eskalacji
zamieszek. Zapowiedziano też areszty prowokatorów nawołujących do konfliktów międzyreligijnych.
Egipt przeżywa kryzys gospodarczy wywołany odpływem turystów, podwyżkami cen żywności
oraz kolosalnym bezrobociem.