Wdzięczność Kościołowi na Kubie za mediację i wszystko, co czyni dla więźniów politycznych,
wyraził tamtejszy dysydent Eduardo Diaz Fleitas. Został on zwolniony wczoraj bez zobowiązania
się do opuszczenia kraju. Skomentował z sarkazmem, że nadal będzie więźniem, bo cała
wyspa jest jednym wielkim więzieniem. Pragnie jednak na niej pozostać i w ramach tak
ograniczonych możliwości działać na rzecz przemian prowadzących do wolności i polepszenia
warunków życia. Diaz należy do grupy 52 więźniów, aresztowanych przed ośmiu laty.
Dzięki pośrednictwu Kościoła ponad 40 zostało od połowy ub. roku zwolnionych, prawie
wszyscy pod warunkiem, że wyjadą do Hiszpanii. Okazuje się jednak, że komunistyczne
władze gotowe są też zwalniać takich, którzy nie zamierzają emigrować.