Pius XII pozostaje wciąż jeszcze
mało znany. Taka refleksja nasuwa się przy lekturze artykułu o. Giovanniego Sale SJ
„List Piusa XII do katolików niemieckich”, zamieszczonego niedawno, 20 listopada 2010
r., na łamach La Civiltà Cattolica. Wspomniany w tytule list to dokument praktycznie
niemal zupełnie nieznany, mimo iż opublikowano go w Watykanie już ponad 40 lat temu.
Od chwili napisania 3 stycznia 1943 r. pozostawał niedostępny przez 23 lata. W 1966
r. ukazał się jednak drukiem w Aktach i dokumentach Stolicy Apostolskiej
odnoszących się do drugiej wojny światowej. Znalazł się w t. II tej publikacji,
który zawiera papieskie listy do biskupów niemieckich z lat 1939-1944. Nie był jednak
przeznaczony dla samej tylko hierarchii, ale dla wszystkich katolików w Niemczech.
Dlaczego do nich wówczas nie dotarł? Jak dowiadujemy się z artykułu jezuickiego historyka,
zadecydował o tym ówczesny przewodniczący niemieckiego episkopatu, kard. Adolf Bertram
z Wrocławia, któremu Pius XII dał pełną swobodę decyzji, czy, jak i kiedy list ogłosić. Zacznijmy
jednak od kontekstu, w jakim list powstał. W wigilię Bożego Narodzenia 1942 r. Papież
swoim zwyczajem wygłosił długie przemówienie radiowe, w którym zarysował program odbudowy
świata opartego na sprawiedliwości i pokoju, przypominając równość i prawa wszystkich
bez wyjątku ludzi, które każde państwo winno respektować. Przypomniał wojenne cierpienia
niewinnych, z dość wyraźną, jak usłyszymy, aluzją do zagłady Żydów, i wezwał wszystkich
uczciwych ludzi do uroczystego postanowienia, by przywrócić w społeczeństwie Boży
porządek, zgodny z dobrem osoby ludzkiej.
„To postanowienie ludzkość winna
setkom tysięcy ludzi, którzy bez żadnej winy własnej, często tylko z powodu swojej
narodowości czy pochodzenia, zostali przeznaczeni na śmierć czy stopniowe wyniszczenie”.
Orędzie
Piusa XII na Boże Narodzenie 1942 r. uznać można za jego najważniejsze i najbardziej
wyraziste przemówienie wigilijne – uważa autor cytowanego artykułu. Mimo deklarowanej
w przemówieniu absolutnej bezstronności i nie wymieniania po imieniu napiętnowanych
ideologii, z jedynym tylko wyjątkiem marksistowskiego socjalizmu, spotkało się ono
z uznaniem tych, którzy zmagali się z hitlerowskim uciskiem. Także Polaków, jak dowiadujemy
się z polskich źródeł dyplomatycznych. Rząd emigracyjny przesłał do Watykanu podziękowanie
za „zawarte pośrednio w przemówieniu wigilijnym potępienie bezprawnych i okrutnych
poczynań okupantów, których ofiarą jest dziś naród polski” i za wszystko, co Papież
czyni dla cierpiących Polaków. Jak odnotował polski ambasador Kazimierz Papée, watykański
sekretarz stanu mówił mu o otrzymanych od metropolity krakowskiego Adama Sapiehy podziękowaniach
za to papieskie orędzie z zapewnieniem, że w Polsce było ono właściwie zrozumiane
i zrobiło duże wrażenie.
Również hitlerowcy dobrze zrozumieli intencje Papieża.
Jak dowiadujemy się z artykułu o. Sale, raport Centralnego Urzędu ds. Bezpieczeństwa
Rzeszy miesiąc po przemówieniu wigilijnym, 22 stycznia 1943 r., stwierdzał, że odrzuca
ono „nowy europejski porządek narodowego socjalizmu”. Jak tam czytamy, Pius XII uważa,
że:
„Bóg patrzy na wszystkie ludy i wszystkie rasy, jakby zasługiwały one na
takie samo uznanie. Jasne, że Papież opowiada się za Żydami, potencjalnie oskarża
naród niemiecki o niesprawiedliwość wobec Żydów, stając się rzecznikiem żydowskich
zbrodni”.
Hitlerowski rząd uznał rozpowszechnianie tekstu tego przemówienia,
jako zagrażającego interesom Niemiec, za przestępstwo przeciw bezpieczeństwu państwa,
podlegające karze śmierci. Krążył on jednak potajemnie w niemieckich środowiskach
katolickich i nawet ewangelickich, a episkopat zadbał o sporządzenie streszczenia,
by zapoznawać z nim duchowieństwo i zaangażowany kościelnie laikat. Pius XII chciał
jednak, by katolicy w Niemczech, nie mogąc słuchać, jak w innych krajach, jego orędzi
radiowych, otrzymali od niego osobisty list. Sam go zredagował i przesłał za pośrednictwem
nuncjatury przewodniczącemu episkopatu. W swym piśmie przypomniał, że władze Niemiec
walczą z Kościołem.
„Ostatnie dziesięciolecie życia, wyznawania wiary i działalności
katolików na ziemi niemieckiej to istna droga krzyżowa, o której goryczy i zniszczeniach
w całym wstrząsającym wymiarze wie tylko sam Bóg. Droga męki, na której jednak dzięki
potężnej łasce Pana odwaga i wierność wiary obecnych pokoleń okazały się godne przykładów
chwalebnej religijnej przeszłości Niemiec. Głębokiej pasterskiej troski doznajemy
z powodu wszystkich, którzy złamali wierność Chrystusowi i Jego Kościołowi. Wybije
godzina, kiedy ci, których błędne drogi i bezdroża śledzi Nasza miłość i modlitwa,
zrozumieją, co znaczy oddać bojaźń Bożą za lęk przed ludźmi i to, co wieczne, za to,
co doczesne. Napełnia nas jednak wdzięczność i radość, że liczba słabych czy tych,
co jawnie porzucili wiarę, jest mała w porównaniu z dumnymi szeregami, które bohatersko
oparły się pokusom i groźbom”.
W dalszej części listu Pius XII zachęcił rodziców
do dawania dzieciom od najmłodszych lat wychowania w wierze, by mogły później skutecznie
opierać się indoktrynacji w szkole, odciągającej je od religijno-moralnego wpływu
rodziny i Kościoła. Przypomniał, że Kościół jest otwarty na wszystkich ludzi i narody.
Nie można więc twierdzić, że wiara chrześcijańska i katolicyzm są obce charakterowi
niemieckiemu. Wreszcie zapewnił o swym pragnieniu pokoju „dla wszystkich bez wyjątku
ludów ogarniętych biczem wojny”.
Papieski list dotarł do kard. Bertrama 9
stycznia 1943 r. Jednak metropolita wrocławski, korzystając z pozostawionej mu swobody,
listu nie rozpowszechnił, nie informując nawet o tym Stolicy Apostolskiej. Dopiero
w wysłanej do watykańskiego sekretariatu stanu relacji z sierpniowej konferencji episkopatu
w Fuldzie tłumaczył się, że czekał na opinię innych biskupów w tym względzie, a sam
uważał, że pewne sformułowania listu mogłyby rozdrażnić rząd i partię hitlerowską.
W Watykanie uznano, że po tak długiej zwłoce na ogłoszenie listu było już za późno.
O.
Sale zwraca uwagę, że w episkopacie Niemiec nie było jednolitej linii w podejściu
do reżimu hitlerowskiego. Ustępliwą taktykę unikania napięć stosował przewodniczący
konferencji biskupów. Kard. Bertram usiłował bronić Kościół przed władzami, wysyłając
do nich liczne petycje, ale bez głośnych konfrontacji. Popierał to nuncjusz apostolski
w Berlinie. Abp Cesare Orsenigo jako dziekan korpusu dyplomatycznego miał też zresztą
wątpliwy przywilej składania Hitlerowi co rok w imieniu ambasadorów odpowiednio grzecznie
sformułowanych życzeń noworocznych. Natomiast większą nieustępliwość wykazywali kard.
Michael Faulhaber z Monachium, bp Clement von Galen z Münsteru, przyszły kardynał,
a od pięciu lat błogosławiony, czy bp Konrad von Preysing z Berlina. Ci właśnie hierarchowie
byli Piusowi XII najbliżsi. Cenił ich zdanie, choć zdarzało się, że się z nim nie
zgadzał. Np. wbrew opinii zwł. bp. von Preysinga uważał za konieczne utrzymanie nuncjatury
w Berlinie, by móc mieć kontakt z niemieckim episkopatem poprzez niekontrolowaną przez
hitlerowców pocztę dyplomatyczną. Tym niemniej, gdy berliński biskup chciał zrezygnować
z kierowania diecezją, rezygnacji nie przyjął, a zaraz na swym pierwszym konsystorzu
wyniósł go do godności kardynalskiej. Artykuł „List Piusa XII do katolików niemieckich”
o. Sale kończy słowami:
„Prawdą jest, że znaczna część niemieckiego episkopatu
odważnie zwalczała narodowosocjalistyczną «herezję» i broniła z mocą nadprzyrodzonych
praw Kościoła oraz naturalnych osoby, w niektórych przypadkach w sposób heroiczny.
Trzeba jednak przypomnieć, że jego część w pewnych okolicznościach, takich, jak tu
wspomniane, hamowała papieskie inicjatywy, grzesząc może nadmiarem ostrożności i realizmu.
Z drugiej strony ostrożność i realizm były cechami, które Pius XII, uformowany w środowisku
dyplomacji papieskiej i z natury skłonny do umiaru, cenił. Jednak w przypadku Niemiec
sympatią i poparciem darzył zawsze tych biskupów, którzy w owych mrocznych dla Kościoła
i świata latach umieli osobiście się narażać, wychodząc poza same potrzeby Realpolitik”.