Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą
Posłuchaj
rozważania:
1. Jeśliby
ktoś z niewierzących poprosił nas o wskazanie jakichś podstawowych tekstów dla religii
chrześcijańskiej, nie moglibyśmy pominąć fragmentu Ewangelii zawierającego osiem błogosławieństw.
Ilekroć go czytamy i rozważamy, najpierw dostrzegamy jak daleki jest od ludzkiej logiki.
Bo przecież jak można twierdzić, że szczęśliwi są ci, którzy są ubodzy, którzy płaczą,
którzy cierpią prześladowania, którzy są oskarżani? Ale w miarę jak wgłębiamy się
w jego treść, powoli ale wyraźnie dostrzegamy, jak jest on nam bliski. Bynajmniej
nie robimy z siebie męczenników, ale przecież doświadczyliśmy już niełatwych chwil
w życiu i wiemy, przynajmniej w jakiejś mierze, co znaczy być skrzywdzonym, potrzebującym
pomocy, niesprawiedliwie oskarżonym, bezskutecznie szukającym sprawiedliwości. Słuchając
zatem słów Jezusa i biorąc pod uwagę cały nasz duchowy bagaż, odczuwamy trudne do
zdefiniowania pocieszenie i otuchę.
„Błogosławieni czystego serca, albowiem
oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą
nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie
wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (Mt 5,8-11).
2.
Oto ideał chrześcijańskiego życia i opis najszlachetniejszych naszych pragnień i dążeń.
Ale zaraz pojawiają się wątpliwości, że chodzi o coś niemożliwego do zrealizowania
w naszym ziemskim życiu. Przecież tyle razy, zachwyceni pięknem tych słów, próbowaliśmy
żyć inaczej, wykorzystywać to, co w nas najpiękniejsze, najczystsze, a jednak, po
pewnym czasie, przychodziły zniechęcenia. Nie brakowało nam dobrych chęci, wysiłku
i wyrzeczeń; odnosiliśmy jednak wrażenie jakby istniały w nas jakieś przeciwne siły,
ograniczające naszą wolność i utrudniające w nas zmiany. Niekiedy były to zewnętrzne
okoliczności, trudności w rodzinie czy we wspólnocie, które powodowały, że ideał błogosławieństw
wydawał się nam iluzją. Co więcej, gdy dostrzegaliśmy, że osiągnęliśmy jakiś mały
postęp, odeszliśmy od złego postępowania w jakiejś dziedzinie, zaraz doznawaliśmy
niepowodzenia w innej.
3. Gdzie więc – pytamy – jest przyczyna tych trudności?
Czego Jezus żąda od nas dzisiaj, proponując nam raz jeszcze tekst błogosławieństw
do refleksji?
Błogosławieństwa są odpowiedzią na pragnienie szczęścia, które
Bóg wszczepił w serce człowieka i które jedynie On może zaspokoić. Pisze św. Augustyn:
„Wszyscy chcemy żyć szczęśliwie i nie ma wśród ludzi nikogo, kto nie zgodziłby się
na to, nawet zanim by mu to jasno przedstawiono” (De moribus Ecclesiae Catholicae
1,3,4 «tł. za: KKK, n. 1718»). Możemy zatem zbliżać się do ideału ukazanego w błogosławieństwach
tylko wtedy, jeśli coraz bardziej będziemy otwierać się na Jezusa, a coraz mniej liczyć
na własne siły. Przecież On wyraźnie powiedział: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”
(J 15,5). Jeśli chcemy czynić postępy w życiu duchowym o własnych siłach, podejmując
nawet poważne wysiłki, wcześniej czy później kończy się to niepowodzeniem.
Trzeba
też sobie uświadomić, że w życiu warto mieć ideały. Nie wstydzimy się naszych pragnień
i zamierzeń, które charakteryzowały naszą młodość, choć nie wszystko udało się nam
zrealizować. Również dzisiaj trzeba mieć piękne cele, które nam przyświecają, duchowe
ideały, które chcemy osiągnąć. Człowiek umiera duchowo, gdy niczego już nie pragnie.
Pamiętajmy
ponadto, że Jezus nigdy nie obiecywał, że spełnienie Jego obietnic nastąpi już w czasie
naszego ziemskiego życia. Jest to pewien program, który mamy wytrwale i z ufnością
realizować, bo jest on też pragnieniem naszego serca, ale w pełni będziemy mogli go
osiągnąć jedynie po tamtej stronie, kiedy – zgodnie z zapowiedzią Jezusa – będziemy
oglądać Boga.