Krótkiej historii podziałów w świecie chrześcijańskim ciąg dalszy
Posłuchaj:
Nie sposób
jasno opowiedzieć o tym, co stało się w Egipcie, gdy w VII wieku nadciągnęły plemiona
arabskie, bez wyjaśnienia natury konfliktów, które dawno porozdzierały chrześcijańską
wspólnotę w tej części świata. A więc po kolei.
Sobór w Efezie w roku 431,
odbywający się pod dyktando patriarchy Aleksandrii Cyryla, był momentem kulminacyjnym
konfliktu, który przyniósł światu chrześcijańskiemu pierwszy znaczący podział, choć
poważnych kontrowersji nie brakowało i wcześniej. Z niebłahych racji potępiono wówczas
naukę Nestoriusza, którego też natychmiast usunięto z funkcji arcybiskupa miasta cesarskiego
Konstantynopola. Powody sporu były natury teologicznej, ale wiele jego inspiracji
miało jawnie ambicjonalny charakter. Nestoriusz pochodził z Syrii, gdzie otrzymał
antiocheńską formację, nic więc dziwnego, że za biskupem Konstantynopola murem stanęli
przedstawiciele Kościoła Antiochii i całe środowisko syryjskie. Później co prawda
Cyryl z Aleksandrii dość szybko pogodzi się z biskupem Janem z Antiochii, ale pierwsze
kamienie schizmy zostały położone. Oba środowiska rywalizowały od dawna, teraz jednak
topór wojenny już na dobre został wykopany. Konsekwencją będzie między innymi postępująca
izolacja chrześcijan od dawna żyjących na obrzeżach i poza granicami imperium, zwłaszcza
tych w Mezopotamii i w Persji, później pogardliwie ochrzczonych mianem nestorian i
heretyków. Aleksandryjczycy chwilowo triumfowali. Pierwsza rana na ciele Chrystusa
została jednak zadana.
Kolejne wielkie zgromadzenie biskupów, które ponownie
miało miejsce w Efezie w roku 449, przeszło do historii pod nazwą Soboru zbójeckiego.
Patriarchą Aleksandrii był już wówczas Dioskur, człowiek równie hardy i nieustępliwy,
jak jego poprzednicy. Pod jego dyktando usunięto wówczas bizantyńskiego patriarchę
Flawiana, przywracając do łaski mnicha Eutychesa, którego nauczanie było powodem zwołania
soboru. Odrzucono zarazem list chrystologiczny papieża Leona, nie mówiąc o tym, że
pobito delegatów, tak iż dwóch wkrótce zmarło. Egipcjanie znów tryumfowali i zdawało
się, że jest dwa do zera. Ale nikt poza Aleksandrią Soboru zbójeckiego nie
uznał, zwłaszcza że akceptacji jego postanowień zdecydowanie odmówił Rzym.
Niedługo
potem umarł cesarz Teodozjusz II i jego następca zwołał kolejne zgromadzenie. W ten
sposób w październiku 451 roku w Chalcedonie w dzisiejszej północno-zachodniej Turcji
zebrało się ponad pięciuset biskupów. Anulowano postanowienia sprzed dwóch lat, potwierdzono
wiarę zawartą w tomie papieża Leona do Flawiana, raz jeszcze potępiono Nestoriusza,
ale też i Eutychesa, który wyśrubował naukę św. Cyryla w sposób niemożliwy do zaakceptowania.
Wreszcie deponowano patriarchę Aleksandrii Dioskura, który nie chciał słyszeć o jakimkolwiek
ustępstwie. Wielkim wygranym soboru był sam cesarz, jego stolica w Bizancjum i jej
kościelni zwierzchnicy, bo oto ogłoszono Konstantynopol patriarchatem i drugą siedzibą
biskupią po Rzymie w całym państwie, co się nikomu nie spodobało. Aleksandryjczycy
wyjechali rozgoryczeni i w szatach rozdartych na piersi; nigdy też Chalcedonu nie
uznali, całkiem niesłusznie uważając ten sobór za nestoriański. W dyskusji nie potrafiono
znaleźć formuły jedności, bo choć wszyscy używali tych samych pojęć, to niezmiennie
i uparcie różnie je interpretowali, nie słuchając i nie rozumiejąc racji współbraci
z innych środowisk teologicznych. I chociaż w Chalcedonie jasno wskazano, jak należy
poprawnie mówić o Chrystusie, to jednocześnie trwale pogrzebano łączność między Jego
uczniami. W konsekwencji Kościół aleksandryjski i jego zwolennicy w Syrii i Palestynie
znaleźli się poza wspólnotą, otrzymując z czasem etykietę monofizytów – wyznawców
jednej natury. Odtąd więc chrześcijański Egipt będzie wewnętrznie podzielony: z jednej
strony wierni cyrylowej formule jednej natury Boga Słowa Wcielonego, z drugiej
zwolennicy Chalcedonu i jedności z Kościołem cesarskim, zwani melchitami. Tak oto
stał się schizmy ciąg dalszy. W dodatku bizantyńczycy każdorazową będą chcieli mieć
decydujący głos w wyborze patriarchy Aleksandrii, tak iż kolejne lata przyniosą Egiptowi
nie tylko upokorzenia, ale też rozlew krwi i prześladowania.
Patriarcha Dioskur
poszedł na wygnanie do miasta Gangra nad Morzem Czarnym zgodnie z cesarskim dekretem
i umarł tam w roku 454. Egipcjanie nigdy się go nie wyrzekli, a nawet do dziś uważają
za świętego i męczennika. Tymczasem po Soborze chalcedońskim w Aleksandrii zapanował
chaos. Wielu rzecz jasna nie zaakceptowało depozycji ich biskupa, więc kiedy na jego
miejsce osadzono prezbitera Pretoriusza, w mieście zaczęły się rozruchy, które prefekt
Egiptu krwawo stłumił przy pomocy dwóch tysięcy żołnierzy przysłanych mu z Konstantynopola.
W połowie lutego 457 roku, wykorzystując nieobecność aleksandryjskiego prefekta Dionizego,
zwolennicy stronnictwa monofizyckiego pospiesznie konsekrowali własnego patriarchę,
Tymoteusza zwanego Kotem albo Łasicą, po łacinie Æelurus. Dionizy po powrocie
kazał go aresztować i usunąć z miasta, jednak pod wpływem gwałtownych rozruchów musiał
zezwolić na powrót Kota. Przez krótki czas było zatem w Aleksandrii dwóch biskupów.
Nie trwało to jednak długo, bo w Wielki Czwartek podczas sprawowania liturgii w baptysterium
kościoła na tamtejszym Kwirynale zamordowany został nieszczęsny Pretoriusz: podobno
jego ciało przytwierdzone do wielbłądziego siodła oprawcy ciągnęli ulicami miasta,
potem porąbali na kawałki i spalili na hipodromie, rozrzucając jego prochy na wietrze;
całą tę makabrę Ewagriusz z Pontu opisze w swej Historii Kościoła (HE 2,8).
Żeby przywrócić porządek w mieście, znów trzeba było wojska. Tymoteusz jednak nie
miał już konkurenta, tak iż na skutek niezdecydowanej postawy nowego cesarza pozostał
na swym urzędzie przez dwa lata. Po interwencji papieża Leona cesarz nakaże wreszcie
usunąć patriarchę monofizytów z Aleksandrii. Æelurus zostanie aresztowany i
wywieziony do Azji Mniejszej. Tymczasem w Egipcie zastąpi go inny Tymoteusz zwany
Solofakiolos, skromny mnich z pachomiańskiego klasztoru w Kanapo, zwolennik Chalcedonu,
który dzięki swej szczególnej łagodności i szczerej pobożności wspartej zmysłem dyplomacji
zapewni Kościołowi egipskiemu 15 lat spokoju. Potem nastaną czasy panowania imperatora
Zenona, który będzie chciał pogodzić wszystkich i jak zwykle wyjdzie jeszcze gorzej,
ale o tym opowiemy następnym razem.