O przemianach świata chrześcijańskiego u schyłku starożytności
Posłuchaj:
Powoli zmierzamy
ku zakończeniu tej edycji naszego cyklu, poświęconego w sposób szczególny dziejom
Kościoła w Egipcie w okresie, który nazywamy późnym antykiem lub wczesnym średniowieczem.
W ponad osiemdziesięciu programach mówiliśmy o pierwszych wiekach głoszenia wiary
w kraju nad Nilem. O niezwykłym rozwoju nauki chrześcijańskiej, którego sceną stała
się głównie Aleksandria. Mówiliśmy wiele o mieszkających tam biskupach i Ojcach Kościoła,
o mnichach i mniszkach, o wielkich ascetach, których żywoty przedstawiają pisma hagiograficzne
- tych bardzo sławnych jak św. Antoni, i tych w naszej części świata prawie nieznanych,
jak choćby abba Afu czy Kolobos. Mówiliśmy o uświęconych tradycjach kościelnych i
o apokryfach. Niektóre z naszych audycji były dedykowane świętom w roku liturgicznym,
co jednak zawsze starałem się komentować w świetle tradycji Kościoła starożytnego,
odwołując się zazwyczaj do specyfiki środowiska aleksandryjskiego i egipskiego. Czytaliśmy
wreszcie kroniki opowiadające o początkach chrześcijaństwa w kraju zwanym Nubią oraz
itineraria po klasztorach w ziemi egipskiej. Nasz cykl – któremu przecież daleko
do miana historii Kościoła - z założenia nie wykroczył poza wiek siódmy i ósmy: taką
opowieść zostawić wypada mediewistom i specjalistom od nowożytności. Nam pozostaje
już tylko opowieść o tym, co wydarzyło się w Egipcie, gdy na horyzoncie pojawiły się
plemiona arabskie, a wraz z nimi islam i zmierzch tej cywilizacji, której religią
od wielu już wieków było chrześcijaństwo.
Świat chrześcijański widziany z
perspektywy Aleksandrii i Egiptu w połowie VII wieku był już głęboko podzielony; być
może w opisywaniu tego świata czasami wręcz nie doceniamy skali różnic i podziałów.
Z pewnością nie można mówić o jakimś jednym fakcie, jednym tylko wydarzeniu, które
doprowadziło do osłabienia poczucia jedności między chrześcijanami, co w konsekwencji
bardzo przyczyniło się do szybkiej islamizacji kraju. To był cały proces, ogromny
zespół czynników, które przez długie wieki powoli ale nieuchronnie prowadziły do budowania
wzajemnej niechęci i wrogości pomiędzy chrześcijanami z różnych regionów dawnego Cesarstwa
i odmiennych tradycji kościelnych. Stały za tym indywidualne i zbiorowe decyzje, na
mocy których mozolnie, cegła po cegle, wznosił się mur podziału na nas - czystych,
prawowiernych, ortodoksów, i tych drugich – heretyków, papistów, wiernych bizantyńskiego
imperatora. Montaniści, nowacjanie i donatyści, zwolennicy Ariusza, Apolinarego i
Fotyna, nestorianie, monofizyci i melchici – za każdym z tych określeń kryje się cała
historia sporów dogmatycznych i dyscyplinarnych, których być może nie dało się uniknąć,
ale które ostro podzieliły świat chrześcijański, stając się nazwą własną dla jednych,
a obraźliwą etykietą dla drugich. Trzeba by na nowo napisać całą historię Kościoła,
aby opowiedzieć dzieje kolejnych pęknięć w jego łonie, a na to nie mamy czasu. Zresztą
nie byłby to obraz pełny, a kto wie czy nawet prawdziwy. Konflikty i różnice towarzyszą
każdemu rozwojowi i zawsze są obecne w procesie długiego trwania każdej zbiorowości,
nie przynależą więc jedynie wspólnotom wiary. Kościół jest z pewnością rzeczywistością
specjalną, bo nie chce się mierzyć jedynie ludzkimi kategoriami. Być może socjologia,
psychologia społeczna i politologia – ważne same w sobie - na niewiele się zdadzą,
gdy będziemy próbowali opisywać kolejne etapy przemierzania historii przez tę wspólnotę,
która wierzy, że pomimo upływu wieków jest ciągle tym samym ciałem, że łączy ją zasada
tak bardzo ulotna jak wiara w niewidzialnego, ale zawsze obecnego Boga. Ale jednocześnie
wspólnota ta jest zanurzona w tym świecie i w jego dziejach, nawet jeśli wzrok uczniów
Chrystusa podąża daleko w przód, w oczekiwaniu na powtórne przyjście Pana.
O
tym uczy nas Ewangelia. Ale potem przychodzi życie z jego problemami i wyzwaniami,
z ludzką słabością i ambicjami, z przeciwnościami losu i historią właśnie, której
mechanizmy nikogo nie zostawiają na marginesie, niezależnie od wyznawanej wiary. Nie
jest prawdziwym wyobrażenie, że Ewangelia przynosi gotową teologię, podaną niby na
tacy. Ewangelia wymaga tłumaczenia, przekładania na języki nowych kultur, nowych czasów,
zawsze nowych ludzi. Wtedy nieuchronnie pojawiają się istotne pytania: jakiego Chrystusa
powinniśmy głosić? Co o Nim mamy mówić światu? Jak komentować Pismo? Jak formułować
główne prawdy wiary? Kto jest za to odpowiedzialny i do kogo należy władza w Kościele?
Jak używać języka i jakimi pojęciami posługiwać się dla wyrażenia naszej wiary, tak
by był to przekaz autentyczny, by była to wiara prawdziwa? Wreszcie jak powinniśmy
żyć? Jakie zasady powinny kierować wspólnotą Kościoła wobec tak bardzo zmieniającego
się świata, by był to ciągle ten sam Kościół? Przecież chrześcijaństwo nie jest tylko
ortodoksją, a więc poprawnym wyrażaniem wiary, ale także ortopraksją, a więc właściwym
sposobem życia. Powracający Chrystus będzie chciał nas rozliczyć i z jednego i z drugiego.
Póki co sami musimy oba te aspekty oceniać i o nich nauczać innych.
W rozwoju
doktryny Kościoła ważnym elementem okazały się zmiany zachodzące w świecie hellenistycznym
pod wpływem nowych kultur, jakie pojawiły się wraz z ludami przekraczającymi granice
Cesarstwa. Ich napływ zmienił w zasadniczy sposób nie tylko strukturę społeczną cesarstwa,
ale także Kościoła. Nie zapominajmy, że chrześcijaństwo pojawiło się w szczytowym
okresie epoki hellenistycznej, gdy dopiero rodziła się potęga Imperium Rzymskiego,
a jego apogeum przypada na panowanie Trajana, w pierwszych dziesięcioleciach II wieku.
Kolejni władcy odziedziczą dobrobyt, pokój w państwie i względny spokój na jego granicach.
Ale długo to nie potrwa. Pierwsze symptomy kryzysu pojawią już się za panowania Marka
Aureliusza. Wraz z naporem ludów germańskich z północy i Partów ze wschodu, wobec
rosnących kosztów utrzymania armii i kryzysu ekonomicznego przestarzałej struktury
państwa zaczyna się powolny ale nieuchronny upadek wielkiego imperium. Wiek III przyniesie
głęboką zapaść tego organizmu zróżnicowanego etnicznie, kulturowo i religijnie. Odbije
się to na chrześcijanach, choćby w postaci prześladowań za Decjusza i Dioklecjana.
Paradoksalnie ten trudny wiek III będzie też okresem wewnętrznego dojrzewania chrześcijańskiej
nauki i czasem pierwszych naprawdę ważnych dyskusji w łonie samego Kościoła. Ale to
dopiero wraz z przemianami epoki konstantyńskiej dojdzie do wielkich podziałów, które
naznaczą i zmienią życie Kościoła w całym ówczesnym świecie, czego skutki legły u
podłoża dramatycznych wydarzeń, o których opowiemy w kolejnym odcinku.