Belgijski Kościół nie miał i nie ma przywódcy. Jako prymas Belgii czy przewodniczący
episkopatu nie miałem żadnej władzy nad innymi biskupami – tak zeznawał przedwczoraj
kard. Godfried Danneels, były arcybiskup stołecznej Brukseli, przed belgijskim parlamentem.
Izba utworzyła specjalną komisję ds. traktowania nadużyć seksualnych i pedofilii przez
władze, w szczególności kościelne. Komisja działa na zasadzie trybunału, z tą jednak
różnicą, że nie ma w niej adwokatów. W tym tygodniu stanęli przed nią dwaj prymasi:
były i obecny.
Zeznania kard. Danneelsa były bardzo powściągliwe. Uchylał się
on bowiem od wszelkiej odpowiedzialności i wyjaśnień, ponieważ, jak utrzymywał, Kościół
jest instytucją zdecentralizowaną i każdy z biskupów czy prowincjałów zakonnych jest
w istocie najwyższą władzą na swym terytorium. Tym tłumaczył on swoją bierność wobec
zgłaszanych do niego w przeszłości sygnałów o skandalach obyczajowych. Zawsze odsyłałem
te sprawy do lokalnych przełożonych – wyznał kard. Danneels.
Inny przebiegł
miało natomiast wczorajsze przesłuchanie aktualnego prymasa, abp. André Josepha Léonarda.
Ten owszem odpowiadał obszernie i dawał się wciągnąć w dyskusję, nie zadowolił jednak
swych sędziów. Abp Léonard przypomniał bowiem, że Kościół w Belgii podjął się z jego
inicjatywy konkretnego dzieła reformy i oczyszczenia. Jego głównym celem była pomoc
ofiarom i dokładne wyjaśnienie wszystkich przypadków nadużyć. W czerwcu belgijskie
państwo zniweczyło jednak to dzieło, rekwirując poufne zeznania ofiar. „Skoro władze
publiczne przejęły w tej sprawie inicjatywę, niech zajmą się tym do końca – powiedział
metropolita Brukseli. – Jesteśmy gotowi do współpracy. Możemy też wypłacić zadośćuczynienie
rozsądnej wysokości. Ale niech o tym zadecydują władze publiczne” – dodał abp Léonard.