Benedykt XVI z Kurią Rzymską podsumowuje rok: skandal pedofilii w Kościele oraz cierpienia
chrześcijan na Bliskim Wschodzie
„Wzbudź swą potęgę, Panie, i przyjdź nam z pomocą”. Ta adwentowa modlitwa (Ps 80,
3) „stale powracała mi na myśl i na usta wśród wielkich utrapień, na jakie zostaliśmy
wystawieni w tym roku” – powiedział Papież do kardynałów i innych swoich współpracowników
na tradycyjnej dorocznej audiencji przed Bożym Narodzeniem. Dokonując, jak zwykle
przy tej okazji, przeglądu ważnych dla Kościoła wydarzeń ostatnich 12 miesięcy, nawiązał
najpierw do zakończonego w czerwcu Roku Kapłańskiego. Przypomniał nam on ogromne znaczenie
kapłaństwa jako daru, który Bóg powierzył człowiekowi – wskazał Benedykt XVI.
„Tym
bardziej byliśmy wstrząśnięci, kiedy właśnie w tym roku i w wymiarach dla nas niewyobrażalnych
dowiedzieliśmy się o popełnionych przez księży nadużyciach wobec niepełnoletnich –
mówił Papież. – Wypaczają one sakrament, czyniąc z niego coś, co jest jego przeciwieństwem.
Pod przykrywką tego, co święte, głęboko ranią osobę ludzką w jej dzieciństwie i wyrządzają
jej szkodę na całe życie”.
Papież nawiązał do widzenia mistyczki z XII wieku,
św. Hildegardy z Bingen. Ujrzała ona Kościół jako kobietę niezwykłej piękności, ale
zabrudzoną i w podartych szatach z powodu grzechów księży. „Jesteśmy świadomi ciężkości
grzechu popełnionego przez kapłanów i naszej odpowiedzialności, ale nie możemy też
przemilczać kontekstu naszych czasów” – powiedział Benedykt XVI. Wskazał na szerzącą
się pornografię dziecięcą, turystykę seksualną, narkomanię. Wiążą się one z opacznym
rozumieniem wolności. W rzeczywistości zagraża wolności człowieka i w końcu ją niweczy.
„Aby
oprzeć się tym siłom, musimy rzucić okiem na ich podstawy ideologiczne – wyjaśnił
Ojciec Święty. – W latach 70. sformułowano teorię uznającą pedofilię za coś stosownego
dla człowieka i nawet dla dziecka. Wchodziło to jednak w skład zasadniczej degeneracji
pojęcia etosu. Twierdzono, nawet na terenie teologii katolickiej, jakoby nie było
zła ani dobra samego w sobie. Istniałoby tylko «lepsze» i «gorsze» od czegoś. Nic
nie byłoby samo w sobie dobrem czy złem. Wszystko zależałoby od okoliczności i zamierzonego
celu. Według celów i okoliczności wszystko mogłoby być dobrem czy także złem. Moralność
zostaje zastąpiona kalkulacją i w ten sposób przestaje istnieć. Skutki takich teorii
są dziś widoczne. Przeciw nim Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor z
1993 r. z proroczą mocą wskazał w wielkiej tradycji racjonalnej etosu chrześcijańskiego
istotne, trwałe podstawy działania moralnego. Ten tekst winien znaleźć się dziś na
nowo w centrum jako droga formowania sumienia”.
Drugim tematem, który Benedykt
XVI poruszył na przedświątecznym spotkaniu z kardynałami, był Synod Biskupów poświęcony
Bliskiemu Wschodowi. Nawiązał do położenia tamtejszych chrześcijan.
„W obecnej
sytuacji chrześcijanie są mniejszością najbardziej ciemiężoną i udręczoną – mówił
dalej Papież. – Przez wieki żyli w pokoju ze swymi sąsiadami żydami i muzułmanami.
Na Synodzie usłyszeliśmy mądre słowa radcy muftiego Republiki Libanu przeciw aktom
przemocy wobec chrześcijan. Mówił on: gdy rani się chrześcijan, zostajemy zranieni
my sami. Niestety jednak ten i podobne głosy rozsądku, za które jesteśmy głęboko wdzięczni,
są zbyt słabe. Również tutaj przeszkodą jest związek między żądzą zysku a ideologicznym
zaślepieniem. W oparciu o ducha wiary i jej racjonalności Synod rozwinął wielką koncepcję
dialogu, przebaczenia i wzajemnej akceptacji. Człowieczeństwo jest tylko jedno i ludzkość
jest jedna. To, co gdziekolwiek czyni się przeciw człowiekowi, w końcu rani wszystkich.
Słowa i myśli Synodu muszą być potężnym wołaniem do wszystkich, na których spoczywa
odpowiedzialność polityczna czy religijna, by powstrzymali chrystianofobię, by stanęli
w obronie uchodźców i cierpiących, by ożywili ducha pojednania”.
Ze swych
tegorocznych podróży apostolskich Papież zajął się szerzej wizytą w Wielkiej Brytanii.
Powrócił szczególnie do refleksji o konieczności zachowania chrześcijańskiego dziedzictwa
etycznego, jaką podjął na spotkaniu ze światem kultury w Westminster Hall, oraz do
beatyfikacji Johna Henry’ego Newmana. Przypomniał, że ten konwertyta nawrócił się
najpierw na wiarę w Boga żywego, będącego kimś, kto ma realne znaczenie dla naszego
życia.