2010-12-11 12:31:29

Okruchy Ewangelii - trzecia niedziela Adwentu


Błogosławiony jest ten, kto we mnie nie zwątpi

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

1.Wspólnota francuskich trapistów żyje w niewielkim opactwie, pięknie położonym w górzystym regionie Algierii. W harmonii z muzułmanami zamieszkującymi miasteczko, przeżywają radości i smutki codziennego życia. Spokój zostaje zakłócony, kiedy grupa fanatyków muzułmańskich zabija w tym regionie pracowników należących do europejskiej firmy. Śmiertelne niebezpieczeństwo zagraża coraz bardziej zakonnikom, nawet jeśli nie prowadzą oni żadnej ewangelizacji i chętnie pomagają miejscowej ludności. Trapiści muszą dokonać skomplikowanego wyboru etycznego i duchowego: pójść za naturalnym odruchem obrony i opuścić niebezpieczne miejsce, lub też pozostać, licząc się z najpoważniejszą konsekwencją tego wyboru.

Siedmiu trapistów, ale przede wszystkim siedmiu ludzi. Każdy z nich ma inny charakter i inną osobistą historię, każdy ma swoje zalety i wady, każdy przeżywa, choć w różnym stopniu, lęk przed tym, co może się wydarzyć.

Nie, to nie tylko fabuła filmu Ludzie Boży, ale to rzeczywistość, która stała się udziałem pewnej wspólnoty zakonnej w 1996 r. Jakże bliscy są nam ci ludzie, gdy oglądamy ich przeżywających straszliwą duchową walkę z lękiem, gdy próbują znaleźć właściwą odpowiedź na podstawowe pytania dotyczące powołania i wierności Bogu. Chodzi o dylematy i wątpliwości, które przeżywają, z mniejszym lub większym natężeniem, wszyscy wierzący, nawet ci, których Kościół uznaje za świętych. Posłuchajmy fragmentu dzisiejszej Ewangelii.

2. „Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we mnie nie zwątpi»” (Mt 11,2-6).

Różnie ten tekst wyjaśniano i różnie interpretowano zaskakujące nas trochę pytanie św. Jana Chrzciciela, który dotychczas z tak wielkim przekonaniem głosił nadchodzącego Mesjasza. Dzisiaj raczej odchodzi się od proponowanego w przeszłości wyjaśnienia, wedle którego Chrzciciel, przebywając w więzieniu, przeżywał wątpliwości w odniesieniu do prawdziwości Mesjasza, że brakowało mu pewności, którą człowiek chce posiadać w ekstremalnych sytuacjach życiowych.

Egzegeci zwracają uwagę przede wszystkim na fakt, że św. Jan Chrzciciel, odznaczający się głęboką wiarą w Chrystusa, tkwił w pojęciach żydowskich o Mesjaszu, który powinien był zacząć działalność od karzącego sądu nad grzesznikami, tymczasem okazywał On miłosierdzie i pomoc grzesznikom. Prorok domagał się zatem przez swoje pytanie, nie bez zniecierpliwienia, wymiaru sprawiedliwości dla tych, którzy sprzeciwiali się prostowaniu dróg dla Pana.

Jeszcze inni egzegeci uważają, że owo wysłanie uczniów do Jezusa było wyrazem troski proroka o ich los: on wyraźnie wskazywał im Tego, za którym mają pójść w niedalekiej przyszłości.

Pewnie wszystkie te wyjaśnienia trzeba brać pod uwagę w interpretacji dzisiejszej Ewangelii. Ale nawet gdyby wątpliwości św. Jana były pierwszym i głównym motywem jego posunięcia, nie umniejsza to zupełnie jego wielkości. Co więcej, staje się on nam jeszcze bliższy jako ten, który w trudnej sytuacji przeżywał tak bardzo po ludzku istotne dla siebie pytania, tak jak to się stało dwa tysiące lat później w przypadku wspomnianych trapistów.

3. Zarówno prorok jak i zakonnicy dążyli przede wszystkim do odczytania woli Bożej, co nie było rzeczą łatwą, biorąc pod uwagę skomplikowaną sytuację społeczną i religijną. Trzeba było dużo duchowego wysiłku, aby dokładnie usłyszeć delikatny głos Boga. A gdy to się stało, zdecydowanie za nim poszli.

Wątpliwości i wewnętrzną walkę przeżywał i św. Jan Chrzciciel i wspomniani trapiści. W miarę jednak jak otwierali się na Boga, osiągali coraz głębszy wewnętrzny spokój. Prorok mógł powiedzieć: „Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał” (J 3,29-30). Zakonnicy wyrażają podobną radość i ufność w kluczowej dla ich duchowego wzrostu scenie. Podjęcie decyzji o pozostaniu w opactwie dokonuje się w czasie wieczerzy, bez żadnego dialogu, bez słów, które w tym momencie byłyby zbędne. Na spokojnych twarzach, ukazanych z bliska, pojawia się uśmiech i łzy zarazem, znak prawdziwego szczęścia; w tym samym czasie słuchamy wzruszającej i dumnej jednocześnie muzyki z Jeziora łabędziego Czajkowskiego. Tak mijają mocne jeszcze niedawno wątpliwości…

Warto dodać jeszcze jeden szczegół. Gdy trapiści siłą zostali wzięci 21 maja 1996 r. z ich opactwa i prowadzeni na miejsce stracenia, padał obfity śnieg, co w tamtejszym afrykańskim klimacie zdarza się bardzo rzadko. O tym wiedzieli dokładnie twórcy filmu. Jakież było ich zdziwienie, gdy czternaście lat później, w czasie kręcenia końcowych scen, gdy przedstawiano wspólnotę zakonników prowadzoną przez muzułmańskich fanatyków, nagle… zaczęły spadać obfite płatki śniegu. Zwykły przypadek? Być może, ale Bóg pomaga nam pokonywać wątpliwości doprawdy na różne sposoby.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.