2010-12-05 18:04:34

Ex Oriente Lux


Przyjdź Panie Jezu... , czyli o tym na co czekamy. Część II

Posłuchaj: RealAudioMP3

Adwent jest czasem oczekiwania: na Bożego Narodzenia, na nadchodzący Nowy Rok, na kolejne rodzinne spotkania, może i na prezenty podchoinkowe, na trochę wolnego od pracy. Ale jak by nie patrzeć, to są to w końcu tylko dodatki do tego, co jednak ważniejsze. A zatem: na co czekają chrześcijanie?

Dla naszych sióstr i braci u schyłku starożytności właściwie cała obecna rzeczywistość była czasem adwentu, oczekiwaniem na powtórne przyjście Pana. Tak przynajmniej w chrześcijańskiej społeczności postrzegali ją ci bardziej wrażliwi na dawny język apokaliptyki. O jaki język chodzi? Dobrze wiemy, że nasza wiara przyszła nie tylko ze Wschodu, ale jeszcze z konkretnego środowiska, mianowicie z samego łona judaizmu, który w okresie początków chrześcijaństwa przeniknięty był ideami nadziei mesjańskiej, oczekiwaniem na nadejście Zbawiciela, Mesjasza, który zgodnie ze słowami biblijnych proroków Izajasza i Jeremiasza, a przede wszystkim Daniela, Ezechiela i Zachariasza, zaprowadzi nowe królestwo, podźwignie z upadku Izraela, ukarze wszystkich wrogów Narodu Wybranego i sam ostatecznie w imię Boże rządzić będzie nad resztą Izraela, a jego panowanie trwać będzie przez tysiąc lat. Ci wizjonerzy żydowscy opowiadali o nadziei mesjańskiej posługując się językiem pełnym symboli. Mówili zatem o aniołach, które na codzień służą przed Bożym tronem, ale gdy jest czas wojny to dzielnie się biją po stronie ludzi sprawiedliwych. O tym, że przewodzi im Michał archanioł, zaprawiony w boju od zarania świata, bo przecież walczył już kiedyś z księciem ciemności, z Belialem i Szatanem, i że strącił go do otchłani. Że taka powtórna wojna musi się rozegrać na końcu czasów, bo przecież diabeł tanio skóry nie sprzeda. I że w tych czasach eschatologicznych – jak mówili - będzie wiele niegodziwości na świecie, zepsucie obyczajów, panowanie niegodziwych władców, a do tego prześladowanie sprawiedliwych, którzy będą musieli uciekać na pustynię.

O tym wszystkim szeptali między sobą Żydzi w czasach Pana Jezusa. Były tam nawet całe wspólnoty żydowskie, używające takiego właśnie apokaliptycznego języka dla opisania swojego świata, własnej historii i misji. Jedną z takich wspólnot musieli być właściciele słynnej biblioteki, której pozostałości i fragmenty w połowie ubiegłego stulecia odnaleziono w grotach qumrańskich, na Pustyni Judzkiej. Być może zbiór ten należał do tak zwanych esseńczyków. Ale bynajmniej nie była to jedyna wspólnota w okresie poprzedzającym zburzenie Świątyni i rozproszenie Izraelitów charakteryzująca się oczekiwaniami eschatologicznymi i posługująca się językiem apokaliptycznym. Trzeba powiedzieć całkiem otwarcie, że także uczniowie Jezusa z Nazaretu, ich pierwsze pokolenia, a więc ci, który wywodzili się z judaizmu, oni także chętnie odwoływali się do podobnej symboliki, czego wiele przykładów mamy choćby w ewangeliach. Gdy Chrystus mówi o znakach zapowiadających zburzenie Jerozolimy, gdy obwieszcza uczniom wizję aniołów zstępujących i wstępujących na Syna człowieczego, lub kiedy wreszcie apostoł Jan doświadcza wizji na wyspie Patmos – za każdym razem używa się elementów języka zwanego apokaliptycznym, którego korzenie sięgają judaizmu. Długo jeszcze chrześcijanie będą się nim posługiwać także dla opisania swoich własnych nadziei i lęków związanych z oczekiwaniem na powtórne przyjście Pana. Zatem zapamiętajmy: apokaliptyka to język symboliczny związany z objawieniem danym przez Boga najczęściej za pośrednictwem aniołów; zaś to, co dotyczy końca czasów, nazywamy eschatologią i często opisujemy właśnie za pomocą języka apokaliptycznego.

Jest taki dokument, zwany Czwartą Księgą Ezdrasza. To tekst żydowski, starotestamentalny apokryf, który jednak cieszył się wielkim szacunkiem zarówno wśród żydów jak i chrześcijan. Powstał on zapewne około roku 100 po Chrystusie. W formie objawień albo wizji, jakoby udzielonych kapłanowi Ezdraszowi z czasów po niewoli babilońskiej, tekst ten wyraża frustracje i nadzieje Izraelitów po roku 70, a więc w czasach, gdy już zburzona została Świątynia Jerozolimska, a Miasto Dawida zdeptali poganie. Jakże to Panie, zdaje się pytać autor tej księgi, jakże to, że nas opuściłeś, że dałeś zniszczyć swój święty przybytek, że pozwoliłeś rozproszyć nas po całym świecie? Dlaczego nie nadchodzi Twoje królestwo? Dlaczego tak długo musimy czekać na odpłatę za zło i na nagrodę za dobro..? I słyszy odpowiedź od Boga, której pośrednikiem jest anioł Uriel, że Pan ma swoje drogi, których my nie znamy; że przyjdzie nieuchronnie, ale w godzinie, o której nie wiemy; że przyjdzie z mocą i że sądzić będzie sprawiedliwie; że niewierność jest grzechem Adama i że człowiek ma moc dokonywania wyborów; że postępowanie zgodne z Boża sprawiedliwością nie tylko się opłaca, ale i przynosi prawdziwe szczęście.

Księgę tę spisał jakiś pobożny Żyd, ale w pełni niemal przystaje ona do chrześcijańskiej nauki, zarówno w swej treści jak i w języku, apokaliptycznym, podobnym do tego, którym mniej więcej w tym samym czasie posługiwał się św. Jan w swej nowotestamentalnej Apokalipsie. Posłuchajmy co mówi IV Księga Ezdrasza o nadziei rzeczy przyszłych (IV Ezdr. 7,26-36; por. Apokryfy Starego Testamentu, Warszawa 1999, s. 384):



Oto bowiem nadchodzi czas. Będzie wtedy, kiedy nastąpią zapowiedziane ci znaki. Ukaże się oblubienica podobna do miasta i pokaże się ziemia, która teraz jest zakryta. Każdy, kto będzie wybawiony od zapowiedzianych nieszczęść, na własne oczy zobaczy cuda. Wtedy objawi się mój syn, mesjasz, wraz z tymi, którzy do niego należą. A ci, co przeżyją, radować się będą przez lat 400. Później umrze mój syn mesjasz i wszyscy, którzy mają tchnienie człowieka. Nad światem zapanuje milczenie przez siedem dni, jak w pierwszych początkach, aby nikt nie pozostał. A po siedmiu dniach zostanie wzbudzony świat, który jeszcze nie czuwa, a obumrze zniszczalny. Ziemia odda tych, którzy w niej śpią, i proch tych, którzy w jej milczeniu mieszkają; pomieszczenia zaś wydadzą powierzone im dusze. Wtedy się objawi Najwyższy na tronie sądu: zniknie miłosierdzie, oddali się litość i usunie szczodrobliwość. Zostanie sam sąd; ostoi się prawda, utwierdzi się wiara. Dzieło nastąpi i ukaże się nagroda. Czyny sprawiedliwe zostaną wzbudzone, a niesprawiedliwość przepadnie. Ukaże się miejsce męki, a wobec niego – miejsce odpoczynku. Ukaże się piec Gehenny, a naprzeciwko – raj wesela.

 

I żydzi i chrześcijanie czekali na przyjście Pana, na panowanie Boga, na Jego sprawiedliwość. I nawet językiem posługiwali się podobnym. Czekali tak samo jak i my, choć my języka apokaliptycznego raczej już nie używamy. Bo czekanie na Boga motywuje zawsze ta sama nadzieja, że On sam zwycięża wszystkie słabości tego świata, z którymi my jakoś nie potrafimy sobie poradzić.

Rafał Zarzeczny SJ








All the contents on this site are copyrighted ©.