Kaliningradzka hierarchia prawosławna ostro skrytykowała abp. Paolo Pezziego za to,
że zaprotestował przeciwko przekazaniu katolickiej świątyni patriarchatowi moskiewskiemu.
Chodzi o budynek kościoła Świętej Rodziny, użytkowany obecnie przez filharmonię. Katolicy
wielokrotnie występowali o jego zwrot, o czym przypomniał ostatnio krytykowany ordynariusz
archidiecezji Matki Bożej w Moskwie.
W oświadczeniu prawosławnych hierarchów,
cytując ludowe powiedzenie, pouczono abp. Pezziego, by „nie rzucał kamieniami w szklanym
domu”. Takim domem według prawosławnych jest okręg kaliningradzki. Zarzucono mu fałszowanie
historii, przytaczając argumenty, że krew żołnierzy sowieckich wsiąkła w ten teren
i zgodnie z prawem należy on do Rosji. Zmienił się skład narodowościowy i wyznaniowy
tego okręgu. To, że kościół św. Rodziny do 1945 r. należał do katolików, nie ma dzisiaj
znaczenia.
Decyzję miejscowej dumy prawosławni uważają za jak najbardziej prawidłową
i nie podlegającą dyskusji. Zgodnie z ich słowami, jeśli katolicy chcą użytkować swój
„były kościół”, to powinni uczestniczyć materialnie we wzniesieniu nowego gmachu filharmonii,
a potem ewentualnie uzyskać pozwolenie prawosławnych na użytkowanie kościoła. Postawiono
zarzut, że swoim „nieprzemyślanym oświadczeniem abp Pezzi pogorszy stosunki prawosławno-katolickie
i to nie tylko w okręgu kaliningradzkim”.
Mamy tu do czynienia z przypadkiem
„odwrócenia kota ogonem”. Najpierw coś zrobić, odebrać cudzą własność, a potem krzyczeć
na tego, kto broni interesów swojej owczarni. Wmawiać, że to on jest winien wszystkiemu,
bo śmiał upomnieć się o swoich wiernych. Abp Paolo Pezzi jest człowiekiem nadzwyczaj
pokornym i przyjmie każde słowo krytyki, nawet niezasłużonej.
Aktualnym pozostaje
pytanie: Kto tu rzuca kamieniami w szklanym domu i sam wystawia negatywną ocenę swojemu
państwu i wspólnocie religijnej?