Katolicy Starego Kontynentu skąpią na rodzinę. Kraje takie, jak Polska, Hiszpania
czy Włochy, wydają najmniej na wsparcie rodziny w całej Unii Europejskiej. Od Polski
gorsza jest pod tym względem tylko Hiszpania, która na pomoc rodzinie przeznacza 0,68
proc. produktu krajowego brutto, o 0,02 proc. mniej niż Polacy. Te dramatyczne i zawstydzające
dla społeczności katolickiej dane zostały przedstawione w minionym tygodniu w Mediolanie
na włoskiej krajowej konferencji na temat rodziny.
Uczestniczący w niej prezes
banku watykańskiego prof. Ettore Gotti Tedeschi podkreślił, że kraje katolickie muszą
wziąć przykład z krajów laickich, które już dawno zrozumiały, że pomoc dla rodzin,
a co za tym idzie stymulacja rozrodczości, przekłada się na rozwój gospodarczy. Najlepiej
pod tym względem jest w Danii, która przeznacza na ten cel niemal 4 procent PKB. Średnia
unijna to ponad 2 proc. Włochy tymczasem to zaledwie 1 procent, a Polska tylko 0,7
proc. W przekonaniu prof. Gottiego Tedeschiego państwa, które prowadzą dziś silną
politykę prorodzinną zorientowały się, że tam, gdzie na parę rodziców przypada mniej
niż dwoje dzieci, nieuchronnie musi dojść do spowolnienia gospodarki.
Zdaniem
prezesa IOR rodziny, które wychowują dzieci, powinny otrzymywać zapomogę nie mniejszą
niż zasiłek dla bezrobotnych. Wymaga tego choćby osłabienie siły nabywczej średniego
wynagrodzenia. Tytułem przykładu, we Włoszech dwoje pracujących czterdziestolatków
zarabia dziś tyle co przed 25 laty zarabiał sam ojciec rodziny. Prof. Gotti Tedeschi
jest przekonany, że aby Stary Kontynent mógł wydobyć się z gospodarczego i demograficznego
kryzysu, Unia Europejska musi wprowadzić minimum stabilizacji dla małżeństw z dziećmi.
Przejawem tego powinno być odgórne ustalenie minimalnego progu pomocy budżetowej dla
rodzin na poziomie co najmniej 2,5 proc. PKB w danym kraju Unii.