Wspólnota międzynarodowa musi być gotowa na wybuch kolejnej wojny domowej i katastrofy
humanitarnej w Sudanie. Dojdzie do tego, jeśli zapowiedziane na styczeń referendum
o samostanowieniu południowej części kraju nie dojdzie do skutku lub zostanie odłożone,
bądź jeśli społeczeństwo będzie miało wrażenie, że jego wyniki zostały sfałszowane.
Z tym ostrzeżeniem przybyła w tym tygodniu do Nowego Jorku oficjalna delegacja Kościołów
chrześcijańskich Sudanu. W jej skład weszło dwóch biskupów katolickich, zwierzchnik
Kościoła episkopalnego, a także przewodniczący tamtejszej Rady Kościołów. 11 października
zostali przyjęci przez sekretarza generalnego ONZ.
Ban Ki-moon zapewnił ich,
że narody zjednoczone przygotowują się do styczniowego referendum, będą je monitorować,
a także zabiegają o wzmocnienie sił pokojowych ONZ w tym kraju. Sudańscy duchowni
przypomnieli, że referendum było jednym z warunków porozumienia pokojowego, które
zakończyło ponad 20-letnią wojnę domową. Drugim warunkiem porozumienia, który również
musi być wypełniony, jest sprawiedliwy podział dochodów z wydobycia ropy naftowej,
które dziś stanowią 65 proc. budżetu państwa. Ekumeniczna delegacja z Sudanu przypomniała
także w ONZ o łamaniu wolności religijnej w zdominowanej przez muzułmanów północnej
części kraju. Zaznaczono, że również chrześcijanie podlegają tam islamskiemu prawu
szariatu. Zobowiązuje to na przykład katolickie szkoły do nauczania islamu, a Kościołowi
uniemożliwia działalność misyjną. Przyjęcie przez muzułmanina wiary chrześcijańskiej
jest tam bowiem karane śmiercią.