„Żył pewien
człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie.
U bram jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić
się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł
żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.
Gdy z Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza
na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech
koniec swojego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w
tym płomieniu ” (Łk 16,19-24).
Przypowieść o bogaczu i Łazarzu wprowadza nas
w temat sprawiedliwości Bożej. Jest fotografią przykrej rzeczywistości świata, istniejącej
od wieków. Ukazuje kondycję dwóch ludzi: bogatego, który opływa w dobra, któremu nic
nie brakuje, ma wspaniale urządzony dom, ubiera się w najdroższą odzież. Każdego dnia
zasiada do stołu suto zastawionego z wybornymi potrawami. Życie bogatego człowieka
koncentruje się wyłącznie na dobrach doczesnych, których używa bez ograniczeń. Jego
wzrok, przykuty do dóbr materialnych, nie jest też w stanie dostrzec obok siebie potrzebującego.
Nie jest w stanie zauważyć, że u jego drzwi stoi Łazarz. Bogactwo go odizolowało od
innych, zamknęło go w bastionie egoizmu i chciwości.
Przypowieść nie nadaje
bogaczowi żadnego imienia, jakby wskazując, że bogaczem może być każdy człowiek, że
bogactwo może stać się pokusą dla każdego, może zaślepić do tego stopnia, iż nie będzie
w stanie widzieć nic poza nagromadzonymi dobrami. Kim jest Łazarz? W odróżnieniu od
bezimiennego bogacza, przypowieść nadała mu konkretne imię, które oznacza: „Bóg pomaga,
przychodzi z pomocą”. Łazarz niczego nie posiada, prócz starego zniszczonego i zużytego
ubrania, kija i towarzystwa psów, które liżą jego rany, przynosząc mu ulgę w cierpieniu.
Bóg zna jego historię życia, jego potrzeby. W nim żyje sam Bóg, to On go wspiera,
gdy ludzie nie są w stanie mu pomóc. Łazarz nie pragnie nic więcej, jak tylko odrobinę
okruchów chleba, spadających ze stołu bogacza, aby się nasycić, lecz i tego nie może
otrzymać. Jest przecież Łazarzem, pogardzanym i odpychanym. Jego kondycja społeczna
nie pozwala, aby wszedł do domu bogacza, nie pasuje do towarzystwa bogacza.
Ponieważ
życie ma swój początek i koniec, zarówno Łazarz, jak i bogacz stanęli wobec Boga,
aby się rozliczyć ze swojego życia. Łazarz w nagrodę otrzymał życie wieczne, a bogacz
wieczne nieszczęście i potępienie.
Bogacz nie został potępiony za swoje bogactwo,
lecz za egoizm i za zamknięcie się w sobie samym, za nieczułość względem potrzebujących,
za niezdolność do zmiany swojego życia. Bogactwo i przyjemności napełniły jego serce
egoizmem, niezdolnym do kochania innych. Jego serce stało się nieczułe na potrzeby
innych. Choroba obojętności, dzień po dniu, opanowała całe jego życie, zamknęła go
na innych. Inni pozostają daleko od jego serca, nawet jeśli znajdują się u drzwi jego
domu. Łazarza zauważa dopiero teraz, gdy za swoje życie został skazany na wieczne
cierpienie.
Św. Bazyli Wielki już w czwartym wieku pisał: „Do głodnego należy
chleb, który ty gromadzisz, do nagiego płaszcz, który przechowujesz w szafie. Zostały
skradzione biednemu buty, które kolekcjonujesz i których nie używasz. Wiele jest niesprawiedliwości,
jaką wyrządzasz. Iluż jest braci, którym mogłeś pomóc”.
Prośmy Boga, aby Ewangelia
o bogaczu i Łazarzu otworzyła nasze serce na potrzeby innych, abyśmy, jak kiedyś pięknie
powiedział Raul Follerau, nie szukali nigdy szczęścia w pojedynkę, opierając się przede
wszystkim na dobrach materialnych, ale abyśmy otwarli horyzonty naszego serca na wyobraźnię
miłosierdzia, którego tak wiele doznajemy od Boga.