Niewielka eskimoska osada Repulse Bay w północnej Kanadzie od dwóch tygodni żyła polowaniem
na wieloryba grenlandzkiego. Wydarzenie to jest jednym z ważniejszych w życiu wioski
i decyduje o rezerwach żywności w czasie srogiej polarnej zimy. Nikt nie poluje tu
dla przyjemności. Eskimosi przez wiele miesięcy modlili się o szczęśliwe łowy i o
wpłynięcie ssaka do ich zatoki.
Wszystko zaczęło się w dniu Wniebowzięcia Najświętszej
Maryi Panny uroczystą Mszą ze specjalnym błogosławieństwem dla myśliwych. Potem jednak
silny wiatr i zwały lodu, które zablokowały zatokę na prawie dwa tygodnie uniemożliwiły
polowanie. Dopiero 21 sierpnia udało się czterem małym łodziom wypłynąć na ocean.
Samo wypłynięcie również poprzedziła modlitwa i błogosławieństwo miejscowego kapłana.
Tego samego dnia pod wieczór udało się myśliwym upolować około 15 metrowego wieloryba.
Powrót do wioski zajął całą noc. Myśliwi dotarli z powrotem do Repulse Bay dopiero
w niedzielę około 9 rano. Mieszkańcy powitali ich okrzykami radości i po przybyciu
do brzegu dziękczynnym hymnem i modlitwą. Zaraz też została odprawiona dziękczynna
Eucharystia a wśród darów przyniesionych do ołtarza znalazł się świeży kawałek skóry
z wieloryba, która jest eskimoskim przysmakiem.
Takie polowanie odbywa się
raz na kilka lat i nigdy nie ma celu komercyjnego. Upolowany wieloryb jest rozdzielany
wszystkim mieszkańcom wioski według potrzeb.