Nasza wielkość zależy od naszej postawy wobec Boga
Słuchaj rozważania:
„Gdy Jezus
przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni
go śledzili. I opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze
miejsca wybierali. Tak mówił do nich: «Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj
pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez
niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”,
a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony,
idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci:
„Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników.
Każdy, bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża będzie wywyższony”»
(Łk 14, 1.7-12).
Nie trudno jest zauważyć, że Ewangelista Łukasz wprowadza
nas w temat pokory. Ze zręcznością opisuje scenę uczty, na którą pewien faryzeusz
zaprosił Jezusa z uczniami. Choć normalnie zaprosić kogoś do siebie, przyjąć go ucztą,
w każdej niemal kulturze, jest gestem życzliwości i uszanowania, czy też pragnieniem
odnowienia znajomości lub przyjaźni, w sytuacji wspomnianego w Ewangelii faryzeusza
jest nieco inaczej. Zaprosił on Jezusa nie tyle z życzliwości czy przyjaźni, ile wiedziony
chęcią pochwycenia Go na niezręczności bądź niewłaściwym geście lub słowie, aby Go
potem móc oskarżyć.
Jezus, zanim zasiadł do stołu, obserwował jak zaproszeni
goście wybierali skrzętnie lepsze miejsca, a zostawiali gorsze. Wykorzystał ten fakt,
aby obecnych sprowokować do refleksji nad własną postawą pełną pychy, butności, wywyższania
się i zarozumiałości. Wynikała ona z braku pokory, a jej dostrzegalnym znakiem było
ubieganie się o lepsze miejsce przy stole.
Czym jest pokora? Co oznacza być
pokornym? Czy jest sens mówić o pokorze w dzisiejszym społeczeństwie? Oto tylko niektóre
pytania, jakie jawią się w sercu każdego człowieka. Jawią się dlatego, że w dzisiejszym
społeczeństwie ścierają się głównie dwie opcje: chrześcijańska, mówiąca o pokorze
w odniesieniu do życia wiecznego, i laicka, która twierdzi, że każdy człowiek jest
odpowiedzialny za własne życie i od niego tylko zależy sukces i powodzenie tu na ziemi.
W konsekwencji, nierzadko spotykamy ludzi, którzy, po ludzku mówiąc, zawsze potrafią
się ustawić w życiu, zdobyć nawet wysoki urząd lub stanowisko, nieważne jakim i czyim
kosztem. Dla nich pokora to oznaka słabości, niezaradności i braku poczucia własnej
wartości.
Prawdziwa pokora nie ma nic wspólnego ze słabością i nie oznacza
wcale negowania prawdy o sobie samym. Jest unikaniem fałszowania swojej osobowości
przez podkreślanie czegoś, czym się w rzeczywistości nie jest. Jezus podkreśla, że
nasza wielkość i nasza wartość wcale nie zależą od tego, jak nas widzą inni, lecz
od naszej postawy wobec Boga. Właściwa relacja człowieka do Boga i drugich, jak również
i do siebie samego, jest miłością, która staje się służbą, poszanowaniem, wdzięcznością
i solidarnością. Mędrzec Syrach w pierwszym czytaniu mówi: „Synu, z łagodnością prowadź
swe sprawy, a [każdy], kto jest prawy, będzie cię miłował. Im większy jesteś, tym
bardziej się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana” (3,17-18).
Przykładem takiej
pokory była niewątpliwie postawa kard. Adama Kozłowieckiego, jezuity zmarłego we wrześniu
2007 r. Wyświęcony na kapłana w 1937 r., dwa lata później, na początku wojny, został
aresztowany przez gestapo w Krakowie i wywieziony do obozu w Oświęcimiu, a następnie
do Dachau, skąd w 1945 r. uwolniły go wojska amerykańskie. W tych trudnych latach
przeżył prawdziwą gehennę, ale doznał też wiele boskiej i ludzkiej dobroci, która
okazała się silniejsza od nienawiści i zła, o czym pisał w książce Ucisk i strapienie.
Pamiętnik więźnia 1939-1945. Krótko po wyzwoleniu wyjechał na misje w Rodezji
Północnej (obecnie Zambia), gdzie szybko rozwinął ożywioną działalność wśród młodzieży,
szczególnie na polu szkolnictwa.
Papież Pius XII, dostrzegając jego wielkie
zalety duszpasterskie, mianował go w 1955 r. biskupem diecezji Lusaka. O nowym pasterzu
i wspaniałej jego pracy dał świadectwo jeden z jego współkonsekratorów, abp Salisbury
A. Chichester: «Domu uczciwego, gdzie by mieszkał, nie ma, ale za to ma niższe seminarium,
gdzie jest obecnie 80 seminarzystów, i jest nowicjat dla czarnych sióstr służebniczek,
są nowe stacje misyjne i nowe kościoły».
Kiedy w roku 1969 abp Kozłowiecki
przekazał odpowiedzialność za archidiecezję w ręce biskupa miejscowego, sam powrócił
do zwykłej pracy duszpasterskiej jako proboszcz i wikariusz, promując wszędzie działalność
misyjną. Ostatnią jego placówką było Mpunde, gdzie mimo sędziwego wieku pomagał polskiemu
misjonarzowi, ks. Janowi Krzysztoniowi. Nie zrezygnował z tej posługi nawet wówczas,
kiedy w 1998 r. Sługa Boży Jan Paweł II mianował go kardynałem. Odrzucił też propozycję
przeniesienia się do lepszego apartamentu, mówiąc, że całe życie był skromnym misjonarzem
i che nim pozostać aż do końca swojego życia.
O Panie, Ojcze pokornych, który
troszczysz się o los każdego człowieka, spraw, aby światło Twojej Ewangelii dotarło
do głębi naszego serca i rozjaśniło nasz umysł, abyśmy zrozumieli, że staniemy się
naprawdę pokorni tylko wówczas, kiedy będziemy tacy, jakimi pragnie nas mieć Bóg,
bez oczekiwania na inną nagrodę od tej, którą jest miłość wieczna.