„A oto powstał
jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić,
by osiągnąć życie wieczne?». Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak
czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją
duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego.
Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył». Lecz on, chcąc
się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim»” (Łk 10,25-29).
Nawiązując
do pytania, postawionego przez uczonego w Prawie, „kto jest moim bliźnim?”, Jezus
opowiada przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Stała się ona jednym z najbardziej
wymownych tekstów ewangelicznych. Na przestrzeni wieków miłosierny Samarytanin stał
się symbolem dobroci ludzkiej, niekoniecznie samych chrześcijan. Do tej przypowieści
powraca się nieustannie również dlatego, że nawet jeśli zmieniają się pokolenia, model
dobroci w niej zawarty jest ponadczasowy, ponadludzki, ponadkulturowy i ponadreligijny.
Ukazuje on postawę moralną wypływającą ze szlachetnego serca ludzkiego, wyczulonego
na potrzebę i biedę innych.
Drogę z Jerozolimy do Jerycha przemierzało wielu
podróżnych. Czynili to najczęściej w grupach, rzadko zaś w pojedynkę, gdyż była ona
znana z niebezpieczeństwa i napadów. Prawdopodobnie Jezus opowiedział jeden z zaistniałych
przypadków, kiedy to jakiś człowiek, może nawet nieświadomy niebezpieczeństwa, zapuścił
się w te strony. Został napadnięty przez zbójców, obrabowany, pobity, poraniony i
porzucony na pół żywy. Nikt mu nie udzielił pomocy, chociaż przechodzili tą drogą
kapłan, lewita, a może i inni. Tylko Samarytanin, widząc go, „wzruszył się głęboko,
opatrzył mu rany, zalewając oliwą i winem, potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł
do gospody i pielęgnował go”.
Kim był Samarytanin i dlaczego Jezus wziął właśnie
jego za przykład?
Ewangeliści odnotowują, że Żydzi gardzili Samarią i Samarytanami.
Uważali ich za nieczystych i unikali z nimi spotkań. Wynikało to z pewnych uwarunkowań
historycznych. Zdarzyło się, że świątynia Jerozolimska została znieważona przez grupę
przewrotnych Samarytan. Tym właśnie tłumaczy się wielkie zdziwienie Samarytanki, kiedy
Jezus, u bram miasta Sychar przy studni Jakubowej, zwrócił się do niej z prośbą, aby
mu dała wody do picia: „Jakże Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, abym Ci
dała się napić?” (por. J 4 7-9).
Stawianie osoby pogardzanej za wzór uczonemu
w Prawie było nie lada odwagą. Jezus jednak, biorąc za wzór właśnie Samarytanina,
podkreśla, że zasługuje on na pełny szacunek za uczyniony gest o wielkim znaczeniu,
w przeciwieństwie do kapłana i lewity, którzy przecież byli przedstawicielami świątyni
i uważali się za stróżów Bożej obecności. Podczas gdy ci ostatni, mimo swoich duchowych
kwalifikacji, okazali się zimni i obojętni wobec potrzebującego, Samarytanin nie zastanawia
się, ale poruszony do głębi sytuacją umierającego przychodzi mu z pomocą i ratuje
mu życie.
Na koniec przypowieści Jezus stawia pytanie uczonemu: „«Kto z tych
trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział:
«Ten, który mu okazał miłosierdzie»”. Konkluzja uczonego jest poprawna, na co Jezus
dodaje: „Idź i ty czyń podobnie”. Stanie się bliźnim nie jest uzależnione od tego,
kto jest w potrzebie, ale od zdolności pochylenia się z sercem przepełnionym miłością
nad potrzebującym.
Wydaje się, że przypowieść o miłosiernym Samarytaninie,
mimo upływu dwudziestu wieków, nic nie straciła ze swojej aktualności. W dzisiejszym
świecie nie brakuje postaw obojętności, a niekiedy nawet pogardy i to nie tylko wobec
pojedynczych osób, ale i całych grup społecznych, religijnych czy etnicznych. Nie
brakuje też tych, którzy, jak bezimienny człowiek pobity i porzucony przy drodze z
Jerozolimy do Jerycha, są ofiarami przemocy. Są oni zranionymi fizycznie, ale często
jeszcze bardziej w swojej godność ludzkiej. Nierzadko słyszymy wstrząsające wiadomości,
że ktoś został napadnięty, obrabowany, zabity, potrącony przez motor lub samochód
i nikt mu nie udzielił pomocy.
Na szczęście nie brakuje też i tych, którzy
jak miłosierny Samarytanin, pochylają się nad biedą, ludzką niosąc pomoc potrzebującym.
Pięknym i budującym przykładem może być wspaniała solidarność tych wszystkich, którzy
w kraju i za granicą okazali tak wiele życzliwości i pomocy ofiarom niedawnej powodzi,
jaka dotknęła południową Polskę.
Ewangelia o miłosiernym Samarytaninie uczy
nas, abyśmy otwarli szerzej oczy i dostrzegli wokół nas potrzebujących. Największe
przykazanie, jakie otrzymaliśmy od Jezusa, mówi nam o miłości Boga i bliźniego. Ta
miłość wyraża się w solidarności z potrzebującymi, wyraża się w dziełach miłosierdzia,
dlatego godzina miłosiernego Samarytanina wybija każdemu z nas. Bóg nieustannie powierza
nam osoby potrzebujące, abyśmy mogli względem nich realizować naszą miłość. Prośmy
Go, aby w takich chwilach nasze serce nie pozostawało obojętne i aby nie zabrakło
nam miłości. Podobnie jak do uczonego w Piśmie, który zrozumiał postawę Samarytanina,
Jezus również i do nas mówi: „Idź i ty czyn podobnie!”.