2010-06-27 09:34:56

Okruchy Ewangelii - XIII niedziela zwykła


Powołanie jest darem Bożym

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

„A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Jezus mu odpowiedział: «Lisy maja nory i ptaki podniebne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie głowę mógłby położyć». Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże». Jeszcze inny rzekł: «Panie chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego»” (Łk 9,57-62).

Dzisiejsza Ewangelia, na przykładzie trzech "aspirantów", którzy chcieliby pójść za Jezusem, pomaga nam zastanowić się nad powołaniem chrześcijańskim.

Powołanie jest darem samego Boga, który wychodzi z inicjatywą i proponuje człowiekowi, aby poszedł za Nim. Jest ono nową drogą życia, życia w miłości na wzór samego Jezusa Chrystusa, która prowadzi do całkowitego przylgnięcia osoby powołanej do Jezusa i do przyjęcia Jego stylu życia, myślenia i działania. Tak rozumiane powołanie jest udziałem każdego człowieka, a nie tylko tych, którzy wybrali drogę kapłaństwa lub życia konsekrowanego. Wszyscy, choć każdy na swój sposób, otrzymaliśmy takie powołanie. Św. Paweł w Liście do Galatów nazywa je powołaniem wszystkich do wolności w Jezusie Chrystusie (por. Gal 5,13).

To właśnie w tym duchu aspiranci z Ewangelii czują się powołani do pójścia za Jezusem. Każdy z nich jednak uwarunkowuje pójście za Jezusem osobistą sytuacją. Jeden chce najpierw pochować zmarłego ojca, inny czuje potrzeba pożegnania rodziny. Tylko jeden jest gotowy natychmiast pójść za Chrystusem. Zasygnalizowane sytuacje zdradzają stan duchowej rozterki wielu powołanych. Chęci pójścia za Jezusem towarzyszy wiele wątpliwości i obaw.

Każda droga powołania ma swoją własną charakterystykę, bowiem wynika z osobistego wezwania, jakie Bóg kieruje do człowieka. Stąd też staje się drogą indywidualną, dlatego, że Bóg, nawiązując z każdym kontakt indywidualny, każdemu nakreśla indywidualną drogę. Dla zdecydowanej większości jest to droga zwyczajnego zmagania się z codziennymi sprawami. Innym razem może być naznaczona cierpieniem, jak w przypadku choćby Siostry Faustyny, bądź prześladowaniem, jakiego doświadczają nieustannie chrześcijanie w Indiach lub Iraku, lub nawet męczeństwem, czego przykładem jest błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko lub zasztyletowany niedawno w Turcji kapucyński biskup Luigi Padovese.

Tym, którzy podejmują wezwanie, Jezus nie obiecuje łatwej drogi, wprost przeciwnie. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, swoich uczniów zapewnia wprost: “Mnie prześladowali i Was prześladować będą”. On sam swoją misję zakończył śmiercią na krzyżu.

Królestwo Boże, do którego szerzenia są powołani uczniowie Jezusa, wymaga od nich pełnego utożsamienia się z Mistrzem. Wymaga od nich ofiarności i poświęcenia. Prawdziwy uczeń to ten, który ma serce niepodzielne, wolne od wszelkich przywiązań, gotowe na wzór Jezusa podjąć bez wahania szlachetną i piękną, choć niełatwą drogę miłości.

30 kwietnia 1997 roku, w czasie wojny domowej w Burundi, do niższego seminarium duchownego w Buta, w diecezji Bururi, wtargnęli rebelianci i zamordowali 44 seminarzystów. Jednemu z nich, mimo odniesionych ciężkich ran, udało się zbiec. To on dał następujące świadectwo całego zdarzenia. „Było ich bardzo wielu, wydawało mi się że ze stu. W nocy weszli do naszej sypialni i zaczęli strzelać, aby nas zbudzić ze snu. Przechodząc następnie między łóżkami, zażądali abyśmy się zgrupowali według pochodzenia etnicznego: Tutsi na jedną stronę, a Hutu na drugą. Byli uzbrojeni po zęby: mieli karabiny, pistolety, granaty, noże… My pozostawaliśmy wszyscy razem. Ich przywódca wpadł w szał i zaczął krzyczeć: Pozabijać wszystkich, jeśli durnie nie chcą się rozdzielić! Oni strzelali i zabijali, a myśmy się modlili, aby Pan Bóg im wybaczył. Z różnych miejsc rozlegały się głosy modlitwy: Panie przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Składaliśmy nasze życie w ręce Pana Boga”.

Ci seminarzyści, mimo młodego wieku - mieli zaledwie 15-20 lat, dali najwyższe świadectwo, jakie chrześcijanin może złożyć z miłości dla Chrystusa i drugiego człowieka. Zostali zamordowani dlatego, że wzajemną miłość przeciwstawili nienawiści. Ich przykład wzbudził wielki podziw i szacunek. Od tej chwili Buta stało się oazą pokoju, zaś seminarzystów nazwano „męczennikami braterstwa”.

W dzisiejszym świecie potrzeba właśnie takiej gotowości ucznia, który staje się prawdziwym znakiem obecności samego Jezusa i Jego Królestwa pośród nas.

Tadeusz Wojda SAC








All the contents on this site are copyrighted ©.