Dziś będzie o jednym z najbardziej
popularnych świętych starożytności. Nawet jeśli poza wąskim gronem badaczy antyku
chrześcijańskiego niewielu już pamięta o świętym Menasie, to może jednak warto sobie
uświadomić przy okazji, że to nie w naszych czasach zaczyna się historia, że ona trwa
odkąd sięga pamięć ludzka, odkąd potrafimy reflektować nad wydarzeniami, odkąd ważne
jest dla nas nie tylko to by się najeść i napić, ale to że są wokoło inni ludzie z
ich własnym życiem i doświadczeniem. I że mają nam bardzo wiele do powiedzenia. Także
po wiekach.
Kult świętego Menasa w starożytności rozpowszechnił się zarówno
na Wschodzie jak i na Zachodzie. Świadczy o tym wielość opisów męczeństwa, zredagowanych
w różnych językach. Do tego ogrom legend, podających niekiedy niewiarygodne wręcz
cuda. Jeszcze w starożytności w miejscu jego ostatecznego pochówku w pobliżu jeziora
Mareotis wybudowano okazałe sanktuarium, które niektórzy nazywają „egipskim Lourdes”.
Wszystko to daje obraz powszechnego kultu świętego egipskiego, czczonego zarówno wśród
rodzimych koptów, jak i przez wiernych innych Kościołów.
Od razu trzeba powiedzieć,
że w żywotach św. Menasa jest wiele niejasności. Zapewne był Egipcjaninem, to nie
ulega wątpliwości. Według niektórych źródeł pochodził z miasta Nikiu. Był też chrześcijaninem,
rzecz jasna. Ale miał być także żołnierzem, który wraz z oddziałem trybuna Firmiliana
stacjonował w małoazjatyckiej Frygii. Kiedy dekret cesarza Dioklecjana zakazał przyjmowania
chrześcijan do armii, czemu też towarzyszyły autentyczne prześladowania, Menas początkowo
i ze strachu miał się usunąć na pustynię, potem jednak wrócił do miasta i wyznał swoją
wiarę w Chrystusa. Konsekwencje łatwo przewidzieć, żarty przecież dawno się skończyły.
Menasa natychmiast aresztowano, wtrącono do więzienia i poddano torturom, bezskutecznie
próbując wymóc na nim apostazję. Ścięto go wreszcie poza bramami miasta, a było to
11 listopada 296 roku. Tu kończą się dzieje męczennika w Azji Mniejszej. Ale zaczyna
się drugi etap, związany z jego kultem w Egipcie. Otóż według starożytnego encomium
kiedy oddział Menasa został przeniesiony do egipskiego Mareotis, żołnierze zabrali
ze sobą jego ciało jako relikwie. Miało się tak stać zgodnie z wolą, jaką Menas wyraził
w momencie śmierci. Inna wersja podaje, że sami chrześcijanie załadowali urnę z jego
prochami na wielbłąda i pozwolili mu iść tam, dokąd zechce. Ten zaś prowadzony mocą
z wysoka zawędrował do Mareotis właśnie, gdzie święty chciał spocząć i gdzie ku jego
czci wybudowano bazylikę.
Jeszcze inną opowieść przedstawia tekst etiopski
passio świętego Menasa. Otóż mówi się, że statek, na którym urna z prochami
Menasa płynęła do Egiptu, miały zaatakować potwory morskie o długich szyjach i łbach
podobnych do wielbłąda. Atakowały one i porywały one pasażerów okrętu, ale nic nie
mogły zdziałać przeciw relikwiom świętego, bo z jego ciała wychodziły ogniste płomienie,
które skutecznie odstraszały owe dziwaczne stworzenia. Ten ciekawy opis zapewne nosi
ślady dawnej ikonografii Menasa. Jeśli dodać do tego kilkanaście cudów opisanych tylko
w wersji etiopskiej to otrzymujemy obraz świadczący zarówno o popularności świętego
Menasa poza Egiptem, jak i o niebywałej wprost fantazji pobożnego ludu Etiopii.
Wiele
cudów opisanych w różnych legendach związanych było z miejscem pochówku Menasa w Mareotis.
Niewielkie oratorium wzniesiono tam już w czasach Konstantyna. Za patriarchatu św.
Atanazego wybudowano większy kościół, który jednak szybko okazał się zbyt mały by
pomieścić wszystkich pielgrzymów. Na przełomie IV i V wieku wzniesiono więc okazałą
bazylikę, do której cesarz Zenon dobudował wielki kompleks klasztorno pielgrzymkowy,
wraz z pałacem, oczywiście dla siebie. Najważniejsze w tym kompleksie były zdroje
wodne, bo imię Menasa wiązało się z licznymi uzdrowieniami, jakich doświadczali pielgrzymi,
którzy z pobożnością czerpali wodę ze źródła św. Menasa lub też zażywali tam ozdrowieńczych
kąpieli. Niemal we wszystkich zakątkach ówczesnego świata można było znaleźć gliniane
ampułki z wizerunkiem świętego uzdrowiciela, w których przechowywano poświęconą wodę,
olej lub wino.
Wielki badacz tradycji hagiograficznych, ojciec Hipolit Delehaye,
uważał, że w tych wszystkich opowieściach zapewne pomieszano przynajmniej dwóch różnych
męczenników noszących to samo imię, jednego z małoazjatyckiej Frygii a drugiego z
Egiptu. Jednak żadne akta nie notują Menasa męczennika w Egipcie w czasach Dioklecjana,
zagadka pozostaje więc nierozwiązana.
Opis życia i męczeństwa, czyli acta
i passio św. Menasa, mowy pochwalne ku jego czci, czyli enkomia, dalej
krótkie wprowadzenia hagiograficzne, a więc menologia, oraz noty w synaksariuszach,
czyli kalendarzach liturgicznych kościołów wschodnich, nie mówiąc o kazania przeznaczonych
na dzień wspomnienia św. Menasa, istnieją w językach greckim, koptyjskim, staro-nubijskim,
etiopskim, po łacinie, syryjsku i ormiańsku. Jak widać budził on szacunek w całym
Kościele powszechnym. Wiele z tych starożytnych tekstów nadal pozostaje w rękopisach
w oczekiwaniu na publikację i opracowanie.
Chrześcijanie w Egipcie wspominają
Menasa w dniu 15 miesiąca hator, czemu odpowiada 11 listopada w naszym kalendarzu.
Przypadek Menasa jest ciekawym przykładem ogromnej popularności świętego, o życiu
którego w istocie wiadomo bardzo niewiele. Ta nasza ignorancja nie miała jednak żadnego
wpływy na niebywały rozwój kultu wykraczającego daleko poza granice własnej wspólnoty
eklezjalnej. Bo świętość i kult męczenników w Kościele nie wspiera się na żadnych
tajemnych aktach ani sekretnych teczkach. Nie zamyka się też w politycznych czy konfesyjnych
granicach. Jest natomiast wyrazem wiary chrześcijan, że Bóg objawia swoją moc przez
słabego człowieka, i że przykład jego życia zaprasza do zaufania Panu i Dawcy wszelkiego
dobra.