2010-06-12 12:02:39

Okruchy Ewangelii – XI niedziela zwykła


Bóg pochyla się nad naszą słabością

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

„Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowego olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swojej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem” (Łk 7,36-38).

Przyjście Jezusa na obiad do domu faryzeusza wywołało wielkie poruszenie. Zeszło się wiele osób. Skorzystała z tej okazji również znana w mieście grzesznica. Weszła i nie zważając na nikogo zaczęła namaszczać drogim olejkiem i łzami nogi Jezusa. Tym samym wywołała niemałą konsternację. Faryzeusze zaczęli szemrać: „Gdyby on był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą” (Łk 7, 39).

Jezus wykorzystuje zaistniałą chwilę konsternacji do udzielenia biesiadnikom ważnej nauki o miłości i miłosierdziu, które charakteryzują przyjście Syna Człowieczego. Opowiada przypowieść o dwóch dłużnikach, z których jeden winien był wierzycielowi pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Jako że nie mieli z czego oddać, podarował obydwom ich dług. Jezus kończy opowiadanie pytaniem: „Który z nich będzie go bardziej miłował?”. Faryzeusz odpowiedział: „Ten, któremu więcej darował”. Na co Jezus: „Słusznie osądziłeś”. Wskazując zaś na niewiastę rzekł: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”. Zaś do kobiety rzekł: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Łk 7,43 i 50).

Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam prawdę, że Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie nie jest obojętny na nieszczęście i poniżenie człowieka wynikające z grzechu. Ewangelista Jan dodaje, że „Bóg sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10).

Grzech jest obecny w historii człowieka, przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego. Na próżno ktoś chciałby go nie zauważyć lub nadać inne nazwy tej mrocznej rzeczywistości. Grzech w swojej prawdziwej istocie jest odrzuceniem Boga i przeciwstawieniem się Mu. Stąd świadomość grzechu wypływa z głębokiej więzi człowieka z Bogiem (por. n. 386). To właśnie dlatego miłosierna miłość sprawia, że Bóg wychodzi człowiekowi naprzeciw, podaje rękę, aby go wydobyć z otchłani nieszczęścia, którą spowodował grzech. Sługa Boży Jan Paweł II napisał: „Bóg umiłował nas miłosierdziem nieskończonym nie zważając na stan głębokiego rozdarcia, w które grzech wprowadził człowieka. Pochylił się wyrozumiale nad naszą słabością, czyniąc ją okazją do nowego i jeszcze cudowniejszego wylania swojej miłości” (Orędzie na Wielki Post 2004, n.2)

Bóg pochylił się nad człowiekiem przez swojego Syna i nie przestaje się pochylać nad niedolą każdego z nas. Bogu nie są obce dramaty naszego odchodzenia, nie są obce dramaty rozdarcia wskutek grzechu. Nigdy nas jednak nie odpycha, nigdy nie patrzy na nas z obojętnością, nigdy nie pozostawia nas samymi sobie. Pochyla się wyrozumiale, by nam przebaczyć grzechy i roztoczyć perspektywę nowego życia. Czy można pozostać obojętnym na tak wielki gest Bożej dobroci, w którym słabość ludzka staje się dla Boga okazj do nowego, jeszcze cudowniejszego wylania swojej miłości?

Anna Nobili, z zawodu tancerka, wychowała się w rodzinie, w której, jak sama wyznała, nikt chyba nie wiedział, co to miłość, wzajemne poszanowanie czy zatroskanie. „Wzrastałam obrzucana przekleństwami, bita i obrażana. Po rozwodzie z ojcem moja matka, razem z nami, przeprowadziła się do Mediolanu. Tu rozpoczęłam moją karierę tancerską, która szybko zaczęła przynosić mi upragnione szczęście. Na scenie, w świetle reflektorów, mężczyznom podobało się moje ciało. Szaleli za mną, a mnie to imponowało. Noce spędzałam więc w luksusowych dyskotekach, gdzie nie brakowało seksu, alkoholu i wszelkich innych przyjemności.

Kilka lat temu w wigilię Bożego Narodzenia znalazłam się niespodziewanie w kościele z moją matką. Sama nie wiem dlaczego, ale tamtą noc przepłakałam całą. Pan Bóg rozniecił w moim sercu iskrę swojej miłości. Choć moje życie nie uległo zmianie, myśli o Bogu coraz bardziej nie dawały mi spokoju, aż pewnego dnia – miałam wtedy 22 lata – postawiłam Bogu ultimatum: jeśli jesteś we mnie, musisz mi to powiedzieć bezpośrednio, sam, bez pośredników.

Kiedy jakiś czas potem pojechałam do Asyżu, przed kościołem św. Klary otrzymałam znak z nieba. Na chmurach zobaczyłam świecącą kaskadę kolorów. Poczułam w sobie obecność Boga i tak wielkie wzruszenie, że nie zważając na tłum ludzi zaczęłam tańczyć. Z nieopisaną radością w sercu wróciłam do domu. Kiedy spojrzałam w lustro, zauważyłam, że moja twarz jest odmieniona. Nie czekając długo, zadzwoniłam do mojego pracodawcy i oznajmiłam mu, że już więcej nie będę tańczyć na scenie. Dodałam, że znalazłam prawdziwy skarb - Jezusa.

Rozpoczęłam nową drogę. Jezus mnie uzdrowił. Pomógł mi też pojednać się z moim ojcem. Wstąpiłam do klasztoru i w 2008 roku złożyłam śluby wieczyste. Teraz, jako siostra Anna, tańczę z miłości dla mojego Jezusa. On wypełnił całe moje życie. Moja przeszłość, przepełniona grzechami, została mi przebaczona. Bóg zechciał zanurzyć mnie w swoim świetle” (La Salette r.76 n.2 marzo-aprile 2010).

Spotkanie człowieka grzesznego z uzdrawiającą miłością Bożą, jak w przypadku kobiety z Ewangelii lub siostry Anny, nie należy do rzadkości. Wręcz przeciwnie, stanowi rzeczywistość, której może doświadczyć każdy, trzeba tylko otworzyć przed Bogiem drzwi swojego serca. Przekonuje nas o tym również siostra Anna, która sama tego doświadczyła, a teraz przekonuje: „Uwierz mi, Bóg, jeśli chce, może cię porwać i nie pozwolić już odejść”.

Pozwólmy Bogu, aby i nas porwał i doświadczył swoją miłością miłosierną, która jest w stanie odmienić całkowicie nasze życie.

Tadeusz Wojda SAC








All the contents on this site are copyrighted ©.